Już w najbliższą środę rozpoczynają się III Igrzyska Europejskie. W tym roku gospodarzem będzie Kraków, choć formalnie wszystkie dyscypliny będą gościć w niemal całej Małopolsce, a także Wrocławiu, Chorzowie i Rzeszowie. Imprezę otworzy prezydent Andrzej Duda. Same igrzyska będą zestawieniem konkurencji olimpijskich, w których sukces będzie premiowany kwalifikacją do przyszłorocznej olimpiady w Paryżu, a także sportów bardziej egzotycznych.
Idea zorganizowania igrzysk europejskich, na wzór azjatyckich, afrykańskich czy panamerykańskich, po raz pierwszy narodziła się w połowie XX wieku, gdy przewodniczącym Europejskiego Komitetu Olimpijskiego był Jacques Rogge. Koncepcja zawodów zakładała rozgrywanie ich w roku przedolimpijskim, a udział w nich miał zapewniać kwalifikację do igrzysk olimpijskich. Wówczas jednak nie znaleziono w kalendarzu imprez sportowych w Europie miejsca dla zawodów skupiających wszystkie olimpijskie dyscypliny. Pomysł dojrzewał blisko dwie dekady, aby 8 grudnia 2012 roku powołać go do życia. Od razu zdecydowano, że pierwsze Igrzyska Europejskie odbędą się w 2015 roku w stolicy Azerbejdżanu, Baku, która była jedyną kandydaturą. Cztery lata później, po wycofaniu się Holandii z organizacji imprezy, gospodarzem igrzysk był Mińsk.
Multidyscyplinarna impreza sportowa, w której weźmie udział niemal 7000 zawodników z 48 krajów znacznie różni się od tradycyjnej olimpiady pod względem konkurencji. Wśród 29 dyscyplin, oprócz tradycyjnych olimpijskich takich jak lekkoatletyka, boks, kajakarstwo, badminton czy strzelectwo, mamy także wschodzące konkurencje olimpijskie jak choćby koszykówka 3×3. Poza tym podczas imprezy rozgrywanej w Polsce zobaczymy po raz pierwszy w historii sporty, o których istnieniu większość z Was albo nie miała pojęcia, albo pobieżnie słyszała, że istnieją. Na Igrzyskach Europejskich 2023 zadebiutują breakdance, padel, piłka ręczna plażowa, wspinaczka sportowa, skoki narciarskie na igielicie, muaythai oraz teqball. Jasne, o skokach narciarskich w Polsce słyszał każdy – od przedszkolaka do emeryta – ale czy słyszeliście o pozostałych dyscyplinach? Wiecie czym są i na czym polegają? No właśnie. To poznajmy kilka z nich.
Breakdance, cytując ś.p. Andrzeja Leppera to „taki taniec na głowie jakby ktoś nie wiedział”. Tak całkiem poważnie jest to najbardziej oryginalna dyscyplina sportu w programie Igrzysk, choć sceptycy nie traktują jej całkiem serio. A to błąd, bowiem breakdance, a w zasadzie breaking, jak oficjalnie została nazwana, znalazł się w programie Igrzysk Olimpijskich rozgrywanych w przyszłym roku w Paryżu. Zwycięzca konkurencji mężczyzn i kobiet uzyska kwalifikację do paryskiej imprezy. Szesnastu zawodników i zawodniczek zmierzy się w tzw. systemie round-robin, czyli każdy z każdym w czterech grupach. Po dwie najlepsze osoby z grupy powalczą w ćwiercfinałach, półfinałach i wreszcie w finale. Gdy pół wieku temu breakdance pojawił się na ulicach Stanów Zjednoczonych z pewnością nikt nie myślał, że w XXI wieku swoiste „bitwy” na taniec staną się sportem olimpijskim. W rywalizacji mężczyzn zobaczymy reprezentanta Polski – Igora „Wigora” Wypióra, brązowego medalistę Mistrzostw Europy. Wśród kobiet biało-czerwone barwy reprezentować będzie Paulina Starus.
Padel to dość widowiskowy sport rakietowy z pogranicza tenisa ziemnego i squasha. Pochodząca z Acapulco w Meksyku dyscyplina została spopularyzowana w Hiszpanii w połowie lat 70., stając się drugim po piłce nożnej najpopularniejszym sportem w tym kraju. Rozgrywana na otoczonym metalową siatką korcie o wymiarach 20×10 metrów dyscyplina wzięła swoją nazwę od słowa „paddle”, czyli z angielskiego wiosło. Wywodzi się ona od rakiety do padla, która była wykonywana z drewna i swoim kształtem przypominała łopatkę wiosła. Zasady gry są identyczne jak w tenisie – gra się do 2 wygranych setów. Rywalizacja toczona jest w parach deblowych lub mikstowych. Wśród reprezentantów Polski zobaczymy doskonale znanego kibicom tenisa Jerzego Janowicza, który wystąpi w parze z Marcinem Maszczykiem. Polscy padliści nie należą do faworytów w swojej konkurencji, ale głośno mówią o medalowym nastawieniu podczas Igrzysk.
Plażowa piłka ręczna jest bliźniaczo podobna do beach soccera. Trzech zawodników i bramkarz, piaskowe boisko o wymiarach 27×12 metrów z wyznaczoną linią pola bramkowego. Mecze trwają dwa sety po 10 minut, a każdy wygrany set to 1 punkt dla zespołu. Jeśli po dwóch setach jest remis, rozgrywany jest tzw. shoot-out – w najprostszym tłumaczeniu jest to seria rzutów karnych przypominających te rozgrywane w hokeju na lodzie lub dawne rzuty karne „sam na sam” z piłkarskiej MLS. Za bramkę przyznawany jest jeden punkt, jeśli był to „zwykły” gol, lub dwa, jeśli bramka była „spektakularna”, czyli zdobyta z wyskoku, z obrotem lub trafienie zaliczył bramkarz. Pierwszy turniej w plażową piłkę ręczną został rozegrany na plaży św. Antoniego we włoskiej Ponzy w 1992 roku. W turnieju zobaczymy obie nasze reprezentacje, które jednak nie należą do faworytów imprezy.
Coraz większą popularność zdobywa wspinaczka sportowa, głównie za sprawą sukcesów naszych reprezentantów i reprezentantek w jednej z trzech konkurencji. A są nimi: bouldering (wspinaczka na 4 metrową, pochyłą ścianę bez asekuracji liną), prowadzenie (zwane też wspinaczką na trudność, zawodnicy próbują wspiąć się na 15-metrową ścianę w ciągu 6 minut, używając liny, którą muszą po drodze przeciągać przez ekspresy) oraz wspinaczka na szybkość, czyli kto z dwóch zawodników pierwszy po „skałkach” osiągnie szczyt na 15-metrowej ścianie. W tej ostatniej konkurencji prym wiodą Polki, które będą faworytkami do końcowego triumfu – dwukrotna mistrzyni świata Aleksandra Mirosław oraz aktualna mistrzyni świata Natalia Kałucka. Wśród mężczyzn zobaczymy byłego mistrza świata z 2016 roku Marcina Dzieńskiego.
W Krakowie po raz pierwszy zobaczymy także muaythai, czyli tajski boks. Fani MMA w Polsce już pewnie zacierają ręce, ale spokojnie – w formacie Igrzysk Europejskich zawody rozgrywane są w ochraniaczach na piszczelach, łokciach oraz kaskach na głowie. Korzenie tajskiego boksu sięgają Azji, gdzie największy wkład w popularyzację tej dyscypliny miała Tajlandia. Walki toczone są wyłącznie w „stójce” w formule full-contact, gdzie ciosy zadaje się z pełną siłą. Stąd duża urazowość, ale i efektowność tego sportu. Punktowane są uderzenia kolanem, łokciem i pięścią oraz kopnięcia. Podobnie jak w tradycyjnej formule boksu walkę można wygrać na punkty, przez trzykrotne wyliczenie lub nokaut, a także wycofanie się z walki, niezdolność do obrony lub dyskwalifikację. Pojedynki trwają 5 rund po 3 minuty każda, zaś przerwa między rundami trwa minutę. W nawiązaniu do tradycji przed każdą walką zawodnik musi wykonać taniec „wai khru”, a przed i po zakończeniu walki należy podać sobie ręce.
Na koniec chyba najciekawsza dyscyplina – teqball, czyli w najprostszym tłumaczeniu tenis stołowy piłką nożną. Pewnie część z Was próbowała kiedyś zagrać piłką do „nogi” na marmurowym stole do ping ponga, które na polskich osiedlach nie były rzadkością. Właśnie tak zrodził się pomysł na teqballa, którego ojczyzną w 2014 roku zostały Węgry. Dwa lata później w Budapeszcie na charakterystycznie wygiętym stole z „siatką” z pleksy został zaprezentowany po raz pierwszy, a udział w jego promocji miał słynny Brazylijczyk Ronaldinho. Innymi ambasadorami tego sportu są m.in. Carles Puyol, Luis Figo czy Robert Pires. Mecz teqballa trwa do trzech wygranych setów. Każdy set rozgrywany jest do momentu zdobycia 12 punktów przez jednego z zawodników lub jedną z drużyn. Mamy dwie próby, aby wykonać skuteczny serwis, a zmiana serwisu następuje co cztery punkty. Piłkę należy odbić wykorzystując maksymalnie 3 dotknięcia ciałem (bez rąk), ale nie można dwukrotnie zagrać tą samą częścią ciała, ani w dwóch kolejnych „returnach” wykorzystać tej samej części ciała. Dość skomplikowane, ale niezwykle widowiskowe. Areną zmagań teqballowych będzie Rynek Główny w Krakowie.
Na kogo możemy liczyć podczas Igrzysk Europejskich? Wśród reprezentantów i reprezentantek Polski niewątpliwie największe szanse medalowe mają skoczkowie narciarscy. Trener Thomas Turnbichler posyła w bój najmocniejsze „karty” z Kamilem Stochem, Piotrem Żyłą i Dawidem Kubackim na czele. Oprócz nich z pewnością w gronie faworytów należy upatrywać kajakarek (Karolina Naja/Anna Puławska w K2, Naja/Puławska/Adrianna Kąkol/Dominika Putto w K4) i kanadyjkarek (Sylwia Szczerbińska/Julia Walczak w C2) oraz ich kolegę (Oleksij Koliadycz w C1), a także parę mieszaną (Szczerbińska/Aleksander Kitewski w C2). Duże oczekiwania związane z imprezą mają także polskie rugbystki w wersji 7-osobowej, aktualne mistrzynie Europy. Szanse medalowe widzimy także w boksie, gdzie z sukcesami radzą sobie Sandra Drabik i Elżbieta Wójcik. Podobnie w boksie tajskim – z ostatnich mistrzostw świata z brązowym medalem wróciła jedynie Sandra Bołkowska, ale rok wcześniej ze światowego czempionatu Polacy przywieźli 5 medali w tym 3 złote.
Naszą koronną dyscypliną na tego typu imprezach jest oczywiście lekkoatletyka, która zawsze znacząco wypełnia dorobek medalowy reprezentacji Polski. W tym gronie baczną uwagę będziemy zwracać na aktualnego mistrza olimpijskiego w rzucie młotem Wojciecha Nowickiego i jego koleżankę Malwinę Kopron, brązową medalistkę olimpijską. Wysoką formę prezentuje ostatnio Natalia Kaczmarek, biegaczka na 400 metrów. W jej przypadku liczymy nie tylko na dobry wynik indywidualny, ale także w sztafecie mieszanej. Z nazwisk mniej oczywistych pojawiają się młodzi-gniewni: oszczepnik Dawid Wegner, który regularnie rzuca powyżej 80 metrów, a to w Europie wynik ocierający się o brązowy medal, a także Filip Ostrowski, biegacz na 800 metrów, który w tym roku przez chwilę był liderem europejskiej listy. Od dyspozycji dnia zależy wynik skoczka o tyczce Piotra Liska oraz kulomiota Michała Haratyka. Obaj potrafią osiągnąć światowe wyniki, ale historia ich występów przeplata sukcesy z rozczarowaniami.
Kraków i Małopolska stoją przed ogromną szansą na promocję naszego kraju w Europie. Sprawnie zorganizowana impreza pozwala na modernizację obiektów sportowych, promocję nowych dyscyplin i zdrowego trybu życia, a także napędza turystykę. Szkoda jedynie, że pełnomocnikiem rządu do spraw organizacji igrzysk został minister Jacek Sasin. Wiemy, jakim kosztem organizowane są różne wydarzenia pod jego przewodnictwem. Życzymy sobie i wszystkim kibicom, abyśmy na przełomie czerwca i lipca mogli cieszyć się jedynie sukcesami naszych sportowców.