Za nami przedostatni weekend skoków narciarskich w tym sezonie. Na skoczni w Lahti biało-czerwoni zanotowali w sobotę niespodziewane podium. Niedzielny konkurs indywidualny toczył się pod dyktando wiatru.
Nie tak dawno reprezentacja Polski zajęła 4. miejsce w konkursie na MŚ w Planicy, co zostało odebrane jako rozczarowujące. Trudno było więc liczyć na lepszy rezultat w konkursie Pucharu Świata, gdy nieobecny był Dawid Kubacki.
Kubacki opuścił reprezentację już podczas finału Raw Air. Nazajutrz poinformował opinię publiczną o bardzo poważnych problemach kardiologicznych jego żony, która z zagrożeniem życia trafiła do szpitala. Kubacki dodał, że zakończył już sezon 2022/23.
W Lahti naszą czwórkę stanowili więc Piotr Żyła, Kamil Stoch, Aleksander Zniszczoł i Paweł Wąsek. Nasi spisali się nadspodziewanie dobrze i wykorzystali potknięcia rywali, meldując się finalnie na podium konkursu. Polacy przegrali z Austriakami i Słoweńcami, ale wyprzedzili Norwegów czy Niemców. W nieoficjalnej klasyfikacji indywidualnej sobotniego konkursu najlepszy z biało-czerwonych był Stoch (7. nota), a kolejni Żyła (9.), Zniszczoł (15.) i Wąsek (17.). Najlepszy okazał się Halvor Egner Granerud, ale mocno zawiedli jego koledzy, szczególnie Daniel Andre Tande, który w pierwszym skoku zanotował marne 101 metrów.
W niedzielę z nadziejami czekaliśmy na konkurs indywidualny. Ten z powodu nadmiernych podmuchów wiatru dłużył się niemożebnie. Jedna seria trwała tyle, ile zwykle trwa cały konkurs. Mało który zawodnik od razu oddawał swój skok – przeważnie wchodził na belkę, schodził z niej, czasem po kilka razy. Organizatorzy cierpliwi cedzili jednak skoczka po skoczku i w końcu przeprowadzili jedyną serię konkursową. W pewnym momencie na prowadzeniu znalazło się nawet trzech Polaków – Jan Habdas, Paweł Wąsek i Aleksander Zniszczoł. Później jednak przeskoczyli ich inni zawodnicy i na koniec Habdas zajął 11. miejsce, Wąsek 12., a Zniszczoł 14. W czołowej „20” zmieścili się jeszcze Stoch (18.) i Żyła (20.). Konkurs wygrał Ryoyu Kobayashi, przed Stefanem Kraftem i Karlem Geigerem. Zaskoczeniem był fatalny skok Graneruda, który nie doleciał nawet do 100. metra i zajął 46. miejsce.
Wszystko to ma już marginalne znaczenie. Granerud zapewnił sobie przecież Kryształową Kulę. Kwestią otwartą pozostają miejsca nr 2 i 3 w klasyfikacji generalnej. Prawdopodobnie w Planicy z podium spadnie Kubacki, który nie dorzuci już punktów do swojego dorobku, a Anze Lanisek traci do niego tylko 73 pkt. W Słowenii rozegrane zostaną dwa indywidualne konkursy, zatem trudno przypuszczać, by Lanisek na swojej ziemi nie uzbierał takiej zdobyczy. Kubacki ma jednak na głowie znacznie ważniejsze sprawy niż walka o 3. miejsce w klasyfikacji PŚ. Każdy normalny człowiek doskonale to zrozumie.