Stało się to, co stać się musiało. Będący w absolutnie fenomenalnej formie Halvor Egner Granerud wygrał Turniej Czterech Skoczni, pieczętując swój wspaniały triumf wygraną również w ostatnim konkursie. Norweg zwyciężył zatem w trzech z czterech konkursów, a w jednym był na drugim miejscu. Wykręcił też rekordową notę w historii całej imprezy. Miazga po norwesku.
Patrząc na formę Graneruda nie było wątpliwości, że ponad 20-punktowa przewaga wystarczy mu do odniesienia zwycięstwa w turnieju. Dominował w niemiecko-austriackiej imprezie od samego początku – był najlepszy w treningach, wygrywał kwalifikacje, serie próbne i rządził w konkursach. Jego najgroźniejsi rywale, z Dawidem Kubackim na czele, mogli liczyć już tylko na cud, czyli jakiś fatalny skok w stylu Jurija Tepesa z 2012 roku.
Ale cuda mają to do siebie, że zdarzają się raczej rzadko. I tego cudu w Bischofshofen nie było. Granerud prowadził po pierwszej serii, wyprzedzając Anze Laniska i wspomnianego Kubackiego. Niespodzianka? Raczej żadna. Wprawdzie mieliśmy lekkie obawy o formę lidera Pucharu Świata, który dziś po raz drugi został ojcem, a potem w serii próbnej skoczył naprawdę przeciętnie, ale w konkursie nie było już rozluźnienia tylko bardzo dobra próba. Nie zawiódł też Kamil Stoch, który po pierwszej serii był szósty. Poza pierwszą dziesiątką wylądował Piotr Żyła, który nieco obniżył loty w Austrii. Pozostali biało-czerwoni, czyli Jan Habdas, Stefan Hula i Paweł Wąsek, przepadli w pierwszej serii.
Wysoki poziom konkursu utrzymał się również w drugiej serii. Skoki powyżej 130 metrów były normą, a zdarzyło się kilka prób powyżej 140 metra. Zanim wszystkich znów pozamiatał Granerud, obejrzeliśmy niezły Żyły, który pozwolił mu przesunąć się o dwie lokaty i utrzymał serię miejsc w pierwszej dziesiątce. Wydawało się, że Piotrek skończy ex aequo z Clemensem Aignerem na 11. pozycji, ale swój drugi skok fatalnie zepsuł Stefan Kraft. Austriak był niemal pewny 4. miejsca w klasyfikacji generalnej turnieju, ale skok na zaledwie 127.5 metra zepchnął Krafta na 6. miejsce w turnieju i 14. w Bischofshofen. Skorzystali na tym Żyła i Stoch – zarówno dziś, jak i przede wszystkim w „generalce”.
Swoje znów zrobił Kubacki. Skoczył 140 metrów i objął prowadzenie. Miał już zapewnione kolejne podium w tym sezonie, co najmniej 2. miejsce w Turnieju Czterech Skoczni i utrzymanie żółtej koszulki lidera Pucharu Świata. Po nim na belce usiadł Lanisek. Skoczył metr krócej, ale jego przewaga z pierwszej serii wystarczyła. Wyprzedził Kubackiego o 1.8 pkt.
Pozostał już tylko Granerud. Pewnie w wielu polskich domach odmówione zostało klasyczne „skuś baba na dziada”. Ale nie tym razem. Granerud z obniżonej na życzenie trenera belki poszybował na 143.5 metra. I nic to, że miał sprzyjające warunki. Tą odległością rozwalił system. Wygrał konkurs z notą 313.4, prawie 8 punktów przed Laniskiem i prawie 10 przed Kubackim.
Łączna nota Graneruda w 71. Turnieju Czterech Skoczni wyniosła oszałamiające 1191.2 pkt. Kiedyś zachwycaliśmy się, gdy któryś z zawodników przekroczył 1000 pkt. Później padała bariera 1100, a dziś Granerud kończy mając notę łączną bliską 1200 pkt, co oznacza, że średnio za skok osiągał około 150 pkt. Dość powiedzieć, że 1158.2 pkt Kubackiego to trzecia nota w historii Turnieju Czterech Skoczni – lepszy był jeszcze tylko Ryoyu Kobayashi. Ludzie kochani, co za poziom!
W pierwszej piątce turnieju zameldowała się trójka Polaków – na 4. miejscu Żyła, na 5. pozycji Stoch. Piękna sprawa – nasza trójka znów jest w ścisłym topie światowych skoków. Niestety, nie za wiele dobrego można napisać o pozostałych biało-czerwonych. Wąsek skończył turniej na 22. miejscu. Gdyby dziś wskoczył do drugiej serii, mógłby zakręcić się koło 17. miejsca. Pozostali punktowali co najwyżej w pierwszych seriach.
Skoczkowie mają wolny weekend, ale za tydzień zameldują się w Zakopanem. Mamy nadzieję, że Granerud nie będzie do końca sezonu dystansował rywali w takim stylu, jak zrobił to podczas ostatnich konkursów. Sezon dopiero się rozkręca, a w grze jest zarówno Kryształowa Kula, jak i medale Mistrzostw Świata w Planicy. Ale to dopiero za ponad półtora miesiąca. Póki co Norwegowi trzeba się nisko ukłonić i docenić jego niesamowity wyczyn. Kubacki był tu najlepszy z ludzi. Granerud latał jak kosmita.