Wyjątkowo łatwo awans do III rundy w czwartkowe popołudnie wywalczyli kolejno Hubert Hurkacz i Iga Świątek. Mecze obojga były krótkie i jednostronne. I raczej nas to nie martwi.
Hurkacz mierzył się z Marco Cecchinato. Włoch to zawodnik nr 132 w rankingu. W poprzedniej rundzie po pięciu setach odprawił do domu Pablo Andujara-Albę z Hiszpanii. Dla najlepszego polskiego singlisty nie stanowił jednak wielkiej przeszkody. W pierwszym secie Cecchinato wygrał tylko pierwszego gema serwisowego – pozostałe przegrał i ani razu nie przełamał Polaka, więc skończyło się wynikiem 6:1 po raptem 22 minutach. Set drugi rozpoczął się od kolejnego przełamania w wykonaniu Hurkacza, który szybko prowadził 2:0. Od tego momentu wrocławianin gemy serwisowe Włocha rozgrywał na pół gwizdka. Panowie szybko doszli do wyniku 3:5. Tam Polak trochę przycisnął, ale wyrok na Sycylijczyka zapadł dopiero w kolejnym gemie. Set trzeci? Bardzo podobna historia. Hurkacz na dzień dobry wygrał gema przy serwisie rywala, potem poprawił na 2:0 i spokojnie pilnował wyniku. Włoch nawet nie zbliżał się do Polaka, gdy ten serwował, więc mecz niechybnie zbliżał się do końca. Przy stanie 2:4 Cecchinato znów stracił serwis, a kilka piłek później przegrał kolejnego gema i cały mecz. Mecz, który trwał 1,5 godziny, co jak na rywalizację panów jest wynikiem śmiesznym. Czasem tyle czasu potrafi trwać zacięty set, zakończony tie-breakiem…
Hubi w III rundzie zagra z Davidem Goffinem. Belg po 3:1 pokonywał Jiriego Leheckę i Francesa Tiafoe. W sobotnim meczu faworytem będzie jednak 7 lat młodszy Polak.
Równie łatwo, jeśli nie łatwiej, do III rundy awansowała Iga Świątek. Polka rozjechała Amerykankę Alisson Riske. Szczególnie imponujący był pierwszy set, wygrany przez Świątek do zera w zaledwie 21 minut. Polka robiła co chciała, a Riske wygrała w tej partii raptem 7 piłek. To mówi samo za siebie. Najwyraźniej jednak liderka światowego rankingu uznała, że krótsza niż godzinna jednostka treningowa jest bez sensu, bo w drugim secie pozwoliła rywalce na więcej i oddała jej dwa gemy. Nie sposób nie odnieść wrażenia, że gdyby Świątek zagrała na maksa, to Riske wróciłaby do domu „rowerkiem”, czyli z wynikiem 0:6; 0:6. To oczywiście bez większego znaczenia. Od samego początku do samego końca meczu nikt nie miał wątpliwości, jaki będzie finał tej rywalizacji. Nie miała ich również sama Riske, która po wygraniu pierwszego gema triumfowała z uśmiechem na ustach, jakby właśnie wygrała cały mecz, albo chociaż seta.
Dla Świątek było to 30. z rzędu zwycięstwo. Mamy nadzieję, że w Paryżu to liczenie się nie skończy. W sobotę przed tenisistką z Raszyna mecz z Danką Kovinic. Czarnogórka ma na rozkładzie Ludmiłę Samsonową i Annę Karolinę Schmiedlovą. Ta pierwsza to zresztą ostatnia zawodniczka, która ugrała w meczu ze Świątek seta. Nie musimy jednak chyba pisać, kto będzie tu faworytką.
Niestety, duet eksportowy Hurkacz & Świątek pozostaje osamotniony w paryskich singlach, bo wczoraj z French Open pożegnała się Magda Linette. Sprawczyni największej niespodzianki I rundy tym razem poległa w meczu z Martiną Trevisan 3:6; 2:6.