Koszykówka 3×3 zyskuje coraz większą popularność w Polsce. Niedawno była tylko reprezentacja mężczyzn, ale warto mówić też o kobiecych sukcesach, które zaczynają się pojawiać. Polki zdobyły właśnie wicemistrzostwo świata w MŚ U-23.
Najsłynniejszą polską zawodniczką jest 31-letnia Aldona Morawiec, niska skrzydłowa, która niegdyś występowała na boiskach normalnej koszykówki w zespole Arki Gdynia. Od jakiegoś czasu skupia się jednak na odmianie 3×3, gdzie jest najważniejszą postacią reprezentacji i zdobywa w niej najwięcej punktów. Polki uczestniczą w tzw. World Tourze. Oczywiście, że dużo więcej mówią nam nazwiska takie jak Przemysław Zamojski czy też Mateusz Szlachetka i panowie mają na koncie większe sukcesy, jak choćby mistrzostwo świata U-23, które zostało wywalczone przed rokiem. Prym wiedli tam zwłaszcza Szlachetka i zbierający wiele piłek pod koszem Adrian Bogucki. Z powodzeniem przeszli od etapu juniora do etapu seniora. Panie nie mogły się pochwalić takimi świetnymi wynikami zarówno w seniorskich rozgrywkach jak i juniorskich, ale pomału zaczęły pokazywać się na większej scenie.
MŚ U-23 kobiet odbyły się w Polsce, a konkretnie na Placu Zamkowym w Lublinie. To też pokazuje, że ta dyscyplina cieszy się u nas sporym zainteresowaniem z uwagi na swoją efektowność i nieprzewidywalność, a przede wszystkim dynamikę akcji. Reprezentowały nasz kraj: Julia Bazan, Aleksandra Pszczolarska, Bożena Puter i Aleksandra Zięmborska. Po drodze rozegrały kilka naprawdę emocjonujących spotkań, co jest zresztą normą w koszykówce 3×3. Faza grupowa, półfinał, finał… wszystkie te etapy to dla Biało-Czerwonych jakiś rollercoaster, żaden z nich nie miał przebiegu ułożonego od A do Z pod dyktando jakiejś drużyny. Polki wygrały pięć spotkań i przegrały dwa. To bilans końcowy, który dał im finalnie srebrny medal. Emocje były jednak już na początku, podczas awansu z fazy grupowej w okolicznościach, które trudno sobie wyobrazić i trzeba je po prostu zobaczyć.
Polki miały na koncie dwie wygrane (z Grecją i Tunezją) oraz porażkę po dogrywce z Litwą. Potrzebowały wygrać pięcioma punktami z reprezentacją Niemiec. Jeśli to by się nie udało, to podzieliłyby losy swoich kolegów i odpadły w fazie grupowej. Potrzebny był zatem… cud, który realnie się wydarzył! Przy stanie 17:17 wydawało się, że wszystko jest już stracone. Nie dość, że Polki nie mogły już stracić żadnego punktu, to jeszcze musiały kombinować tak, żeby ostatni rzut był koniecznie za dwa, bo inaczej nie dałoby się osiągnąć 22 punktów. Normalnie to suma 21 oczek kończy mecz. Tutaj trzeba było to załatwić inaczej. Aleksandra Zięmborska trafiła za dwa, zatem Polki prowadziły 19:17.
A później… przytrafiło się coś przedziwnego. Niemka jakby specjalnie sfaulowała niesportowo i Ola Pszczolarska miała dwa rzuty osobiste + piłkę dla Polski. Wiedziała jednak, że nie może obu trafić, bo będzie 21:17, a to nic nie da. Trafiła pierwszego, a później zrobiła specjalnego “niedolota”. Nirestety jednak Polkom nie udało się trafić za dwa, posiadając piłkę. Niemki… znów sfaulowały. Julia Bazan rzuciła zdecydowanie mniej “przypałowo” niż jej koleżanka, ale też tak, żeby nie trafić. Polki miały znów piłkę, bo był to faul nr 11, a to zawsze dwa wolne i piłka w posiadaniu. Wtedy Zięmborska trafiła z niesamowitej pozycji, odchyliła się i rzuciła takim dziwnym łukiem, ale… najważniejsze, że wpadło. Sensacja. 22:17 i awans do ćwierćfinału, kosmos.
Dalej też było dużo emocji. W ćwierćfinale Polki rozprawiły się z Japonkami, ale tam punktów było jak na lekarstwo. Mecz zakończył się skromniutkim 11:8. Z Chinkami przegrywały 13:15 na 25 sekund przed końcem, ale za dwa punkty trafiła Ola Pszczolarska, co oznaczało dogrywkę. Później znów bohaterką była Zięmborska, autorka aż 11 punktów w półfinale, w tym najważniejszego, który dał awans do finału. W przypadku remisu trzeba uzyskać w dogrywce dwa punkty przewagi. Zięmborska nie trafiła spod kosza, ale zebrała i poprawiła, a to dało wynik 17:15. Finał to kolejna dogrywka, tym razem z Holenderkami. Tam też była dramaturgia, ale na nasze nieszczęście… w drugą stronę. Polki na minutę i 40 sekund przed końcem prowadziły 15:12, ale Holenderki przejęły inicjatywę. Dopiero rzut Zięmborskiej na dwie sekundy przed końcem dał dogrywkę. Dogrywka już do niej nie należała. Przestrzeliła dwa rzuty osobiste przy stanie 17:18 i to pogrążyło naszą kadrę. Van Kruistum pokazała jak należy taką okazję wykorzystać i to ona dała Holandii złoto.
To i tak był fantastyczny turniej w wykonaniu Polek! Ogólnie Zięmborska rzuciła w trakcie turnieju 54 punkty, co było drugim indywidualnym wynikiem całych mistrzostw.