„Ogromna duma! Moje emocje są nieposkromione!”. Tak piał z zachwytu Marek Sierocki, komentując drugi półfinał Eurowizji, po którym polska reprezentantka, Blanka, znalazła się w dzisiejszym finale 67. Konkursu Piosenki Eurowizji w Liverpoolu. Nasza wokalistka wykona utwór „Solo”, który obiegowo dostał już drugi tytuł – Bejba.
Prowokacyjne pytanie „Czy Bejba wygra?” trzeba traktować z przymrużeniem oka. Jeśli wierzyć notowaniom bukmacherskim, Polska nie ma najmniejszych szans na triumf, a gdyby doszło do sensacji, za wygraną Blanki można zgarnąć ponad 250-krotność naszego wkładu. Niżej oceniane są tylko szanse Litwy, Estonii, Serbii, Albanii i Portugalii. Na dodatek w jednym z rankingów przygotowanych przez dziennikarzy Polska zajęła ostatnie miejsce, zbierając okrągłe 0% głosów. Niestety, takie zestawienia i listy kursów bukmacherskich oddziałują również na jury oraz głosujących widzów, co nie stawia polskiej propozycji w korzystnej sytuacji.
Z drugiej jednak strony są i pierwiastki optymizmu. Piosenka „Solo” na eurowizyjnym profilu YouTube ma już ponad 2 mln wyświetleń, a sam teledysk do tego przeboju aż 23 mln. W porównaniu z wieloma dużo wyżej notowanymi propozycjami jest to wynik znakomity. Tajemnicą tak dużej popularności „wykonów” Blanki w internecie jest z pewnością jej uroda. 23-letnia szczecinianka jest nie tylko piosenkarką, ale i fotomodelką. Podczas półfinałowego koncertu prezentowała się fantastycznie. Na pewno też znacznie lepiej niż podczas polskich eliminacji, kiedy to zarzucano jej brak umiejętności wokalnych. Nawiasem mówiąc jej ówczesna wygrana wywołała sporo kontrowersji. Faworytem eliminacji był wykonawca Jann z utworem „Gladiator”. Fani tego artysty nakręcili burzę, sugerując korupcję, układ i podkreślając niejasny system punktacji podczas koncertu „Tu bije serce Europy – Wybieramy hit na Eurowizję”.
Jednak kontrowersje, jak to w dzisiejszych czasach często bywa, mogą się przysłużyć. Na pewno wokół Blanki zrobiło się dużo szumu, również w niektórych zagranicznych mediach. A piosenka „Solo” niewątpliwie jest łatwym, przyjemnym kawałkiem w wakacyjnym stylu. Wpada w ucho, jak wiele typowych „radiówek”. W zestawieniu z urodziwą wokalistką tworzy to niezły fundament, by myśleć o przyzwoitym wyniku na Eurowizji. Jednak entuzjazmu Marka Sierockiego i fanów Blanki wciąż nie podzielają eurowizyjni eksperci.
Rok temu znacznie wyżej stały notowania Krystiana Ochmana z piosenką „River”. Był to utwór w zupełnie innym stylu. Bardziej nastrojowa, emocjonalna ballada, której przekaz potęgował mocny głos wokalisty. Przewidywania bukmacherów, którzy dawali Polsce spore szanse na TOP 10 nie sprawdziły się. Skończyło się na 12. miejscu, a Ochman dostał znacznie więcej punktów w głosowaniu widzów niż od jury.
Polska czeka na znaczący sukces w Eurowizji od wielu lat. Jedynym polskim wykonawcą, który zajął miejsce na podium była Edyta Górniak. To był zresztą pierwszy polski występ na Eurowizji i od razu okraszony 2. miejscem za piosenkę „To nie ja”. Sukces z 1994 okazał się jedynym tak dużym po dziś dzień. Do pierwszej dziesiątki udało się jeszcze awansować Ich Troje w 2003 roku, gdy piosenka „Keine Grenzen – Żadnych Granic” zajęła 7. miejsce. W 2016 roku pozycję niżej uplasował się Michał Szpak ze swoją piosenką „Color of Your Life”. I choć brzmi to jak niesmaczny żart, to faktycznie to jedyne miejsca w TOP 10 biało-czerwonych. Prawdziwym obrazem nędzy i rozpaczy była ostatnia dekada. W 2012 i 2013 Polska w ogóle nie wysyłała przedstawiciela na Eurowizję. W kolejnych latach poza wysokim miejscem Szpaka mieliśmy również 14. miejsce Donatana i Cleo, 23. Moniki Kuszyńskiej i 22. Kasi Moś. Kolejne cztery lata to brak Polaków w finale – w 2020 był o tyle usprawiedliwiony, że konkurs odwołano, ale poza tym Gromee feat. Lukas Meijer, Tulia i Rafał Brzozowski odpadali w półfinałach. Na tym tle zeszłoroczny Ochman był naprawdę miłym akcentem. Jak będzie w tym roku z Blanką? Przekonamy się późnym wieczorem, a być może nawet w nocy. Nasza artystka pojawi się na scenie jako czwarta.
W zeszłym roku faworytem konkursu była Ukraina i jej Kalush Orchestra z utworem „Stefania”. Czy to była faktycznie najlepsza propozycja? Raczej nie. Ale ze względów politycznych i społecznych było niemal pewne, że Ukraina dostanie morze głosów od widzów, a i jury nie poskąpi im swojej empatii. I tak też było. Jeśli i w tym roku potwierdzą się przewidywania bukmacherów, zwycięstwo trafi do Szwecji, która jest bardzo utytułowanym eurowizyjnie państwem. Ten skandynawski kraj już 6 razy wygrywał Eurowizję. Najbardziej znany szwedzki triumfator to oczywiście ABBA, która w 1974 roku podbiła europejską scenę utworem „Waterloo”. Pamiętny szwedzki triumf to również 2015 roku i Mans Zelmerlow z piosenką „Heroes”. W tym roku Trzy Korony wysyłają do Liverpoolu kawałek „Tattoo”, wykonywany przez Loreen. Szwecja niemal rokrocznie jest w czołówce konkursu. Czy dziś przyjdzie pora na siódme zwycięstwo i zrównanie się z najlepszą w tej klasyfikacji Irlandią?
Bukmacherzy są raczej zgodni co do tego, że wygrana powędruje na północ Europy. Na drugim miejscu w ich notowaniach jest bowiem nieco zaskakująca fińska propozycja – Käärijä z piosenką „Cha Cha Cha”. Finowie zasłynęli w 2006 roku, gdy konkurs wygrał zespół Lordi z „Hard Rock Hallelujah”. Na eurowizyjnej scenie warto się czymś wyróżniać, a Finowie rozumieją to doskonale. Ich tegoroczny utwór jest tego najlepszym dowodem.
Ale jeśli jesteśmy już przy wyróżnianiu się, to nie sposób nie wspomnieć o chorwackiej piosence „Mama SC” wraz z całą towarzyszącą jej oprawą. Piosenka zaczyna się od niewymagających tłumaczenia słów „Mama kupiła traktora”. Całość jest czymś w rodzaju satyryczno-muzycznego show. Wielu doszukuje się tutaj nawiązań do Putina, szczególnie w słowach o „małym, gadzim psychopacie”. Czy grupa Let 3 może zrobić furorę w finale? Jeśli przygotowali jakieś niespodzianki na sobotni występ, to ich wysoka pozycja nie powinna stanowić dużego zaskoczenia.
Kogo jeszcze można upatrywać w czołówce konkursu? Na pewno sporo głosów z oczywistych względów dostanie Ukraina, a piosenka „Heart of Steel” wykonywana przez duet TVORCHI ma dość oczywisty przekaz. Podium dla naszych dzielnych sąsiadów zza wschodniej granicy jest jak najbardziej realnym scenariuszem.
Jednorożec, czyli „Unicorn” to z kolei piosenka izraelskiej wokalistki. Noa Kirel jest w czołówce notowań ekspertów. Trzeba przyznać, że 22-latka może rywalizować z Blanką o tytuł miss liverpoolskiej sceny, a piosenka jest całkiem udana.
Norwegia, Francja, Hiszpania i Włochy to kolejne kraje, których miejsce w czołowej dziesiątce nie będzie należało do niespodzianek. Na przeciwległym biegunie plasują się Portugalia i Albania, za zwycięstwo których można zgarnąć nawet 500-krotność stawki, a za miejsce w czołowej „15” ponad trzykrotność.
Przypomnijmy, że w finałowym koncercie zobaczymy 26 propozycji. Po 10 z każdego z dwóch półfinałów, a pozostałe 6 stanowi Ukraina (jako zwycięzca sprzed roku) i tzw. „Wielka Piątka”, czyli Francja, Hiszpania, Niemcy, Włochy i Wielka Brytania – to kraje, które w największym finansowym stopniu partycypują w tworzeniu produktu pod nazwą „Eurowizja”, a dokładniej w organizacji European Broadcasting Union. Ta piątka rokrocznie ma zagwarantowany udział w finale. Początek sobotniego show w Liverpoolu o 21:00. Na pierwszy ogień pójdzie Austria, zaraz potem Portugalia, Szwajcaria i Polska. Jako ostatni na scenie zaprezentują się współgospodarze, czyli Wielka Brytania. Status drugiego z gospodarzy ma bowiem Ukraina. Zwyczajowo to właśnie w kraju ubiegłorocznego zwycięzcy odbywa się kolejny konkurs, ale z oczywistych względów Eurowizja 2023 na Ukrainie nie byłaby możliwa.
Dla wielu Konkurs Piosenki Eurowizji to siedlisko kiczu, niskich walorów artystycznych i bardziej telewizyjne show aniżeli festiwal muzyczny. Nie da się jednak dyskutować z faktami. Na przestrzeni lat wiele muzycznych karier rozpoczęło się albo nabrało rozmachu właśnie dzięki eurowizyjnej scenie. I nie trzeba odwoływać się do ABBY – w 2021 rok konkurs w Rotterdamie wygrał włoski zespół Maneskin, którego piosenki „I Wanna Be Your Slave” czy „Gossip” słyszał już pewnie każdy, kto w swoim samochodowym radio słucha mainstreamowych rozgłośni. Rockowe brzmienie Maneskina to zresztą najlepszy pstryczek w nos tych, którzy kojarzą Eurowizję wyłącznie z plastikowym popem, przaśną estetyką i kolorowymi strojami. Choć my akurat nie mielibyśmy nic przeciwko, gdyby właśnie taka konwencja artystycznego wyrazu wygrała w tym roku…