Ruszają mistrzostwa świata w piłce ręcznej kobiet. Jedną z 32 reprezentacji biorących w nich udział jest Polska, którą od sierpnia 2019 roku prowadzi Arne Senstad. Na co stać jego podopieczne i gdzie jest sufit polskich piłkarek ręcznych?
Dekadę temu i więcej siadaliśmy przed telewizorami, pasjonując się thrillerami, które fundowała męska drużyna piłki ręcznej. Nie można jednak zapomnieć o sukcesach żeńskiej. Mniejsze, bo mniejsze, ale także udawało im się dochodzić daleko w mistrzostwach świata. 2013 i 2015 rok to dwa z rzędu półfinały żeńskiej kadry narodowej. Trochę zapomniane, ponieważ w obu przypadkach nie udało się wywalczyć żadnego krążka.
Polki przegrały oba spotkania o brąz. Bardziej żal tego pierwszego, gdzie do przerwy było 15:12 z Dunkami. Niepokój wprowadziła tam ostatnia akcja jeszcze przed syreną po 30 minutach, gdy zamiast prowadzenia pięcioma bramkami, był prosty błąd i prowadzenie tylko trzema. Wszystko posypało się w drugiej części i medal odjechał. Polki grały nerwowo, nie wykorzystywały setek, marnowały kontry, gubiły piłkę w prostych sytuacjach. Dwa lata później Rumunki mnie pozostawiły żadnych złudzeń. Naszą ekipę rozmontowała praktycznie samodzielnie rewelacyjna Cristina Neagu, najlepsza strzelczyni i MVP całych mistrzostw. Potem nie było już tak kolorowo. Minęły zaledwie dwa lata, a podopieczne Leszka Krowickiego nawet nie awansowały na mundial. Dopiero IHF się zlitowała i wpuściła polską nas kuchennymi drzwiami, przyznając dziką kartę. Polki odpadły tam jednak już w pierwszej fazie grupowej, zajmując piąte miejsce na sześć drużyn.
Biało-czerwone wydają się być mocniejsze niż kilka lat temu, ale jednak słabsze niż 10 lat temu. Żeby dostać się na mundial, trzeba było w dwumeczu pokonać Kosowo. Mecze te odbyły się w kwietniu. Polki nie miały najmniejszych problemów z wyeliminowaniem rywalek z Bałkanów. Wygrane z przewagą +14 u siebie i kolejna z przewagą +12 na wyjeździe dały pewny awans. Żeby przejść do drugiej rundy mundialu, należy w czwartek pokonać najsłabszy w grupie Iran. To powinna być kaszka z mleczkiem dla drużyny Senstada. Każdy inny wynik niż wysokie zwycięstwo to wstyd i kompromitacja. Iranki nie są nawet najlepsze na swoim kontynencie. Regularnie dostają oklep od Japonii czy Korei Południowej. Na przykład w półfinale ostatnich mistrzostw Azji Japonki zlały ich aż 43:19. Iran to jedna z najgorszych drużyn na mistrzostwach.
Oprócz Iranu jest w naszej grupie Japonia oraz Niemcy. Drużyna z Kraju Kwitnącej Wiśni to typowy średniak, który bije tych słabszych konkretnie, ale później przychodzą mecze z faworytkami i zawsze czegoś im brakuje, choć należy docenić postawę tej drużyny w 2021 roku, gdzie grały jak równe z równymi w starciu z Hiszpankami. Do ćwierćfinału zabrakło Japonkom tylko pokonania Brazylijek w pierwszej fazie grupowej, bo wyniki pomiędzy drużynami uzyskującymi awans, liczą się w kolejnej fazie. I Brazylijkom przeszły tam dwa punkty za zwycięstwo z Japonkami. Polkom poszło gorzej, bo z zerem po pierwszej fazie nie miały czego szukać dalej. Za duża strata do nadrobienia. Udało się pozytywnie zakończyć mistrzostwa świata dwoma zwycięstwami – ze Słowenią i Czarnogórą i pożegnać się na etapie drugiej fazy grupowej.
Niemki to też nie żadna potęga. Ta reprezentacja wstaje z kolan. Na igrzyska nie kwalifikuje się praktycznie od lat, a na mistrzostwach świata nie osiąga za specjalnych rezultatów. Polki “sparowały” z nimi zimą 2022 i wiosną 2023 i w obu przypadkach były to wyrównane spotkania zakończone porażkami, jednak tylko dwubramkowymi. Przy dobrych wiatrach jest to ekipa do ogrania. Podopieczne Senstada miały udaną serię sześciu zwycięstw, które zostały przerwane dopiero przegraną z Norweżkami 25:27. Tyle, że Norweżki to nie byle kto, regularne medalistki igrzysk, obecne mistrzynie świata i dominatorki mistrzostw Europy. Są tu oczywiście głównymi faworytkami. Biało-czerwone naprawdę postawiły się mistrzyniom świata, zaskakując je odważną grą 7 na 6, czyli przy wycofaniu bramkarki. Ten mecz dał spory zastrzyk optymizmu i pokazał, że można liczyć w tej dość słabej grupie na pokonanie… wszystkich drużyn!
To dałoby olbrzymi komfort w kolejnej fazie, gdzie łączymy się z grupą E. Raczej nie ma czego szukać w starciu z Dunkami, ale jedna porażka jest zdecydowanie wkalkulowana. Pozostają jeszcze zawsze groźne i niebezpieczne Rumunki, a z Serbią nasze piłkarki ręczne powinny sobie poradzić, bo Serbki to w skali Europy naprawdę przeciętna reprezentacja. Na co stać Polki? Otóż na ćwierćfinał spokojnie. Trzeba spiąć pośladki w pierwszej części grupowej, bo punkty przechodzą dalej. Jeżeli uda się wyjść z tej naprawdę słabej grupy z pierwszego miejsca, to bramy z napisem ćwierćfinał szeroko się otworzą. To zdecydowanie możliwe. Potem będzie już trudniej, ale ćwierćfinał to byłby sukces dla tej drużyny i najlepszy wynik turniejowy od lat.
Faworytkami całej imprezy są Norweżki. Duże szanse na finał mają Dunki i Francuzki. Swoistą egzotykę stanowić będzie reprezentacja… Grenlandii.