Skip to main content

Na półmetku Turnieju Czterech Skoczni nic nie zapowiada, by ktokolwiek był w stanie zagrozić Halvorowi Egnerowi Granerudowi. Norweg wygrał noworoczny konkurs w Garmisch-Partenkirchen i zrobił to w znakomitym stylu.

Nadzieję na odrobienie części strat do lidera dała seria kwalifikacyjna, w której Granerud zajął 4. miejsce. Do tej pory wszystkie jego skoki w Turnieju Czterech Skoczni, łącznie z próbami treningowymi, były najlepsze. Kwalifikacje do zawodów w Ga-Pa pokazały jednak ludzką twarz lidera turnieju. Wykorzystał to Dawid Kubacki, który wygrał sylwestrową próbę generalną w Ga-Pa.

Ale konkurs to już zupełnie inne rozdanie i znów Granerud wskoczył na swój topowy poziom, do którego rywale nie są w stanie doskoczyć. Po pierwszej serii Norweg prowadził o 0.6 pkt z Anze Laniskiem. Na dalszych miejscach byli Dawid Kubacki i Piotr Żyła, a zatem nasi faworyci Turnieju Czterech Skoczni. W pierwszej dziesiątce zmieścił się jeszcze Kamil Stoch, a na słowa uznania zasłużył ponadto Paweł Wąsek, który zajmował 13. miejsce po pierwszej serii. Na jednym skoku zabawę zakończył Stefan Hula, który rywalizował w parze KO z… Granerudem. Różnica noty łącznej obu panów wynosiła ponad 60 punktów, co mówi samo za siebie. Hula skończył konkurs na 47. miejscu.

Kubacki i Żyła byli więc w niezłej pozycji do ataku, ale mieli też świadomość, że przed nimi są znakomici skoczkowie, mający na dodatek niemałą zaliczkę po pierwszej serii – około 6 pkt to przy tak wysokim poziomie dużo.

I niestety, w drugiej serii większość naszych zawodników pogorszyła swoje lokaty. Wąsek spadł na 22. miejsce, notując marny skok na 126 metrów. Kamil Stoch osunął się minimalnie – z 8. na 9. miejsce. Nasz mistrz był jednak zadowolony ze swoich dwóch powtarzalnych, dobrych prób. Na 6. miejsce spadł Żyła – skoczył 134.5 metra, ale lądowanie nie było w tym wypadku za dobre, co kosztowało „Wiewióra” parę punktów. Wyprzedzili go Jan Hoerl i Manuel Fettner.

Po Żyle na obniżonej o dwie platformy belce pojawił się Kubacki. Lider Pucharu Świata nie zawiódł. Przeskoczył zieloną linię o ładnych parę metrów i było jasne, że nie tylko obejmie prowadzenie, ale też rzuca wyzwanie dwóm najlepszym zawodnikom po pierwszej serii. Wskazywała na to również łączna nota 294.4. Gdy jednak wydawało się, że Kubacki zawiesił poprzeczkę naprawdę bardzo wysoko, okazało się, że to jeszcze nie koniec dalekich lotów.

Lanisek wprawdzie skoczył krócej, ale 137 metrów w zupełności wystarczyło do utrzymania przewagi z pierwszej serii. Słoweniec pokonał Polaka o 2.9 pkt. Na belce zameldował się więc ostatni zawodnik konkursu. Lider i faworyt. Granerud. Po raz kolejny pokazał, że jest absolutnie nieosiągalny dla rywali, jeśli tylko skacze bezbłędnie. Poszybował na 142 metry i choć miał ciut lepsze warunki, to nie zmienia to faktu, że samą odległością znokautował przeciwników. Laniska pokonał o ponad 6 pkt, Kubackiego o ponad 9. Wygrał drugi z czterech konkursów i powoli może szykować miejsce na półce z trofeami na Złotego Orła.

Przewaga zwycięzcy Pucharu Świata 2020/21 nad drugim Kubackim wynosi prawie 27 punktów. Nad trzecim Żyłą ponad 40. To już przepaść. Kubacki musiałby wznieść się na niewyobrażalne wyżyny, albo po prostu liczyć na jedną kompletnie zawaloną próbę rywala. W innym wypadku raczej ciężko liczyć na odmianę losu. W czołowej dziesiątce TCS jest jeszcze Stoch (8.). Trudno więc narzekać na formę biało-czerwonych. Po prostu jeden z rywali jest obecnie w innej lidze i widać to było już w Oberstdorfie.

Ale to wciąż tylko sport, a Granerud to tylko człowiek. Jest wielki od trzech sezonów, a jednak do tej pory nie stał nawet na podium klasyfikacji generalnej niemiecko-austriackiej imprezy. Czy w Innsbrucku i Bischofshofen wytrzyma mentalnie rosnącą presję? O formę sportową martwić się na pewno nie musi.

Related Articles