Marcin Lijewski został oficjalnie selekcjonerem reprezentacji Polski w piłce ręcznej. Podpisał długi kontrakt, bo aż do lutego 2028 roku. Do tej roli przymierzano go już wcześniej, ale to Bartosz Jurecki poprowadził kadrę w dwóch eliminacyjnych meczach z Francją. Jurecki zgłaszał gotowość, by otrzymać tę pracę na stałe, ale skończyło się na ofercie tymczasowej.
Bartosz Jurecki poprowadził Polskę w dwóch spotkaniach z Francją. Były to eliminacyjne mecze do ME 2024. W pierwszym Polacy się skompromitowali przed własną publicznością i przy obecności kilku zaproszonych legend (w tym Marcina Lijewskiego), którym to podziękowano za wieloletnią posługę w reprezentacji. W wyjazdowym spotkaniu było już lepiej. Jurecki chciał budować wokół kilku młodych zawodników. Szczególnie mógł się podobać Andrzej Widomski, a w drugim meczu widoczna był pewna zespołowość, asekuracja i długimi momentami trwała równorzędna walka z potężną i wielce utytułowaną przecież reprezentacją Francji. Jurecki zmazał plamę po fatalnym meczu w Ergo Arenie, ale to nie wystarczyło, by z tymczasowego selekcjonera stał się selekcjonerem na stałe. Prezes Henryk Szczepański widział faworyta w Marcinie Lijewskim.
Marcina Lijewskiego każdy fan piłki ręcznej kojarzy. W końcu to srebrny i brązowy medalista MŚ. W reprezentacji grał w latach 1997-2013. Załapał się na trudne początki oraz na erę pod wodzą Bogdana Wenty. Można powiedzieć, że był w niej od początku. Spełniony jest nie tylko na kanwie reprezentacyjnej, ale i klubowej. Jedno mistrzostwo Niemiec wywalczył z Flensburgiem, a drugie z Hamburgiem. To nie wszystko, bo w tym drugim zespole tryumfował też w najważniejszych klubowych rozgrywkach Europy. HSV Hamburg wygrał Ligę Mistrzów, pokonał Barcelonę i miał naprawdę mocną paczkę gwiazd. Był blondwłosy Johannes Bitter w bramce, legenda niemieckiego szczypiorniaka z farbowanymi włosami – Pascal Hens. Ale też znani stranieri. Grający na prawym skrzydle Duńczyk Hans Lindberg przez wiele lat reprezentował HSV, a wtedy został królem strzelców Ligi Mistrzów. Oprócz niego byli też Chorwat Domagoj Duvnjak i właśnie Marcin Lijewski. Grał wokół wielkich gwiazd i z niejednego pieca chleb jadł.
Jeśli chodzi o jego trenerskie doświadczenie, to prowadził Wybrzeże Gdańsk i Górnik Zabrze przez kilka lat. Nie są to zespoły z pierwszej półki. Z tym, że trzeba pamiętać o jednej rzeczy. Lijewski nie przejmuje gotowej już reprezentacji gwiazd. Będzie musiał wnieść ją na wyższy poziom, bo od pewnego czasu ta kadra przestała się rozwijać, gdyż dobiła do ściany. Na pewno od Patryka Rombla różni się tym, że był zdecydowanie lepszym zawodnikiem, ale to nie czyni go z automatu lepszym trenerem. To pokazuje choćby przykład Jordiego Ribery, który prowadzi Hiszpanię od 2016 roku. Trzeba cały czas pamiętać, że Rombel wygrzebał kadrę Polski z totalnej dziury, jednak pewnego poziomu nie był w stanie przeskoczyć. Coś się zatrzymało, a właściwie to nawet… cofnęło, bo było gorzej niż rok czy dwa lata temu, co pokazał mundial w Polsce. Nie należał on do udanych i pogrzebał posadę starego selekcjonera.
Marcin Lijewski z Górnikiem Zabrze zajął odpowiednio – trzecie, czwarte i piąte miejsce w PGNiG Superlidze. Stabilnie. Jego największy sukces to wypromowanie wielkiej gwiazdy reprezentacji Polski – Szymona Sićki. Leworęczny rozgrywający trafił do Zabrza na dwuletnie wypożyczenie i jeden sezon zbiegł się akurat z pracą Lijewskiego. Wtedy rozgrywki sparaliżował COVID-19, utrzymano wyniki po 24 kolejkach i Górnik zajął znakomite 3. miejsce. Lijewski jednak w Zabrzu nie skończył najlepiej. Kiedy tylko pojawił się trochę większy kryzys, to nie dostał okazji, by wyprowadzić z niego drużyny, tylko został po prostu zwolniony. Stało się to w drugim tygodniu września 2022 roku. Od tamtej chwili pozostawał bez pracy. W kwietniu czekają go bardzo ważne mecze w kontekście awansu na Euro 2024. Cóż, po prostu z Włochami i Łotwą nie można przegrać, bo to będzie jedna wielka tragedia.