Mnóstwo emocji dostarczył piątkowy konkurs Mistrzostw Świata na dużej skoczni w Planicy. Złoto zgarnął Timi Zajc, a na podium obok niego uplasowali się Ryoyu Kobayashi i Dawid Kubacki. Tuż za podium Kamil Stoch.
Czwartkowe skoki (seria próbna i kwalifikacyjna) oraz piątkowa próba generalna przed konkursem napawały nas dużym optymizmem. Polacy praktycznie cały czas meldowali się w czołówce, a najwięcej obiecywaliśmy sobie właśnie po Kubackim i Stochu. Jak już wiemy – nie zawiedliśmy się.
Pierwsza seria konkursowa była dość loteryjna. Jedni zawodnicy otrzymywali wysokie rekompensaty, inni śladowe, albo nawet tracili punkty za wiatr. Te loteryjne warunki wyrzuciły poza nawias medalowej rywalizacji dwóch mocnych kandydatów – Stefana Krafta i Anze Laniska. W trudnych warunkach wytrzymał za to Kubacki, a także skaczący po nim Halvor Egner Granerud. Lider Pucharu Świata kilka ostatnich skoków miał słabszych i wiele osób wieszczyło, że raczej nie stanie na podium, podobnie zresztą jak w ubiegłą sobotę w rywalizacji na skoczni normalnej.
Granerud dał jednak radę i po swoim skoku zajmował 3. miejsce. Wyprzedzali go tylko Timi Zajc, któremu akurat podwiało świetnie oraz lider na półmetku, Ryoyu Kobayashi. Kubacki zajmował 4. lokatę, a Stoch był 6. Miejsce w pierwszej „10” zajmował również Piotr Żyła, jednak 9. lokata nie dawała za dużych nadziei na medal, bowiem taki atak jak na mniejszym obiekcie wydawał się tutaj poza zasięgiem Żyły.
Druga seria była już znacznie mniej loteryjna i stała na świetnym poziomie. Niemal wszyscy zawodnicy przeskakiwali 130 metr. Tuż przed skokiem Kamila Stocha świetnie skoczył Markus Eisenbichler. Wydawało się, że będzie ciężko go przeskoczyć, ale Polak skoczył niewiele krócej, w dodatku ze znakomitymi notami. Minimalnie objął prowadzenie. Nie stracił go po skoku Karla Geigera, więc mieliśmy pewność, że po kolejnej próbie na czele będzie Polak, bowiem na belce usiadł Dawid Kubacki.
Kubacki poszybował świetnie – 135 metrów w dobrym stylu – było jasne, że obejmie prowadzenie, więc przed skokami pierwszej trójki będzie mieli dwóch Polaków na dwóch pierwszych miejscach. Zapach medalu zaczął się unosić bardzo intensywnie. Po Kubackim przyszła pora na Graneruda, który już nie raz w karierze pokazał, że odporność psychiczna w najważniejszych konkursach nie jest jego mocną stroną. Potwierdziło się to po raz kolejny. Skoczył tylko 130 metrów i przegrał nie tylko z tandemem Polaków, ale też z Eisenbichlerem i Kraftem, który w drugiej serii spisał się wyśmienicie (136 metrów).
Pozostała dwójka. Jako pierwszy Timi Zajc. Słoweniec był tutaj od początku jednym z faworytów, a na pewno faworytem miejscowej publiczności, zgromadzonej wokół Bloudkovej Velikanki. I to był skok po złoto! Zajc pofrunął na 137 metr, niemal powtarzając odległość z pierwszej serii. Przeskoczył zieloną linię bardzo wyraźnie. Nie pozostawił wątpliwości.
No to pozostał jeden. Kubacki miał już medal w garści, ale Stoch ciągle na niego liczył. Kobayashi wylądował aż 8 metrów bliżej niż Zajc. Daleko od zielonej linii. Polscy kibice w domach euforycznie mogli podskoczyć do góry, sądząc, że mamy dwa medale. Niestety, to był tylko miraż. Zieloną linię wyznaczał bowiem bardzo daleki skok Zajca, a Japończyk mimo dość krótkiego skoku (129,5) dostał bardzo dużą rekompensatę za kiepskie warunki wietrzne. W efekcie wyprzedził i Stocha (dość wyraźnie) i Kubackiego (o 0.6 pkt). Japończyk w marnym dla siebie sezonie zgarnął wicemistrzostwo świata. Kubackiemu został brąz, a Kamil może czuć niedosyt. Rok temu 4. miejsce na dużej skoczni podczas IO, teraz 4. miejsce na MŚ. Ech…
Jutro drużynówka. Polacy dziś sumując wyniki indywidualne byli najlepsi. Żyła zajął 9. miejsce, Aleksander Zniszczoł 23. Apetyty rozbudzone na maksa…