Polak, Polak, Kobayashi, Polak, Polak, Kobayashi – tak najkrócej można streścić sześć ostatnich edycji Turnieju Czterech Skoczni. Czy ten trend zostanie utrzymany i po raz kolejny 6 stycznia w Bischofshofen to reprezentant Polski odbierać będzie Złotego Orła za triumf w niemiecko-austriackiej imprezie? Są spore przesłanki, że tak może być.
Na pewno do głównych faworytów nie zalicza się tym razem Kobayashi, który zalicza przeciętny początek sezonu. Japończyk zajmuje dopiero 16. miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, tracąc do lidera 531 punktów.
No właśnie – do lidera. Tymże jest Dawid Kubacki. Po bardzo udanym sezonie letnim, który w żadnym razie nie może równać się prestiżem z rywalizacją zimową, Kubacki utrzymał formę i spisuje się wyśmienicie. Wygrał oba konkursy inauguracyjnego weekendu w Wiśle. Potem triumfował jeszcze po razie w Titisee-Neustadt i Engelbergu. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że Kubacki jest w życiowej formie, porównywalnej do tej z przełomu lat 2019 i 2020, gdy po raz pierwszy i jedyny jak do tej pory sięgnął po Złotego Orła. Wtedy w pokonanym polu pozostawił Mariusa Lindvika i Karla Geigera. Dziś najgroźniejszym rywalem Dawida wydaje się Anze Lanisek. Słoweniec jest wiceliderem „generalki” i traci 74 punkty do Polaka. Wygrał już trzy konkursy w tym sezonie. On też skacze życiówkę.
Kubacki kilka dni temu odpuścił start w Mistrzostwach Polski w Wiśle. Źle się czuł i nie chciał ryzykować, wiedząc, że na dniach czeka go dużo ważniejsza impreza. Tym samym nie zdobył pierwszego w karierze tytułu mistrzowskiego. Kolejny zgarnął za to Kamil Stoch, który po niezwykle zaciętej walce pokonał Piotra Żyłę. I właśnie ci dwaj panowie są kolejnymi, na których mocno liczymy podczas konkursów w Oberstdorfie, Garmisch-Partnerkirchen, Innsbrucku i Bischofshofen. Stoch to trzykrotny zwycięzca TCS. Więcej razy Złotego Orła zgarniali tylko Jens Weissflog (4) i Janne Ahonen (5). Stoch miewał w tym sezonie przebłyski formy, ale brakowało stabilizacji na najwyższym poziomie. 14. miejsce w klasyfikacji generalnej PŚ każe traktować Stocha na podobnym poziomie jak Kobayashiego. Obaj wygrywali turniej więcej niż raz. Obaj potrafili zrobić to w najlepszym możliwym stylu – zwyciężając w każdym z czterech konkursów. Ta sztuka wcześniej w całej historii udała się tylko Svenowi Hannawaldowi, który nawiasem mówiąc jest ostatnim niemieckim triumfatorem turnieju. To już ponad dwie dekady, gdy Niemcy czekają na swój moment chwały.
Z kolei Żyła od początku sezonu jest bardzo regularny. Można być wręcz zaskoczonym, bo wcześniej popularny Wiewiór na pewno nie słynął z równej formy. Tymczasem w ośmiu konkursach tego sezonu ani razu nie wypadł z pierwszej dziesiątki. Zajmował kolejno miejsca 5, 8, 3, 5, 6, 4, 3, 5. Cały czas jest blisko najlepszych i dobrymi skokami w MP również to potwierdził. Żyła Turnieju Czterech Skoczni nigdy nie wygrał, ale w 2017 roku ustąpił tylko Stochowi.
Kto jeszcze może zagrozić Kubackiemu i Laniskowi, którzy dominują w tym sezonie? Na pewno Halvor Egner Granerud, któremu brakuje regularności w konkursach. Jest świetny w treningach i kwalifikacjach, ale często w zawodach nie radzi sobie z presją i psuje jeden lub oba skoki. Jest czwarty w klasyfikacji generalnej, ale widać u niego potencjał na niesamowicie dalekie loty. Jeśli będzie stabilny, to ma wszystko, by marzenia o swoim pierwszym Złote Orle wcielić w życie. Dwa lata temu zajął 4. miejsce, rok temu 3.
Graneruda w Pucharze Świata wyprzedza jeszcze Stefan Kraft. Utytułowany Austriak wygrał niemiecko-austriacki turniej w 2015 roku i był to siódmy z rzędu triumf skocznia z Austrii, ale jednocześnie ostatni jak do tej pory. Potem wygrał Peter Prevc, a następnie zaczęła się polska seria, przerywana raz na trzy lata sukcesami Kobayashiego. Austriaków tak długi rozbrat ze Złotym Orłem boli tak mocno jak Niemców ich 20-letnia niemoc. Kraft daje pewne nadzieje na sukces, ale wydaje się, że nikt poza nim. W czołówce PŚ jest jeszcze 37-letni Manuel Fettner, ale aż trudno uwierzyć, by w takim wieku miał on po raz pierwszy zaznać smaku podium w klasyfikacji końcowej TCS, a co dopiero najwyższego stopnia podium.
Na konferencji prasowej przed turniejem Kubacki emanował spokojem. Mówił, że wie co ma robić na skoczni. Podkreślał, że ciężka praca przynosi efekty. – Nasz zespół został przebudowany, pojawiło się w nim kilka nowych osób. Zaczęliśmy pracę w maju, mając w głowach sporo pomysłów. Zaczęliśmy od nowa, to była główna zmiana. Przyjrzeliśmy się temu, co robiliśmy w ostatnich latach. Co działało, a co nie? Wraz z trenerami zdaliśmy sobie wtedy sprawę, co robić, by wrócić na szczyt. Podchodzimy do wszystkiego z pasją i wiarą, co daje fajne efekty – mówił lider PŚ.
Co ciekawe, najprawdopodobniej w trakcie trwania turnieju na świat przyjdzie druga córka Kubackiego. Pierwsza urodziła się dokładnie 29 grudnia 2020 roku. Wtedy w turnieju na koniec triumfował Stoch, a Kubacki zajął 3. miejsce, ale opromieniony wieścią o narodzinach Zuzi wygrał noworoczny konkurs w Ga-Pa. Ciekawe, jak będzie tym razem.
Dziś w Oberstdorfie treningi i kwalifikacje – konkurs jutro od 16:30. Kolejne konkursy rozgrywane będą również w standardowych terminach – 1 stycznia w Ga-Pa (14:00), 4 stycznia w Innsbrucku (13:30) i 6 stycznia w Bischofshofen (16:30). Konkursy oczywiście w systemie KO, zatem kwalifikacje rozgrywane dzień wcześniej będą miały większe niż zwykle znaczenie.