Będące w gazie Napoli ma drabinkę marzeń – najpierw Milan w ćwierćfinale, a później ktoś z pary Inter/Benfica w półfinale. To daje aż 75% szans na włoską ekipą w finale Ligi Mistrzów! Drabinka po drugiej stronie to dużo większe ciężary. Największy hit? Manchester City vs Bayern.
Real Madryt – Chelsea
Faworyt? Proste, że Real Madryt. Chelsea zaczyna dopiero powoli się rozkręcać. Powiało optymizmem w 1/8 finału, bo wygrywająca raz za razem Borussia Dortmund została w niezłym stylu zatrzymana. The Blues nie awansowali jakimś tam fartem, ale tworzyli sporo okazji podbramkowych. Można powiedzieć, że odpalili w najlepszym możliwym momencie. Jednak nijak się to ma do tego, co zrobił Real Madryt na Anfield. Od stanu 0:2 do 5:2 – po prostu posprzątał Liverpoolem podłogę. Nie należy więc denerwować lwa. Chelsea vs Real to normalnie staje się klasyk Ligi Mistrzów, a przez wiele lat te drużyny nie mogły na siebie trafić i mierzyły się w Champions League całe… zero razy.
To się zmieniło w sezonie 2020/21, tym szczęśliwym dla The Blues, wówczas wyeliminowali właśnie Real w półfinale. W poprzednim sezonie już tak fajnie nie było, Real kpił ze wszystkich po kolei, dając najpierw złudną nadzieję, a potem kasując zapędy. Chelsea była jednym z tych poszkodowanych zespołów… wydawało się, że 3:1 po hat-tricku Benzemy na Stamford Bridge zamknie rywalizację, ale londyńczycy prowadzili nawet 3:0 na Santiago Bernabeu! Wystarczyło wytrzymać 10 minut plus czas doliczony. Od czego jest jednak Benzema? To on doprowadził do dogrywki, a tam jeszcze jedną bramkę dołożył Rodrygo i come back Chelsea się rozjechał.
Benfica – Inter
Każdy chciał trafić na Benficę, a trafił na nią Inter. To wymarzony rywal na tym etapie, ale na pewno nie można go lekceważyć. To drużyna zaprawiona w europejskich bojach, a do ćwierćfinału Ligi Mistrzów dotarła po raz drugi z rzędu. W zeszłym roku dla Benfiki bramki w Champions League zdobywał jeszcze Darwin Nunez, między innymi dwie w dwumeczu ćwierćfinałowym z Liverpoolem. Teraz Benfica jest znów na tym etapie, a Nuneza i jego Liverpoolu już nie ma. Jeśli ktoś ogrywa dwa razy Juventus, dwa razy remisuje z PSG i wychodzi z grupy z pierwszego miejsca, to nie można tego nazwać przypadkiem.
A Inter? Cóż, daleki jest od świetnej formy. Pościg za Napoli w lidze przypomina zawody sprinterskie żółwi, które próbują dogonić geparda. Inter nie przekonuje i mało brakło, a przejechałby się na swojej zachowawczości. Chciał wybronić wynik z Mediolanu, a prawie odpadł z FC Porto. Końcówka to jazda bez trzymanki. W jedną minutę (!) Dumfries wybił piłkę z linii, Onana sparował piłkę na słupek po główce Taremiego, a potem jeszcze Marko Grujic uderzył z główki w poprzeczkę. Inter się prześlizgnął. To więc nie tak, że tylko Inter cieszy się, że trafił na Benficę. Benfica też cieszy się, że trafiła na Inter.
Manchester City – Bayern
Cóż, to po prostu hit ćwierćfinałów. Nie ma innej opcji. Pep Guardiola stanie naprzeciwko byłego pracodawcy, gdzie… nie do końca spełnił swoją rolę. Do dziś wypomina mu się to, że nie dał Bawarczykom upragnionej Ligi Mistrzów. Guardiola będzie chciał coś Niemcom udowodnić. Akurat City na Bayern w ostatnich latach trafia rzadko, a w fazie play-off to nawet nigdy. Częściej te zespoły grają gdzieś latem towarzysko niż w Champions League. Tu nawet nie ma czego zapowiadać. Trudno spodziewać się czegokolwiek, nie można wskazać jednoznacznego faworyta. Nikt nie jest w zdecydowanie lepszej formie od rywala. Już grzejemy się na ten dwumecz. Hit!
Ostatni ich dwumecz to… faza grupowa sezonu 2014/15, jeszcze za czasów Manuela Pellegriniego. Trenerem Bayernu był z kolei… Guardiola. To jeden z do dziś ciepło wspominanych meczów w Manchesterze. City broniło się w piątej kolejce przed odpadnięciem w grupie po fatalnych meczach z CSKA Moskawa (remis na wyjeździe i porażka u siebie). Od 20. minuty Bayern grał w dziesiątkę, a mimo to po golu z rzutu wolnego Xabiego Alonso i bramce z główki Lewandowskiego – prowadził na 2:1. Było blisko opadnięcia City w grupie. W końcówce jednak strzelbę naładował Sergio Aguero i jakimś cudem dwa razy pokonał Neuera – w 85. minucie i w 91. Manchester się uchronił, a potem pokonał Romę na wyjeździe i z grupy ostatecznie wyszedł.
Napoli – Milan
Cóż… Napoli jeszcze nigdy nie grało w ćwierćfinale Ligi Mistrzów, ale Luciano Spalletti może swoim piłkarzom powiedzieć, że to zwyczajny mecz ligowy! Napoli trafiło na przeciwnika ze swojego podwórka i jest duże prawdopodobieństwo, że w półfinale też nie będzie musiało się z tego podwórka ruszać. Takiej potencjalnej szansy na finał Ligi Mistrzów może nie być już nigdy. W zasadzie Milan i Inter to droga usłana różami dla ekipy Spallettiego. Po pierwsze – przeciwnicy, których doskonale znają. Po drugie – pewna psychologiczna przewaga, że są przecież zespołem lepszym, mającym blisko 20 punktów przewagi w Serie A.
Oczywiście może też być inaczej… Milan przecież w lidze już przeciwników nie dogoni, ale może im chcieć zagrać na nosie w Champions League. W końcu to wciąż jeden z najbardziej utytułowanych klubów w tych rozgrywkach. To Milan kojarzy się z Ligą Mistrzów, nie Napoli. To Rossoneri mają aż siedem pucharów i więcej ma tylko Real Madryt. Napoli jest tu gościem, który zdecydowanie chce namieszać. Drużyna, której nigdy w historii nie było na tym etapie, staje się faworytem tej części drabinki i wielkim kandydatem do finału. W końcu na swojej drodze napotyka to, co zna. Nie ma tam Bayernu, Realu, Manchesteru City…