Za mało było jakości w reprezentacji Polski na dopiero co zakończonym mundialu. To sprawiło, że Patryk Rombel nie będzie dalej selekcjonerem. Kończy pracę po czterech latach, w których wydobył tę kadrę z naprawdę głębokiej dziury i za to trzeba mu być wdzięcznym. Jego kontrakt nie zostanie jednak przedłużony.
“Gdyby nie słupek, gdyby nie poprzeczka, gdyby się nie przewrócił byłaby rzecz wielka” – tak śpiewał Kazik Staszewski, odnosząc się do występu Polaków na mistrzostwach świata w 1986 roku w piłce nożnej, kiedy to Ryszard Tarasiewicz trafił w słupek, a później Jan Karaś posłał bombę z dystansu tak, że aż zatrzęsła się poprzeczka. Było to w spotkaniu z Brazylią, która później spokojnie ograła Polskę 4:0 i awansowała do ćwierćfinału. Ćwierćfinału, o którym to marzył Patryk Rombel i jego podopieczni. Ten gwarantował mu utrzymanie posady. Takim “gdyby” dla selekcjonera szczypiornistów może być niewykorzystanie gry w przewadze z przeciętnie grającymi mistrzami olimpijskimi z Francji. Gdyby nie strata Michała Daszka, gdyby nie zła decyzja Ariela Pietrasika i pchanie podania do koła, gdyby Sićko zauważył Morytę w kontrze… wszystkie te akcje wydarzyły się w ostatnich 10 minutach, za każdym razem z przewagą jednego zawodnika.
Wystarczy sobie teraz wyobrazić jaka euforia zapanowałaby w reprezentacji Polski, gdyby na dzień dobry udało się pokonać Francję. Nikt już nie byłby straszny Biało-czerwonym, a pozycja Patryka Rombla byłaby dużo mocniejsza. No i ćwierćfinał mundialu stałby się bardziej realny, a tak… kompromitacja ze Słowenią, wymęczona i zawstydzająca wygrana z Arabią Saudyjską (do zapomnienia), a na koniec Perez de Vargas z Hiszpanii, który zamurował dostęp do własnej bramki, broniąc na ponad 40% skuteczności. Cztery mecze i mundial mieliśmy z głowy. Dwa pozostałe (Czarnogóra i Iran) już nikogo nie interesowały. Patryk Rombel przegrał posadę selekcjonera właśnie stylem gry i nieporadnością w ofensywie. Od patrzenia na te męczarnie z przodu bolały zęby. Ale przegrał też zgodnie z piosenką Staszewskiego, bo przecież Trójkolorowi byli do pokonania. Trzeba było tylko nie grać tak fatalnie w przewadze. Gdyby…
Rombel wyciągnął tę reprezentację z głębokiego dołka, żeby nie powiedzieć bardziej brzydko ze słowem na “g…”. Przede wszystkim dostał się wreszcie na wielki turniej (ME 2020), bo przestaliśmy w nich nawet uczestniczyć. Na ME 2018 i MŚ 2019 nas nie było. W tym drugim przypadku w turnieju eliminacyjnym wyrzuciła nas Portugalia. Pamiętają to bracia Gębala czy Arkadiusz Moryto. Rombel przeskoczył z kadry B do kadry A. Wszystko przez zwolnienie poprzedniego selekcjonera – Piotra Przybeckiego, który łączył pracę z trenowaniem VfL Luebeck-Schwartau z 2. Bundesligi. Najpierw dostał zgodę, ale później jednak zaczęło to osobom decyzyjnym przeszkadzać. Rombel przejął kadrę przed dwoma meczami z Niemcami w kwalifikacjach do Euro. Oba przegrał, potem zremisował z Kosowem 23:23, co uznaje się za jedną z największych kompromitacji jakie miały miejsce. Wymęczył zwycięstwo z Izraelem (przegrywał do przerwy 10:11) i pojechał z kadrą na Euro 2020.
Generalnie polska piłka ręczna spadła na dno, bo po igrzyskach w Rio weterani odeszli, a następców nie było. Tak bardzo nie było, że Karol Bielecki i Krzysztof Lijewski dali się przekonać Przybeckiemu, by na chwilę wrócić. Lata 2016-2020 to upadek polskiej piłki ręcznej, przeciętniactwo, porażki z takimi krajami, że to aż wstyd. Nawet Tałant Dujszebajew nie dał rady. Przecenił możliwości nowych kadrowiczów i zrezygnował z pracy. Najbardziej żenujące momenty tamtych lat to porażka z Izraelem (za Przybeckiego), klęska z Norwegią 22:41 w meczu towarzyskim (za Przybeckiego) i wspomniany remis z Kosowem (już za Rombla). Zaczynał więc z sytuacji beznadziejnej, pomału tę kadrę budował, powoli coś zaczynało zaskakiwać, a kilku zawodników indywidualnie się rozwijało (Sićko, Moryto, Olejniczak).
Rombel liczył na to, że będzie dalej pracował z kadrą, ale ZPRP podjął decyzję, że jego kontrakt nie zostanie przedłużony. Największym problemem było to, że kadra dobiła do pewnego poziomu, a później jakby… zaczęła się cofać. Dużo lepsze wrażenie chłopcy Rombla sprawili na mundialu dwa lata temu, miażdżąc tam Brazylię, walcząc jak równy z równym z Hiszpanią, czy remisując z Niemcami. Gdyby porównać tamten występ i ten z tego roku, to widoczny jest spadek jakościowy. Mówi się o tym, że nowym selekcjonerem może zostać ktoś z dwójki Marcin Lijewski i Rafał Kuptel. Obaj doskonale pamiętają złote czasy polskiej piłki ręcznej. Romblowi trzeba być wdzięcznym za kilka momentów. Sam pewnie ma świadomość, że kiepski występ na mundialu w Polsce go pogrążył. Gdyby zamienić ten z 2023 na ten z 2021, to pewnie pracowałby dalej.