Skip to main content

Za nami 1/4 Turnieju Czterech Skoczni 2022/23. Wnioski? To będzie dobry turniej dla Polaków, ale powalczyć o wygraną z Halvorem Egnerem Granerudem będzie bardzo ciężko. To Norweg wygrał w Oberstdorfie i zrobił to bardzo wyraźnie.

Już przed turniejem widać było, że zdobywca Kryształowej Kuli sprzed dwóch sezonów jest w znakomitej formie, ale brakuje mu stabilizacji w konkursach. Tak jakby zawodziła głowa, bo w treningach i kwalifikacjach już nie raz odlatywał wszystkim rywalom, nawet niesamowitemu przecież w tym sezonie Dawidowi Kubackiemu. Można było więc łudzić się, że i w Oberstdorfie będzie podobnie. Jednak tym razem i w konkursie Granerud pokazał nieziemską formę, a raczej potwierdził to, co zobaczyliśmy w treningach, kwalifikacjach i serii próbnej.

Jednak zanim na belce startowej zobaczyliśmy ostatniego w obu seriach Norwega, sporo się naczekaliśmy. Początek konkursu zapowiadał dość niski poziom. Zawodnicy mieli problem z doskoczeniem do 120 metra. W pierwszej parze Markus Eisenbichler skoczył ledwie 115 metrów i przegrał z Turkiem Fatihem Ardą Ipcioglu. Jeśli Eisenbichler marzył o sukcesie w 71. edycji TCS, to marzenia te prysły na samym początku. Zresztą, skaczący na początku Niemcy gremialnie psuli skoki, wprawiając miejscową publiczność w smutek.

Konkurs rozkręcił się pod koniec pierwszej serii. Sygnał do dalszych lotów dał Andreas Wellinger. Organizatorzy kilka razy zmieniali długość najazdu, reagując na warunki pogodowe, jak i odległości osiągane przez zawodników. Było jednak dość sprawiedliwie i trzeba przyznać, że decyzje podejmowane były rozsądnie, z dbałością o bezpieczeństwo skoczków. Do Wellingera zbliżyli się Kamil Stoch, Karl Geiger i Stefan Kraft. Ci dwaj ostatni rywalizowali zresztą ze sobą w parze KO – wygrał Niemiec, ale Austriak nie miał problemu z awansem jako najlepszy z przegranych.

Piotr Żyła skoczył „tylko” 132.5 metra, ale w warunkach tak złych, że rekompensata wystarczyła mu do objęcia prowadzenia. Nie przeskoczył go nawet lądujący 8 metrów dalej Dawid Kubacki! Nawiasem mówiąc Kubacki miał spore problemy przy lądowaniu, co kosztowało go utratę punktów za styl. Zresztą, można uznać, że Polak i tak został potraktowany przez sędziów dość ulgowo.

Przeciągającą się pierwszą serię podsumował lotem na 142.5 metra Granerud. Nie było wątpliwości, że obejmie prowadzenie. Wyprzedził Żyłę o 5.6 pkt, a Kubackiego o 6.6. Szósty był Stoch. Pozostali biało-czerwoni? Paweł Wąsek awansował do drugiej serii jako lucky loser, a całkowicie zawiedli Stefan Hula i Jan Habdas, czyli zawodnicy, którzy dzielą prawie dwie dekady. Punktowa różnica była za to maleńka – 48. Hula zanotował 91.1 pkt, a przedostatni Habdas 89.2, co sam podsumował dosadnie w wywiadzie, mówiąc, że jest mu wstyd.

Wstyd nie powinno być za to naszej eksportowej trójce. Wprawdzie Stoch nieco osunął się i po skoku na 130 metrów zajął 9. miejsce, to pozostali utrzymali swoje pozycje. Kubacki skoczył 136 metrów i minimalnie wyprzedził polującego na podium Geigera. Nerwy na wodzy utrzymał też Żyła – 137 metrów i pewne prowadzenie. Granerud miał jednak zapas z pierwszego skoku, więc można było zakładać, że utrzyma 1. miejsce. Mało tego, Norweg nie tylko dowiózł prowadzenie, ale jeszcze je powiększył. Skoczył 139 metrów z obniżonego na wniosek trenera rozbiegu i pozamiatał jak najlepsza sprzątaczka. 13.4 punktu przewagi po Oberstdorfie to świetna zaliczka, by myśleć o Złotym Orle. Trzeci Kubacki ma zaś 17.5 pkt straty. Nic oczywiście nie jest przesądzone, bo wystarczy jeden słabszy skok któregoś z zawodników, by przekreślić marzenia o triumfie. Ale to co zobaczyliśmy w pierwszym z czterech konkursów to po prostu brutalny pokaz mocy Graneruda.

O trzeciego w karierze Złotego Orła nie powalczy z pewnością Ryoyu Kobayashi, który wciąż bez skutku szuka optymalnej formy. Dziś zajął 15. miejsce po bardzo bezpłciowych skokach i już na dzień dobry ma grubo ponad 50 punktów mniej niż lider.

Karuzela przenosi się do Garmisch-Partenkirchen. W Sylwestra kwalifikacje, w Nowy Rok konkurs.

Related Articles