Już dzisiaj rusza 41. edycja koszykarskich Mistrzostw Europy. We wrześniowym czempionacie, po raz siódmy z rzędu, udział weźmie także kadra Polski. Tytułu bronią Słoweńcy, ale chętnych do mistrzostwa nie brakuje, a faworyzowane reprezentacje obsadzone są wielkimi nazwiskami.
Kibice koszykówki na Starym Kontynencie czekali na mistrzowską imprezę długie 5 lat. Najpierw FIBA (Światowa Federacja Koszykówki – red.) zmieniła dwuletni cykl turnieju na czteroletni, a później zaplanowane na 2021 rok mistrzostwa zostały przełożone z uwagi na przesunięte o rok z powodu pandemii Igrzyska Olimpijskie w Tokio. W czempionacie wezmą udział 24 zespoły podzielone na cztery grupy. Faza grupowa turnieju zostanie rozegrana w czterech krajach: Gruzji, Niemczech, Włoszech i Czechach. Faza pucharowa przeniesie się już w jedno, konkretne miejsce – areną zmagań od 1/8 finału będzie niemal 15-tysięczna Mercedes-Benz Arena w Berlinie. Turniej potrwa do 18 września, kiedy to zostanie rozegrany mecz finałowy.
W grupie A zmierzą się gospodarze z Gruzji, a także Hiszpania, Bułgaria, Turcja, Czarnogóra oraz Belgia. Wszystkie spotkania tej grupy zostaną rozegrane w specjalnie zbudowanej z myślą o tym turnieju Tbilisi Arenie, mogącej pomieścić niemal 10 tysięcy kibiców. Bezdyskusyjnymi faworytami tej grupy są Hiszpanie. Podopieczni trenera Sergio Scariolo to brązowi medaliści poprzedniego Eurobasketu oraz aktualni mistrzowie świata. Drużyna z Półwyspu Iberyjskiego choć jest w fazie przebudowy, nadal rozpatrywana jest jako jeden z kandydatów do końcowego triumfu w całej imprezie. W hiszpańskiej drużynie znajdziemy aż 3 zawodników z NBA. Są nimi bracia Willy (New Orleans Pelicans) i Juancho Hernangomez (Toronto Raptors) oraz młody-gniewny Usman Garuba (Houston Rockets). Bogatą przeszłość z gry za oceanem ma także weteran Rudy Fernandez. Sporą stratą jest brak Sergio Lulla, który nabawił się urazu mięśnia przywodziciela w meczu eliminacji do Mistrzostw Świata z Islandią, tuż przed wyjazdem do Gruzji.
Szyki spróbują im pokrzyżować Turcy. Drużyna prowadzona przez Ergina Atamana dawno nie miała tak mocnego zestawienia. Eksperci proponują skierować oczy kibiców na Alperena Senguna z Houston Rockets. 20-letni center ma za sobą udany sezon w NBA. Wspierać go będą Cedi Osman z Cleveland Cavaliers i Furkan Korkmaz z Philadelphia 76ers. Reżyserem gry tureckiego zespołu będzie naturalizowany Amerykanin Shane Larkin, zwycięzca z Anadolu Efes Stambuł dwóch ostatnich edycji Euroligi i jeden z najlepszych rozgrywających w Europie. O pozostałe dwa miejsca bój może być zacięty. Na straconej pozycji nie są Gruzini. Gospodarzom w takich turniejach lubią „pomagać” ściany, ale kontuzja barku Tornike Szengelii (Virtus Bolonia) w starciu el. do MŚ z Holandią wyklucza go z udziału w mistrzostwach. To spore osłabienie kadry Gruzji. Czarnogórcy w ostatniej chwili zastąpili w turnieju Rosję. Mają dość młody zespół z rosłym środkowym, Marko Simonoviciem z Chicago Bulls. Bułgarzy nie grali w Eurobaskecie od 11 lat, ale mając w składzie Aleksandara Vezenkova z Olympiakosu Pireus będą w stanie powalczyć o wyjście z grupy. W tej nieco odstają Belgowie, którzy bez wielkich gwiazd potrafili w eliminacjach ograć na własnym terenie Litwę.
Zmagania w grupie B będą toczyć się w niemal 20-tysięcznej Lanxess Arena w Kolonii. Mamy tu do czynienia z typową grupą „śmierci” – gospodarze Niemcy, Słowenia (obrońca tytułu), Francja (trzecia drużyna mundialu i wicemistrz olimpijski), Litwa, Węgry oraz Bośnia i Hercegowina. Dwie ostatnie drużyny są skazane na pożarcie, mimo że w składzie Bośniaków znajdziemy reprezentanta NBA, Jusufa Nurkicia z Portland Trail Blazers. Pozostałe cztery drużyny mają medalowe oczekiwania przed startem imprezy. Słoweńcy prowadzeni przez gwiazdę NBA, Lukę Dončicia (Dallas Mavericks) będą chcieli potwierdzić swoją dominację, a skład mają niezwykle mocny. Goran Dragić (Chicago Bulls) i jego młodszy brat Zoran (krótki epizod w NBA), Vlatko Čančar (Denver Nuggets) czy nowy nabytek koszykarskiej Barcelony, Mike Tobey mogą zagwarantować Słowenii kolejny medal. Mamy tu także polski akcent – zmiennikiem Tobeya na pozycji centra będzie środkowy Anwilu Włocławek, Žiga Dimec.
Chrapkę na medal mają także Francuzi, których roster jest równie mocny. Evan Fournier (New York Knicks) i Rudy Gobert (Minnesota Timberwolves) są motorami napędowymi drużyny Vincenta Colleta. Drugą „wieżą” pod koszem obok Goberta będzie Vincent Poirier z Realu Madryt, a pierwiastek młodości może tchnąć młody rozgrywający Oklahoma City Thunder, Theo Maledon. Litwini z kolei są głodni sukcesu, bowiem od 7 lat nie przywieźli medalu z żadnej imprezy. Głosy z Wilna donoszą, że wreszcie wspólny język znaleźli Domantas Sabonis (Sacramento Kings) i Jonas Valančiunas (New Orleans Pelicans). Wsparciem dla gwiazd będzie młodzież czekająca na wielką szansę za oceanem. Ignas Brazdeikis i Rokas Jokubaitis zostali wybrani w drafcie, ale kontynuują swoje kariery w Europie. Jokubaitis otrzymał w tym roku nagrodę Rising Star dla najbardziej perspektywicznego zawodnika Euroligi. Na koniec trzeba wspomnieć o Niemcach, którzy w 1993 roku jako gospodarz wygrali Mistrzostwa Europy. Dennis Schröder (Houston Rockets) u boku Daniela Theisa (Indiana Pacers) i Franza Wagnera (Orlando Magic) będzie próbował powtórzyć sukces swojej reprezentacji sprzed niemal 30 lat.
W grupie C gospodarze – Włosi – ugoszczą swoich rywali w 12-tysięcznej hali Mediolanum Forum, która zapach wielkiego basketu zna doskonale. Mediolański obiekt gościł w 2014 roku Final Four Euroligi. Oprócz Włochów w zobaczymy także Grecję, Chorwację, Ukrainę, Wielką Brytanię i Estonię. „Azzurri” otrzymali potężny cios przed samym startem turnieju. Ich lider, Danilo Galinari (Boston Celtics) doznał rozdarcia łąkotki w lewym kolanie podczas sparingu z Gruzją. Nowym bohaterem Włochów ma być Simone Fontecchio, który w lipcu podpisał dwuletni kontrakt z Utah Jazz. Na straconej pozycji wydają się być ekipy Wielkiej Brytanii oraz Estonii, w której składzie mamy aż dwóch reprezentantów Energa Basket Ligi – Matthiasa Tassa (MKS Dąbrowa Górnicza) i Janariego Jõessara (Anwil Włocławek). Obie reprezentacje grają bez gwiazd, ale potrafią spłatać figla. Brytyjczycy w kwalifikacjach dwukrotnie ograli Niemców i raz Francuzów, zaś Estonia potrafiła pokonać Włochów.
Czas na crème de la crème. Chorwaci nie zdobyli medalu od 1995 roku i nigdy nie wiadomo czego się po nich spodziewać. Mają w tym roku świetny skład, ale nie takie chorwackie rostery potrafiły zawodzić. Tym razem ma być inaczej. Dowodzona przez Bojana Bogdanovicia (Utah Jazz) ekipa jest mocna – Dario Šarić (Phoenix Suns), Ivica Zubac (LA Clippers), Mario Hezonja (ponad 300 meczów w NBA) to kręgosłup tej kadry. Interesującym nazwiskiem jest zmiennik Zubaca, 21-letni Karlo Matković, który występem na Eurobaskecie chce pokazać nowoorleańskim Pelikanom, że popełnili błąd nie zgłaszając go do NBA po tegorocznym drafcie. Polskim akcentem w składzie Chorwatów jest świeżo upieczony Mistrz Polski ze Śląskiem Wrocław, Ivan Ramljak. Szyki w meczu grupowym będą chcieli im pokrzyżować Grecy, którzy w tegorocznym czempionacie są typowani jako jedni z faworytów do złota. Tercet braci Antetokounmpo – Giannis, Thanasis (obaj Milwaukee Bucks) oraz Kostas (ASVEL Basket) chcą powtórzyć sukces Grecji z 2005 roku. A maja u boku solidnych żołnierzy. Na rozegraniu świetni Nick Calathes (Barcelona) i Kostas Sloukas (Olympiacos), zaś na obwodzie Tyler Dorsey, który chce w tym roku spróbować wywalczyć miejsce w NBA w barwach Dallas Mavericks. W cieniu faworytów pozostają Ukraińcy ze Sviatoslavem Mykhailukiem (Toronto Raptors) i Oleksyiem Lenem (Sacramento Kings), którzy chcieliby powtórzyć wynik z 2013 roku, kiedy na Eurobaskecie doszli do ćwierćfinału.
Grupa D zagości w praskiej O2 Arena, mogącej pomieścić ponad 16 tysięcy widzów. Gospodarze, Czesi, będą pierwszym rywalem Polaków podczas nadchodzącego turnieju. Oprócz nich w grupie znajdują się również Izrael, Finlandia, Holandia oraz Serbia. Oprócz Serbów pozostała stawka wydaje się być mocno wyrównana. Czesi do ostatniej chwili będą czekali z ogłoszeniem składu, bowiem Tomaš Satoranski (Barcelona, wcześniej prawie 400 gier w NBA) oraz Vit Krejči (Oklahoma City Thunder) zmagają się z urazami i nie wiadomo czy zdążą na inaugurację. Niespodziankę chcą sprawić Finowie, których do boju poprowadzi Lauri Markkanen (Cleveland Cavaliers). My zachęcamy do zwrócenia uwagi na gracza amerykańskiej ligi uniwersyteckiej, 18-letniego Miro Little, najmłodszego gracza turnieju. Nie można lekceważyć Holendrów, którzy w eliminacjach do turnieju wyprzedzili Turcję, ale wobec kontuzji znanego z występów w PLK Yannicka Franke ich występ będzie zagadką. Solidnie wygląda zespół Izraela, z którym Biało-Czerwoni walczyli w eliminacjach do Mistrzostw Świata. Na Eurobasket trener Guy Goodes zabiera mistrzów świata do lat 20 – Deniego Avdiję (Washington Wizards) i Yama Madara (Partizan Belgrad). Wsparci weteranami Guyem Pninim (mistrz Euroligi 2014) i Galem Mekelem (epizod w NBA) mogą myśleć o pewnym awansie do dalszych gier. Czarny koń?
W naszej grupie niebitym faworytem jest Serbia, która głośno mówi o złotym medalu mistrzostw. Serbowie to taki Adaś Miauczyński koszykówki – na poprzednim Eurobaskecie drudzy, na Igrzyskach w Rio de Janeiro drudzy, na Mistrzostwach Świata w Hiszpanii drudzy. Tym razem sytuacja jest zgoła inna. Nikola Jokić (Denver Nuggets) to od 2 lat MVP NBA. Jest jeszcze lepszym zawodnikiem, niż był na poprzednich turniejach z Serbią. Wydaje się, że jego koledzy wreszcie dojrzeli do wielkich sukcesów. Jest przecież kapitan Nemanja Bjelica (Golden State Warriors), jest utalentowany Filip Petrušev, jest Nikola Kalinić (Barcelona) oraz znakomity rozgrywający, dwukrotny mistrz Euroligi, Vasilije Mičić, który powinien uporać się z urazem stawu skokowego przed startem turnieju. No i przede wszystkim jest architekt, Svetislav Pešić – mistrz Europy z reprezentacją Niemiec z 1993 roku, oraz mistrz Europy 2001 i mistrz Świata 2002 z kadrą Jugosławii. Jeden z najbardziej utytułowanych trenerów europejskiej koszykówki wraca, aby dać Serbii złoto.
Co na to Biało-Czerwoni? Wszyscy chcielibyśmy, aby Eurobasket był tak udany jak ostatnie Mistrzostwa Świata, w których reprezentacja Polski dotarła do ćwierćfinału. Jednocześnie wszyscy boimy się, że zespół trenera Igora Miličicia skompromituje się tak jak w eliminacjach do kolejnego koszykarskiego mundialu. Jakie jest prawdziwe oblicze kadry? Na to nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale przedturniejowe sparingi z Grecją, Turcją i Gruzją oraz eliminacyjne mecze z Chorwacją i Austrią pokazały zalążki potencjału tej drużyny. Kibice, którzy przed miesiącem wieszczyli reprezentacji sromotną klęskę, na nowo rozpalili swe nadzieje, bo „może jednak uda się wyjść z grupy”?
Zadanie nie będzie należało do prostych, bowiem nasz zespół nie jedzie do Pragi w najmocniejszym składzie. Z gry w Eurobaskecie zrezygnował świeżo upieczony zawodnik San Antonio Spurs, Jeremy Sochan, choć słowo „zrezygnował” niekoniecznie musi być zgodne z prawdą. W oficjalnej informacji czytamy, że decyzja o pozostaniu za oceanem została podjęta wspólnie w porozumieniu z klubem, agentem i rodziną. Na parkiecie nie zobaczymy również Adama Waczyńskiego, który ponad rok temu podjął decyzję o rezygnacji z gry w reprezentacji Polski, po konflikcie z trenerem Mike’iem Taylorem i Polskim Związkiem Koszykówki w osobie prezesa Radosława Piesiewicza. „Waca” od ośmiu lat jest mocnym punktem zespołów hiszpańskiej ligi ACB. Trzecim nieobecnym jest Marcel Ponitka, który pozostaje w otwartym konflikcie z kapitanem reprezentacji i jednocześnie swoim… bratem (!!!) Mateuszem. Obaj są skłóceni ze sobą od dawna i miejsce w reprezentacji mogło znaleźć się tylko dla jednego z nich.
Dla trenera Igora Miličicia to ostatnia szansa na uratowanie twarzy i swojego pomysłu na reprezentację. To co udawało się w Energa Basket Lidze nie jest do końca skuteczne na arenie międzynarodowej. Eksperymenty personalne w kwalifikacjach do Mistrzostw Świata skutkują naszą nieobecnością na przyszłorocznym światowym czempionacie. „Moim celem na Eurobasket jest bycie czarnym koniem turnieju i sprawienie, by wszyscy uwierzyli, że możemy sprawić niespodziankę. Wszyscy gracze wiedzą co robić. Mam nadzieję, że taktyczna spójność i twarda obrona będą naszym znakiem rozpoznawczym podczas tej imprezy.” – zadeklarował trener Biało-Czerwonych. To właśnie w skutecznej obronie eksperci widzą klucz do wyjścia naszej drużyny z grupy.
Tegoroczny Eurobasket będzie nie tylko starciem najlepszych drużyn Starego Kontynentu, ale również pojedynkiem liderów i gwiazd NBA. Jokić, Giannis czy Dončić? A może ktoś zupełnie inny poprowadzi swój zespół do złota? Czekają nas niemal trzy tygodnie koszykarskich emocji, a startujemy już o 13:30 meczem Hiszpania – Bułgaria. Polacy pierwszy mecz zagrają jutro o 17:30 z gospodarzami grupy D, Czechami.