Iga Świątek nie obroni tytułu w US Open i straci fotel liderki rankingu WTA. Polka przegrała w meczu 1/8 finału z Jeleną Ostapenko. Łotewska zawodniczka to istna nemezis Świątek. Zagrały ze sobą czwarty raz i czwarty raz górą była Ostapenko.
Ten wynik to mimo wszystko spora niespodzianka. Ostapenko od lat nie potrafi wrócić na szczyt, na który weszła na krótko, wygrywając French Open w 2017 roku. Mimo wszystko 26-latka z Rygi ma jakiś sposób na Świątek. Iga w poprzednich rundach wygrywała bardzo pewnie, praktycznie bezproblemowo. Wydawało się, że droga do ćwierćfinału jest utorowana i w drugim tygodniu turnieju będziemy emocjonować się walką Polki o obronę tytułu. Nic z tego.
Wszystko zaczęło się po myśli liderki rankingu. Iga wprawdzie przegrała pierwszego gema przy swoim serwisie, ale momentalnie „odłamała”, a potem przełamała Ostapenko raz jeszcze. Spokojnie wygrała tę partię 6:3, nie dopuszczając do break pointów przy swoich podaniach. Ci z kibiców, którzy zarwali nockę, by oglądać mecz Polki, mogli czuć satysfakcję i wyczekiwać na pomyślny koniec drugiej partii.
Wtedy jednak wszystko zaczęło się psuć. Drugi set rozpoczął się dość podobnie jak pierwszy, bowiem tenisistka z Raszyna znów przy swoim pierwszym gemie serwisowym dała się przełamać. Ostapenko po kilkunastu minutach tej partii prowadziła 4:1. Świątek udało się jednak zdobyć przełamanie powrotne i przy stanie 3:4 serwowała, by doprowadzić do remisu w secie. Wydawało się, że sytuacja jest w miarę opanowana. Niestety, Ostapenko po raz kolejny odebrała serwis Idze, a chwilę później zakończyła seta, broniąc wcześniej jeden break point.
Trzeci set to już koncert Ostapenko i seria błędów Świątek, która na pomeczowej konferencji prasowej przyznała, że nie może zrozumieć swojej gry na tak niskim poziomie. – Muszę obejrzeć to spotkanie jeszcze raz i przeanalizować, skąd tak wiele błędów – mówiła. Iga przegrała swoje trzy pierwsze gemy serwisowe i przegrywała już 0:5. Udało się jej jeszcze wyrwać jednego gema, notabene po przełamaniu, ale za chwilę po raz czwarty nie utrzymała swojego serwisu. W czterech gemach serwisowych w tym secie Polka zdobyła… pięć punktów. Szokująca statystyka. W całym secie wygrała ich 11.
Świątek nie wygra więc po raz drugi z rzędu na kortach Flushing Meadows. Nie wygra tam również Elena Rybakina, która odpadła już wcześniej. W tej sytuacji na główną faworytkę wyrasta oczywiście Aryna Sabalenka – Białorusinka będzie też nową liderką rankingu, zmieniając Świątek, która prowadziła 75 tygodni bez przerwy. To był znaczący czas w kobiecym tenisie, gdzie przez lata nie wyłoniła się wyraźna dominatorka, która przejęłaby schedę po Serenie Williams. W zeszłym roku swoje panowanie rozpoczęła Świątek i gdy tylko brała udział w jakimkolwiek turnieju, z miejsca była główną, bardzo wyraźną faworytką. Wiele z tych turniejów wygrała, ale w bieżącym sezonie przyszło zbyt wiele porażek. Udało się obronić tytuł w Paryżu, ale w Nowym Jorku happy endu nie będzie. Tym samym pewna epoka się kończy, a teraz Iga zacznie pracować, by powrócić na pozycję liderki i wygrywać kolejne turnieje, w tym te najważniejsze.
Sama Świątek powiedziała, że może być zadowolona z tego, że ustabilizowała swoją grę na wysokim poziomie. Nie jest do końca zadowolona z gry na twardych kortach – w Australian Open i US Open odpadła za wcześnie. Dodała też, że pewnie nie powinna przegrać kilku meczów, które przegrała. Nie da się ukryć, że jednym z nich był ten, który odbył się dziś w nocy i na pewno sama też miała go na myśli.
O półfinał Ostapenko zagra z Coco Gauff. Dla Igi najważniejszą imprezą końcówki sezonu będzie oczywiście turniej WTA Finals, którego jeszcze nigdy nie wygrała. Rok temu dotarła do półfinału.