Skip to main content

Dziś rozpoczyna siódma edycja cyklu Raw Air. Organizatorzy zmienili zasady rywalizacji. Nowa formuła ma być bardziej atrakcyjna i zapewnić turniejowi większe zainteresowanie. Faworytem jest oczywiście Stefan Kraft, który przewodzi klasyfikacji generalnej PŚ.

Gdy powstawało Raw Air, miało być mocną norweską odpowiedzią na Turniej Czterech Skoczni. Przyciągać miały przede wszystkim wyższe nagrody dla najlepszych. Jednak nie pieniądze budują prestiż imprezy, a przynajmniej nie tylko. Budują ją wieloletnia historia, a na to Raw Air musi sobie poczekać. To wciąż raczkujący projekt, który na dodatek nie wypracował sobie stałej formuły, ani nawet kalendarza. W 2020 roku turniej przerwano w trakcie rywalizacji z powodu pandemii koronawirusa. Zaliczono wyniki cząstkowe. Rok później Raw Air całkowicie odwołano – również z powodu covida. Rok później turniej odbył się na raptem dwóch skoczniach – w Lillehammer i Oslo. Zeszłoroczna rywalizacja toczyła się na trzech obiektach, ale zamiast Trondheim było Lillehammer. W tym roku do kalendarza powraca Trondheim, ale wypadło Lillehammer, a przecież wyjściowym pomysłem organizatorów sprzed siedmiu lat był turniej na wszystkich czterech obiektach.

Póki co Raw Air był więc torpedowany przez pandemię, problemy techniczne czy pogodowe. Upłynie jeszcze wiele wody w norweskich rzekach, zanim impreza ta zyska tak duży prestiż jak Turniej Czterech Skoczni. A być może to nie nastąpi nigdy.

Tak czy owak – tegoroczna rywalizacja startuje już dziś i będzie miała dość ciekawą formułę. W Oslo wszystko toczyć się będzie w normalnym trybie. W piątek kwalifikacje (prolog), w sobotę konkurs indywidualny. W niedzielę najpierw kolejne kwalifikacje, a następnie konkurs indywidualny.

Po Oslo w rywalizacji turniejowej zostanie tylko 50 zawodników. W Trondheim nie będzie więc konieczności rozgrywania kwalifikacji. Będą tylko dwa konkursy indywidualne – jeden na skoczni normalnej, jeden na dużej.

W Vikersund obejrzymy prolog, do którego przystąpi 50 zawodników, ale tylko 40 uzyska awans do sobotniego konkursu na mamucie. Ten konkurs odbędzie się w dość klasycznej formie. Natomiast finałowy konkurs w niedzielę 17 marca będzie miał nietypowy przebieg. Wystartuje w nim najlepszych 30 skoczków klasyfikacji generalnej Raw Air. Po pierwszej serii odpadnie dziesięciu. W drugiej serii skoczy więc 20 i znów odpadnie dziesięciu. Będzie jeszcze trzecia seria, dla najlepszej dziesiątki. Emocje powinny być duże.

Co więcej, od jutra, czyli od sobotniego konkursu w Oslo, wszystkie serie toczyć się będą według klasyfikacji generalnej turnieju, a nie Pucharu Świata.

Czysto teoretycznie wydaje się, że zaproponowane przez organizatorów zmiany przyczynią się do uatrakcyjnienia imprezy. Turniej Czterech Skoczni ma swoją formułę KO, która świetnie się sprawdza w niemiecko-austriackich konkursach. Zobaczymy, jak w praktyce wypalą norweskie innowacje.

Najistotniejsza będzie jednak sportowa rywalizacja. Tutaj faworytów wskazać nietrudno – wystarczy spojrzeć na klasyfikację generalną PŚ. Stefan Kraft, Ryoyu Kobayashi, Andreas Wellinger, Jan Hoerl. Kraft już dwa razy w karierze wygrywał Raw Air. Niewykluczone, że powalczy też wracający po kontuzji Anze Lanisek. Tytułu broni zaś Halvor Egner Granerud, ale na jego sukces raczej nikt nie liczy.

Jeśli chodzi o Polaków, to najprawdopodobniej najwięcej radości przyniesie nam Aleksander Zniszczoł, który od pewnego czasu jest liderem kadry, a w miniony weekend zaliczył pierwsze pucharowe podium w karierze. Było to również pierwsze polskie podium w tym sezonie, co jest bardzo znamienne. Poza Zniszczołem w Raw Air zaprezentują się Kamil Stoch (dwukrotny triumfator tej imprezy), Piotr Żyła, Dawid Kubacki i Maciej Kot.

Related Articles