W każdym z ostatnich 10 sezonów Superligi układ na końcu był taki sam. Vive Kielce mistrzem, Wisła Płock wicemistrzem. Monolog Adasia Miauczyńskiego z początku filmu „Nic śmiesznego” mógł przez te lata stać się leitmotivem dla Nafciarzy. Wiecznie drudzy… Dziś jednak może być wielki dzień dla płockiego szczypiorniaka. O 19:15 finał sezonu. Święta wojna o mistrzostwo!
Sytuacja jest dość prosta. Na prowadzeniu w tabeli jest Vive, które ma 3 punkty przewagi nad Wisłą. Pierwszy mecz obu tych drużyn skończył się jednobramkowym zwycięstwem kielczan 27:26. Oznacza to ni mniej, ni więcej, a tyle, że dziś każde dwubramkowe zwycięstwo Wisły da jej mistrzostwo Polski. Pierwsze od 2011 roku i ósme w historii.
Oczywiście, łatwo mówić, a trudniej zrobić. Nie bez kozery Vive od lat nie znalazło pogromcy na krajowym podwórku i nie bez kozery pojawiało się w najważniejszych meczach Ligi Mistrzów. Ba, 6 lat temu kielczanie wygrali te rozgrywki, po legendarnym finale z Veszprem. Płocczanie mogli z zazdrością patrzeć na swojego wielkiego rywala. Nafciarze nawet gdy grali w Champions League, to bez takich sukcesów. Ostatnio jednak wypadli z elity.
Dzisiejszy mecz kończy cały sezon Superligi. Wszyscy zagrali już planowy komplet meczów, a do rozegrania pozostał tylko jeden mecz. Ten najważniejszy. Oddech wstrzymują nie tylko w Kielcach i Płocku, ale i całej Polsce. Ba, można by zaryzykować, że nawet w Europie, bo przecież Vive w tym sezonie czeka jeszcze Final Four Ligi Mistrzów, a Wisłę Final Four Ligi Europejskiej. Notabene mistrzowie Polski swojego rywala w półfinale poznają dziś. Nafciarze już wiedzą, że zagrają z Benficą. Oprócz tego za 11 dni odbędzie się jeszcze finał Pucharu Polski, w którym – co za niespodzianka – Vive zagra z Wisłą. W tych rozgrywkach także trwa całkowita dominacja ekipy ze Świętokrzyskiego. Od 2009 Puchar Polski nieprzerwanie jest w Kielcach.
By Wisła myślała o skutecznym planie detronizacji Vive, dziś musi zagrać bezbłędnie, na maksimum swoich możliwości. Dużo zależeć może od postawy Adama Morawskiego, golkipera Nafciarzy. Żegna się on z płocką publicznością, bo od nowego sezonu reprezentować będzie barwy MT Melsungen z Bundesligi. Jednak na koniec może dać Wiśle tytuł. Warunek? Musi zagrać z Vive dużo lepiej niż w poprzednich starciach, gdy nie stanowił podpory dla wiślackiej defensywy. Bez dobrej postawy bramkarza powstrzymanie jednej z najlepszych ofensyw w Europie nie będzie możliwe. Nawet mając na uwadze zauważalny progres wicemistrzów Polski w grze obronnej, który dokonuje się pod batutą trenera Xaviego Sabate.
Stawka meczu jest ogromna, zainteresowanie fanów, co oczywiste, również. A smaczku dzisiejszej „świętej wojnie” dodaje fakt, że obie drużyny nie mogły dojść do porozumienia w sprawie terminu meczu. Kielczanom nie pasowało granie pomiędzy ćwierćfinałami Ligi Mistrzów. Wisła proponowała swoje terminy, które Vive odrzucało. Koniec końców termin meczu ustalić musiał odgórnie Komisarz Ligi. Wybrał 24 marca, choć w Płocku spotkało się to z krytyką. Półfinałowy mecz Ligi Europejskiej z Benficą już za 4 dni…
Tałant Dujszebajew, od kiedy pojawił się w Polsce, nie przegrał na krajowym podwórku żadnego trofeum. Czy dziś przyjdzie przysłowiowa kryska na Matyska? Mimo płynących ze wszystkich stron pochwał pod adresem Wisły, faworytem pozostaje Vive. Obrońcy tytułu pokonali w tym sezonie już Barcelonę czy PSG, a w ćwierćfinale przejechali się po Montpellier. Nikogo nie zdziwiłoby, gdyby poszli w ślady siatkarskiej Zaksy Kędzierzyn-Koźle, zdobywając potrójną koronę…