Skip to main content

To będzie święto dla Szwedów, bo zagrają u siebie, w Sztokholmie. Na poprzednim mundialu zaskoczyli Trójkolorowych właśnie w półfinale. Hampus Wanne rzucił wtedy aż 11 bramek. Na Euro rok temu także udowodnili klasę i znów pokonali Francję – tym razem na barkach Jima Gottfriddsona. Wreszcie spróbują odczarować mundial, którego nie wygrali od 1999 roku.

Francja
Francuzi nie mieli łatwej przeprawy z Niemcami w ćwierćfinale. Nasi sąsiedzi prowadzili nawet 11:7 w pierwszej połowie i mieli remis 16:16 do przerwy, ale drugą część totalnie pokpili. Nie da się rywalizować z Francją, jeżeli sekwencje 10-minutową przegrywasz 1:7. W 37. minucie Francuzi przegrywali 18:20, a w 45. prowadzili już 25:21, rzucając aż cztery bramki po szybkich kontrach. Niemcy jeszcze próbowali się pozbierać, doszli nawet na -2, ale znów w 11 minut zdobyli zaledwie jedną bramkę i przegrali dużą różnicą. Dwa takie przestoje na poziomie ćwierćfinału MŚ sprawiają, że nie masz czego szukać. Tym bardziej z Francją… i to wcale nie tak silną, bo 3/16 z dziewiątego metra to zawstydzająca statystyka, jak na takich mistrzów. Kiedy trzeba było trafić z daleka, to nie potrafił tego zrobić nikt. Na szczęście nie zawiódł Nicolas Tournat, który grając w ofensywie przez niecałe 10 minut, zdobył aż cztery bramki z koła. Wszyscy skrzydłowi solidarnie – trafili po jednej na dwie próby, a kluczowe były dwie rzeczy – po pierwsze przechwyty w obronie, a po drugie zmiana w bramce na Remiego Desbonneta, który miał 47% skuteczności – 14 obron na 30 rzutów. Wcześniej Vincent Gerard wpuścił wszystkie 10 strzałów.

Francuzi nie zaczęli tego mundialu przekonująco, myśląc, że poradzą sobie z Polską w meczu otwarcia na trzecim biegu. Omal się nie przeliczyli. Polacy spartolili totalnie grę w przewadze w ostatnich 10 minutach. Drugiego meczu nie ma sensu komentować, bo Arabia Saudyjska nie była przeszkodą. Ciekawe, że w tamtym meczu co najmniej bramkę zdobyli wszyscy, oprócz trzech bramkarzy. Jedyne, co pozostawiało wiele do życzenia, to nieskuteczne rzuty z dystansu. Nie były one jednak tak bardzo potrzebne, bo Francuzi przebijali się spokojnie do szóstego metra i z łatwiejszych pozycji pokonywali arabskiego bramkarza. Słowenia, która ośmieszyła i zdeklasowała Polskę, miała zweryfikować Francuzów, ale starzy mistrzowie przez jakieś 45 minut spokojnie pilnowali trzech lub czterech bramek przewagi. Co bardziej imponujące – zrobili to bez swojego lidera Diki Mema, ale kontry czy szybkie wznowienia były w ich wykonaniu kiepskie. Dobrze robił to tylko Nylan Nahi. Szybko Francuzi poprawili rzuty z daleka, bo z drugiej linii nie do zatrzymania był Nedim Remili (6/6), który swoimi bombami zakrył nieobecność Mema. Trójkolorowi skończyli pierwszą fazę grupową z kompletem zwycięstw.

W drugiej fazie grupowej bez kłopotów poradzili sobie z Czarnogórą i Iranem. Tym drugim rzucili 41 bramek. Z Czarnogórą popisali się Gerard i Desbonnet, bo obaj bramkarze obronili razem cztery rzuty karne. Francja pokazała jaką dysponuje głębią składu, bo Melvyn Richardson, który ze Słowenią pograł ledwie 12 minut, był tu głównym dowodzącym w ataku. Trener Guillaume Gille dbał, by pograli wszyscy. Tym razem Nikola Karabatić grał tylko w defensywie, bo ze Słowenią trochę sobie porzucał. Wspomniany Richardson miał skuteczność 10/13, to on podchodził m.in. do karnych. Bramkę zdobył też golkiper Desbonnet. Prawdziwym hitem było za to spotkanie z Hiszpanią, starcie dwóch potęg. Francuzi wyszarpali punkty w końcówce, gdy od stanu 24:24 rzucili trzy bramki z rzędu. 10 minut posuchy Hiszpanów – od 48. aż do 58. minuty było kluczowe. Francuzi robili wszystko, żeby i taką posuchę zmarnować, też nie grzeszyli w ofensywie, marnowali okazje. Hiszpanie byli jeszcze gorsi. Kiedy Maqueda dostał dwuminutową karę, to przewadze Tournat trafił z koła na 27:24, a przez pozostałe sześć minut trzeba było już tylko pilnować wyniku.

4. Szwecja
To Szwedzi wyeliminowali w ćwierćfinale zawsze groźny Egipt. Zwycięstwo miało słodko-gorzki smak, bo stracili z powodu kontuzji Jima Gottfridssona. To gigantyczne osłabienie, bo środkowy rozgrywający jest liderem reprezentacji. To on poprowadził Szwecję do mistrzostwa Europy w zeszłym roku. W 10. minucie złamał rękę i nie zagra przez najbliższe dwa miesiące, zatem nie pomoże kadrze w półfinale, co osłabia szanse medalowe. W 2022 roku IHF nie wręczyła nagrody dla najlepszego piłkarza ręcznego świata, ale zapewne to właśnie on by ją otrzymał. Wygrał za to nagrodę od serwisu Handball Planet, która także ma swój prestiż. Szwedzi bez lidera potrafili pokonać silną ekipę z Afryki. Obie drużyny były nieskuteczne, ale prawdziwy festiwal nieskuteczności to ostatnie osiem minut pierwszej połowy w wykonaniu Egiptu. Nietrafione wszystko – druga linia, skrzydło, koło, a oprócz tego głupie straty piłki. Szwedzi zdobyli aż sześć bramek z rzędu i z wyniku 8:9 zrobiło się 14:9. Do tego dwa szybkie gole w drugiej połowie i było 16:9.

Myślicie, że spokojnie kontrolowali przewagę? Otóż nie, narobili sobie sami smrodu, pozwalając na doprowadzenie do stanu -3, gdy Egipt naprawdę uwierzył w come back, bo Kaddah ładował bramkę za bramką z dystansu. Szwedzki trener wziął czas i w ostatnich 10 minutach jego podopieczni się otrząsnęli, bo robiło się niebezpiecznie. W sumie też niezłe zawody rozegrał Andreas Palicka, obronił dwa karne – po jednym w każdej połowie, wygrał też 3/5 pojedynków ze skrzydłowymi. Fatalną skuteczność miał prawy rozgrywający i inny z liderów – Albin Lagergren, ale za to nie zawiódł Nicklas Edberg, który miał 6/6 i rzucił dwie ważne bramki w końcówce, gdy trzeba było “zabić” mecz.

Szwedzi mają siedem zwycięstw na mundialu i przewagę własnej publiczności, bo grają w Sztokholmie. Nie mieli problemów w pierwszej fazie grupowej – 26:18 z Brazylią (słabiutka pierwsza połowa), 34:27 z wyspami Zielonego Przylądka i aż 47:12 z Urugwajem, gdzie trzeci golkiper Tobias Thulin nabił aż 68% skuteczności, a imponujące 10 bramek tylko w jednej połowie rzucił Hampus Wanne. W drugiej fazie grupowej spokojnie ograli Węgrów 37:28, ale już przeciwko Islandczykom i Portugalczykom musieli się trochę napocić. W obu przypadkach przegrywali jedną bramką do przerwy i uruchamiali swoje strzelby dopiero w drugich 30 minutach. Szwedzi grają bardzo podobnie do Hiszpanów. Kiedy nóż podchodzi do gardła, to wrzucają najwyższe obroty.

Przewidywania:
Francja jest bardzo pragmatyczna. Kiedy świetnie idzie jedna rzecz, to grają tę jedną rzecz. Dika Mem trafia? To niech rzuca co chwilę. Tournat chwyta piłkę i jest skuteczny? To szukamy Tournata. Przewiduję rwany mecz z seriami obu reprezentacji. Kiedy jedni rzucą trzy bramki z rzędu, to drudzy odpowiedzą czterema. W końcu musi się uruchomić Vincent Gerard, a półfinał na terenie rywala to dla niego idealne warunki. Francuzi mają też swoje do udowodnienia, bo przegrali ze Szwedami dwa mecze na wielkich turniejach z rzędu. Starzy mistrzowie chcą odzyskać tytuł. Strata Gottfridssona będzie nie do zastąpienia. To oczywiście tylko luźna opinia!

Related Articles