Pora na drugą batalię skoczków podczas Mistrzostw Świata w Planicy. Po pierwszej nasze apetyty są rozbudzone, a wyniki czwartkowych kwalifikacji i poprzedzającej je serii próbnej tylko nasiliło to uczucie. Mówiąc wprost – czekamy na medal. A może medale? W piątek konkurs indywidualny, w sobotę drużynówka.
Środowe treningi podziałały na nas mocno uspokajająco. Nasi skakali przeciętnie. Najlepszy z Polaków był Kamil Stoch, który skakał równo i dobrze, ale w żadnym z trzech treningów nie wskoczył na podium. Gdyby uśrednić jego trzy noty – również nie łapałby się do czołowej trójki. Dawid Kubacki i Piotr Żyła skakali słabo. Najwyraźniej Polacy potraktowali jednak środowe spotkanie na Bloudkovej Velikance w kategoriach rozruchu. W czwartek zobaczyliśmy bowiem już inną ekipę.
Serię próbną wygrał Kubacki, Żyła był trzeci, a w czołowej dziesiątce znalazł się jeszcze… Aleksander Zniszczoł (8.). Słabiej skoczył Stoch. Jednak jeśli ktoś martwi się o formę naszego arcymistrza, to już w kwalifikacjach wrócił do dalekiego latania – poszybował na 136 metr i zajął 3. miejsce w serii kwalifikacyjnej. Mimo sporo krótszego skoku drugi był Kubacki, a serię tę wygrał Timi Zajc.
Zajc i Anze Lanisek, czyli reprezentanci gospodarzy, spisują się w Planicy znakomicie. W seriach treningowych i kwalifikacjach zawsze są w czołówce. Inna sprawa, że czołówka jest bardzo szeroka i prawdopodobnie o podziale medali zdecydują detale. Chętnych jest cała plejada – oczywiście jest wśród nich Halvor Egner Granerud, który w środę spisywał się świetnie, w czwartek już gorzej. Niemcy i Austriacy są mocni, dobrze skacze Ryoyu Kobayashi, czwarty w kwalifikacjach był Johann Andre Forfang. Doprawdy ciężko wskazać, kto w sobotni wieczór zgarnie złoto. My oczywiście liczymy na któregoś z biało-czerwonych. Wydaje się, że największe szanse ma Kubacki, choć przebłysk Żyły czy kolejne dalekie próby Stocha nie będzie raczej wielką niespodzianką. Każdy z naszych pokazał już w Planicy swój potencjał.
Wobec dobrych skoków czwartego, czyli Zniszczoła, daje nam to również potężny zastrzyk optymizmu przed sobotnią rywalizacją drużynową. Ale już dziś można z dużą dozą pewności stwierdzić, że będzie to konkurs „na żyletki”. Gdyby wyniki kwalifikacji przeliczyć na konkurs drużyn, to zwycięzców, czyli Słoweńców od piątych Niemców dzieliłoby zaledwie 15 pkt! Austriacy byliby drudzy, Polacy trzeci, Norwegowie czwarci. Z kolei analizując wyniki serii próbnej – tutaj wygraliby biało-czerwoni. Niewątpliwie jednak w sobotę na słoweńskim obiekcie stoczona zostanie zacięta walka, a jeden błąd lub słabszy skok któregoś z zawodników może być gwoździem do trumny całej reprezentacji.
Przed dwoma laty w Oberstdorfie triumfował Stefan Kraft, wyprzedzając Roberta Johanssona i Karla Geigera. Najlepszy z Polaków był Żyła, który zajął 4. miejsce. W drużynówce biało-czerwoni zajęli 3. miejsce, z niewielką stratą do drugich Austriaków. Za słabo skakał Andrzej Stękała, by marzenia o złocie czy srebrze mogły się ziścić.
Początek dzisiejszej indywidualnej konfrontacji o 17:30. Już o 16:00 odbędzie się seria próbna. W sobotę o 15:30 seria próbna, a 16:30 początek rywalizacji drużynowej. Rekordzistą Bloudkovej Velikanki jest Peter Prevc, który prawie 10 lat temu skoczył na niej aż 142 metry. W środę podczas treningi Prevc zanotował jednak tutaj fatalnie wyglądający upadek i dziś kibice bardziej martwią się o jego zdrowie, a nie o jego rekord skoczni. Były zdobywca Kryształowej Kuli na szczęście prawdopodobnie wyjdzie jednak z tego bez większego szwanku – pierwsze doniesienia ze szpitala są optymistycznie i mówią jedynie o wstrząśnieniu mózgu.