Skip to main content

Już w sobotę po raz czwarty w karierze i trzeci w Paryżu Iga Świątek wyjdzie na kort, by rozegrać finał turnieju wielkoszlemowy. Czy po raz czwarty wygra? Jeśli nie, to będziemy mieli dużego kalibru niespodziankę, bo drugą finalistką jest Karolina Muchova, a nie typowana przez większość Aryna Sabalenka.

I od półfinału z udziałem Białorusinki zacznijmy. Sabalenka była oczywiście faworytką w starciu z Muchovą, która zajmuje dopiero 43. miejsce w rankingu WTA. Tymczasem dwa lata młodsza zawodniczka z Mińska jest wiceliderką, a w rankingu Race (obejmującym wyłącznie 2023 rok) jest najlepsza. Na finał z udziałem Igi i Aryny ręce zacierało wielu fanów kobiecego tenisa. I po ponad trzygodzinnym dreszczowcu musieli oni przełknąć gorzką pigułkę, bo jasne stało się, że takiego finału w tym roku nie będzie.

Muchova od samego początku pokazywała, że nie tylko nie zamierza tanio sprzedać skóry, ale wręcz chce pobić potężną Sabalenkę. Nie mogła dorównać jej pod względem siły uderzeń, ale grała bardzo różnorodnie, mądrze i precyzyjnie. Pokazywała to, co pokazuje na tegorocznym Rolandzie Garrosie w zasadzie od pierwszej rundy. W pierwszym secie obie panie szły łeb w łeb. Przy stanie 4:4 Muchova przełamała Sabalenkę, ale w odpowiedzi Białorusinka zrobiła to samo. Skończyło się tie-breakiem i zwycięstwem Czeszki 7:5. Set drugi również skończył się dodatkowym, trzynastym gemem. Obie panie przełamały się po dwa razy. Na początku przewagę zyskała Muchova, potem bliżej szczęścia była Sabalenka. Ostatecznie kolejny zacięty tie-break zakończył się wynikiem 7:5, ale tym razem dla tenisistki z Mińska.

O wszystkim decydował więc set trzeci. I tutaj Muchova pozamiatała. Przegrywała 2:5 i chyba pies z kulawą nogą nie postawiłby na nią złamanego grosza. Wyglądało na to, że Sabalenka potwierdzi swoją klasę i domknie ten mecz. I co? I Muchova wygrała kolejnych pięć gemów z rzędu i cały mecz! Przy okazji przy stanie 2:5 i swoim serwisie obroniła jeszcze meczbola. Chyba to był kluczowy moment, bo Białorusinka całkowicie się posypała mentalnie. Zaczęła oddawać punkty w prostych sytuacjach. Kolejnego gema przegrała do 15, następnego do 0. Zrobiło się 5:5. Muchova po zaciętej walce wyszarpała kolejne przełamanie, a następnie do zera wykończyła rywalkę przy swoim podaniu. Kibice w Paryżu oniemieli, a zawodniczka z Ołomuńca zebrała morze braw. Nic dziwnego. Zasłużyła. To oczywiście jej pierwszy wielkoszlemowy tytuł – wcześniej we French Open docierała maksymalnie do III rundy. Z kolei jej życiowym osiągnięciem był półfinał w Australii w 2021 roku. Teraz zagra o tytuł.

Ale faworytką nie będzie. W Paryżu od jakiegoś czasu rządzi Iga Świątek, która choć jest dopiero na początku swojej tenisowej drogi, już dziś bywa porównywana do innego króla ceglastej mączki – Rafaela Nadala. Hiszpan wygrywał na tych kortach rekordowe 14 razy. Iga w sobotę może zrobić to po raz trzeci w ciągu czterech ostatnich sezonów.

Jednak awans do finału liderka rankingu musiała wywalczyć po naprawdę ciężkim boju. Beatriz Haddad Maia to jedna z rewelacji tegorocznego French Open. Toczyła epickie, trzysetowe boje w czterech kolejnych rundach. Spędziła na korcie, wliczając w to mecze deblowe, ponad 14 godzin, podczas gdy Iga marne ponad 5. I jeśli ktoś myślał, że Brazylijka będzie się słaniać na nogach przy biegającej jak sarenka Polce, to grubo się pomylił.

Haddad Maia postawiła się Idze i niewiele brakowało, a mielibyśmy piąty z kolei trzysetowy mecz tenisistki z Sao Paulo. Pierwszego seta Świątek wygrała stosunkowo łatwo, bo 6:2. Problemy były tylko na początku. Ale drugi to już inna bajka – trwał półtorej godziny (sic), czyli więcej niż przeważnie trwają całe mecze z udziałem Świątek. Iga przegrywała 1:3, wyszła na 4:3, ale potem obie panie poszły łeb w łeb, aż do tie-breaka. W nim jako pierwsza setbola miała Haddad Maia, ale faworytka turnieju wyszła z opresji obronną ręką. Potem to Iga miała piłkę meczową. Pierwszej nie wykorzystała, ale przy stanie 8:7 rozegrała dobrą akcję, po której rywalka była już bezradna.

Po takim półfinale wypada napisać – chwała pokonanej. Brazylijka zagrała naprawdę świetny tenis. Zmusiła Igę do ogromnego wysiłku. Wytrzymała trudne wymiany, zagrywała kapitalne winnery, nie pękała ani przez moment. I wyglądała na kogoś, kto w trzecim secie znów wzniesie się na wyżyny. Całe szczęście, że do trzeciej partii nie doszło.

Teraz Świątek musi się jednak przygotować mentalnie na kolejny bardzo trudny bój. Skoro Muchova pokonała Sabalenkę, to naprawdę może w sobotę być bardzo groźną rywalką. Jeśli wytrzyma mentalnie swój pierwszy finał tak prestiżowej imprezy, to Iga na spacerek nie może się nastawiać.

Sobotni finał rozpocznie się o 15:00. A w piątek pora na emocje męskich półfinałów.

Related Articles