Wreszcie po latach bycia Adasiem Miauczyńskim – całe życie drudzy – udało się Orlen Wiśle Płock wyrwać jakieś trofeum Łomży Vive Kielce. Wiślacy wygrali w finale Pucharu Polski 34:27 i przełamali wieloletnią hegemonię swoich odwiecznych rywali.
Dominacja jednego klubu w Pucharze Polski trwała od 2009 roku – kielczanie wygrywali każdy kolejny finał rok po roku, dokładnie 12 razy z rzędu (w 2020 roku nie wyłoniono zwycięzcy przez COVID-19). Nazwa klubu kilkukrotnie ulegała zmianie, od Vive Targi Kielce, Vive Tauron Kielce, PGE Vive Kielce i teraz Łomżę Vive Kielce, ale to cały czas był ten sam dominator, który nie dawał nikomu nawet na sezon potrzymać Pucharu Polski. Ostatnia przegrana kieleckiej drużyny to 2008 rok i finał z Płockiem. Wtedy w Płocku bronił Marcin Wichary, a w polu grali choćby Sebastian Rumniak czy Tomasz Paluch. To był zresztą odwrotny czas, wówczas strącić z grzędy rywali próbował zespół z Kielc. Sezon 2007/08 to ostatni krajowy dublet Wisły. Z kolei ligowa dominacja Vive trwa od sezonu 2011/12. W tym było już wyjątkowo blisko, ale zespół Tałanta Dujszebajewa obronił się dzięki znakomitej końcówce.
To historyczne spotkanie polskiej piłki ręcznej. Dujszebajew trenuje Vive od 2014 roku i od tego momentu zdobywał każde kolejne ligowe trofeum. Teraz wreszcie pierwszy raz przegrał. Kluczowym zawodnikiem fiału był niespodziewanie drugi bramkarz Wisły – Krystian Witkowski, który zastąpił wpuszczającego bramkę za bramką Adama Morawskiego. Witkowski wszedł gdzieś w 27-28. minucie, czyli jeszcze w pierwszej połowie, a później bronił już do końcowej syreny. 11 obron na 25 rzutów dało mu bardzo dobre 44% skuteczności i zasłużoną nagrodę zawodnika meczu. To było też symboliczne przekazanie pałeczki, bo Morawski po sezonie odchodzi do klubu Bundesligi – MT Melsungen. W Płocku grał od 2013 roku i od tej pory cały czas patrzył, jak z kolejnych zwycięstw cieszą się Kielce. Zakończył przygodę w Wiśle w najlepszy możliwy sposób, choć bohaterem był jego kolega z drużyny. Ten, który będzie “jedynką” w kolejnym sezonie. To też pierwszy puchar dla doświadczonych – Michała Daszka i Przemysława Krajewskiego.
Orlen Wisła wypracowała kilubramkową przewagę już w pierwszych 15 minutach. Obaj bramkarze – Wolff oraz Morawski – grali bardzo słabo, ale po stronie Vive było zdecydowanie więcej strat. Po pierwszym kwadransie było już 9:4 dla Wisły. Świetnie w mecz weszli – Lovro Mihić, Dima Żytnikow, Siergiej Kosorotow, a Tin Lucin wykorzystał pierwszy rzut karny, czyli coś, co było traumą tego zespołu, gdy grał mecz o mistrzostwo Polski. Kielczanie trochę się obudzili i po akcji na pustą bramkę trafił na 9:7 Moryto. Od tego momentu jednak ani razu nie zbliżyli się na wynik bliższy niż -2. Płock kontrolował wynik i wymienił bramkarza na tego, który został bohaterem. Na wyróżnienie zasłużyli też Abel Serdio i Siergiej Kosorotow – obaj zdobyli po sześć bramek. A Zoltan Szita trafiał w drugiej połowie w bardzo ważnych momentach, kiedy trzeba było “zabić” nadzieję Vive na dogonienie wyniku, poradzić sobie z demonami przegranego mistrzostwa przez wyjątkową nieskuteczność w ostatnich 20 minutach. Tym razem nawet brak reżysera – Niko Mindegii – wcale nie był widoczny.
Zwycięstwo w Pucharze Polski to zwieńczenie doskonałej pracy, jaką wykonuje w tym klubie Hiszpan Xavier Sabate. Dwa razy Final4 Ligi Europejskiej, teraz nadepnięcie na ogon ligowemu dominatorowi i zbliżenie się do niego poziomem. Orlen Wisła wygrała 34:27, więc była tego dnia w Tarnowie, bo tam odbywał się finał, po prostu zdecydowanie lepsza. Trener Krzysztof Lijewski przyznał później, że na taką porażkę Vive czekała cała sportowa Polska. Stracone 34 bramki do duży kamień w kieleckim ogródku. Trzeba będzie poprawić grę w defensywie, jeśli chce się osiągnąć sukces w Final4 Ligi Mistrzów. Płock z łatwością przedzierał się przez środek obrony – o czym świadczą częste trafienia Kosorotowa czy dogrania do kołowego Serdio. Tałant Dujszebajew ma nad czym pracować przed półfinałem z Telekom Veszprem, który odbędzie sie 18 czerwca. To w sumie aż dwa tygodnie.