Skip to main content

Zakończony w sobotę Turniej Czterech Skoczni będzie wspominany z kilku powodów. Pierwszym i najbardziej oczywistym jest rzecz jasna triumf Ryoyu Kobayashiego, który dokonał tego po raz trzeci w karierze i wszedł do dość wąskiego, elitarnego grona. Japończyk ma dopiero 27 lat i niewykluczone, że marzy mu się wyrównanie lub pobicie rekordu Janne Ahonena.

Przypomnijmy, że Fin wygrał Vierschanzentournee aż pięć razy. Cztery razy dokonał tego legendarny Jens Weissflog. Wśród tych, którzy zrobili to trzy razy, poza Kobayashim, są Helmut Reckangel, Bjoern Wirkola i oczywiście Kamil Stoch. Nasz wybitny skoczek w teorii może jeszcze poprawić ten rezultat, bo wciąż nie zakończył kariery, ale patrząc na obecną formę polskich skoczków, wydaje się to skrajnie mało prawdopodobne. Kobayashi jest jeszcze stosunkowo młody, a na formę nie narzeka. Kto wie, co będzie za kilka lat.

KATASTROFA GRANERUDA
Za rok to Kobayashi będzie występował w roli obrońcy trofeum, z którą nie poradził sobie w tym roku Halvor Egner Granerud. To jednak raczej nie kwestia presji oczekiwań, a po prostu kiepskiej formy. Granerud od początku sezonu skacze słabo i nierówno. Efekt? W dwóch pierwszych konkursach 72. Turnieju Czterech Skoczni nie załapał się nawet do drugiej serii. Lepiej było w austriackiej części imprezy, ale to wcale nie znaczy, że szczególnie dobrze. 16. miejsce w Innsbrucku i 7. miejsce w Bischofshofen. Łącznie dało to zaledwie 28. miejsce w klasyfikacji generalnej, za plecami takich „asów” jak Alex Insam czy Aleksander Zniszczoł. Norweski skoczek może w tym sezonie celować jeszcze w MŚ w lotach oraz Raw Air. Ta pierwsza impreza już za nieco ponad dwa tygodnie, więc czasu na powrót do formy nie za wiele.

MIZERIA POLAKÓW
Ale nie tylko obrońca Kryształowej Kuli jest bez formy. Biało-czerwoni od początku sezonu spisują się fatalnie. Jeszcze kilka lat temu mieliśmy trzech Polaków w czołowej czwórce TCS, a w innym sezonie czterech w czołowej szóstce. Kiedyś to było… W niedawno zakończonym turnieju najlepszym miejscem Polaka była 11. pozycja Kamila Stocha w Innsbrucku. Po pierwszej serii na Bergisel 4. był Piotr Żyła, ale finalnie wylądował na 14. miejscu. Tym samym od początku sezonu nie doczekaliśmy się ANI JEDNEGO miejsca Polaka w czołowej dziesiątce konkursu. ANI JEDNEGO. Takiej nędzy nie było od lat 90. Doszło do tego, że zaczęły nas cieszyć pojedyncze lepsze skoki, po których w treningu czy kwalifikacjach widzimy któregoś z biało-czerwonych w szerokiej czołówce. Na tej wątłej podstawie już kilka razy podczas niemiecko-austriackiego turnieju wyciągaliśmy wnioski, że nasi dochodzą powoli do formy. A potem przychodzi konkurs taki jak w Bischofshofen i najlepszy z naszych zajmuje 16. miejsce. Ale za to aż pięciu zdobywa punkty do PŚ, czego w tym sezonie jeszcze nie było…

Dla formalności – spójrzmy na miejsca naszych w całym TCS. Kamil Stoch 15, Piotr Żyła 17, Aleksander Zniszczoł 24, Dawid Kubacki 30, Paweł Wąsek 33, Maciej Kot 43. Trzeba zauważyć, że Stoch i Żyła zajęli w miarę wysokie pozycje (choć brzmi to karkołomnie mając na uwadze ich potencjał) tylko dzięki solidności i temu, że punktowali we wszystkich czterech konkursach, oddając po dwa skoki w każdym. Żyła zajął ostatnie miejsce wśród tych, którzy byli notowani w ośmiu seriach turnieju. Przed naszymi skoczkami „domowy” turniej w Wiśle, Szczyrku i Zakopanem. Nie zapowiada się na nic dobrego…

ZWYCIĘZCA BEZ ZWYCIĘSTWA
Ryoyu Kobayashi wygrał już Turniej Czterech Skoczni, wygrywając wszystkie cztery konkursy (2018/19). Dwa lata później po trzech konkursach miał trzy zwycięstwa, ale w Bischofshofen nie wytrzymał napięcia i nie powtórzył swojego niezwykłego wyczynu, który w przeszłości po razie notowali Sven Hannavald i Stoch. Za trzecim razem Japończyk wygrał… nie wygrywając żadnego z czterech konkursów. Regularny Kobayashi zarówno w Oberstdorfie, Ga-Pa, Innsbrucku, jak i Bischofshofen zajmował 2. miejsce. Co ciekawe, w każdym z konkursów za plecami innego zwycięzcy – Andreasa Wellingera, Anze Laniska, Jana Hoerla i Stefana Krafta. Ostatnim zwycięzcą TCS bez choćby jednej pojedynczej wiktorii był wspomniany już Ahonen w sezonie 1998/99. Kobayashi miał wtedy 2 lata.

NIEMCY BEZ SUKCESU, KOROŚCIEL BEZ WŁOSÓW
Przed startem turnieju doszło do głośnego zakładu dwóch dziennikarzy Eurosportu, Michała Korościela i Marcina Kuźbickiego. Zakład dotyczył zwycięstwa Niemca w Vierschanzentournee – imprezie, której nasi zachodni sąsiedzi nie wygrali od ponad dwóch dekad i sukcesu Hannavalda. Michał Korościel stwierdził, że Niemiec wreszcie wygra. Marcin Kuźbicki stwierdził, że nie. Stawka? Usługi fryzjerskie. W razie przegranej Korościel tracił swoje włosy, a Kuźbicki zmieniał kolor na blond. Jak już wiemy – Niemcy znów nie wygrali, więc redaktor Korościel powinien zainwestować w czapkę na chłodne dni.

Zresztą, biorąc pod uwagę bardzo wysoką formę podopiecznych Stefana Horngachera od początku sezonu, ich miejsca w klasyfikacji końcowej turnieju są sporym rozczarowaniem. Wellinger był drugi, ale w TOP 10 nie ma żadnego innego Niemca. Philipp Raimund był 11, Karl Geiger 14, Pius Paschke 20, a Stephan Leyhe 21.

Może za rok…

Related Articles