W poniedziałek startuje trzeci wielkoszlemowy turniej tego roku. Na trawiastych kortach w południowo-zachodniej części Londynie rozpoczyna się dwutygodniowy bój o miejsce w historii, czyli o wygranie najstarszego i najbardziej prestiżowego z turniejów. Dla Igi Świątek to również okazja, by powalczyć o swój piąty szlem, ale na trzeciej nawierzchni. Do tej pory trzykrotnie triumfowała we French Open i raz w US Open.
Polka zna smak triumfu w Wimbledonie, ale było to zwycięstwo juniorskie w 2018 roku. Jako seniorka nie potrafi nawiązać do tego sukcesu sprzed pięciu lat. Do tej pory na kortach All England Lawn Tennis and Croquet Club doszła maksymalnie do IV rundy (w 2021 roku). Rok temu była faworytką, a jednak od początku widać było, że nie jest w dobrej formie i gdzieś zagubiła impet, którym przechodziła przez kolejne turnieje na mączce. Skończyło się porażką w III rundzie z Francuzką Alize Cornet. Czas prysł.
W tym roku sytuacja jest trochę inna. Iga wprawdzie znów wygrała French Open, ale tym razem na ceglastej nawierzchni nie dominowała aż tak, jak rok wcześniej. Zdarzały się jej porażki, przyplątała się kontuzja. Można zaryzykować stwierdzenie, że presja ciążąca na liderce rankingu tym razem jest mniejsza. Ubiegłoroczna porażka wytworzyła przeświadczenie, że Świątek jest specjalistką od mączki, a na trawie po prostu radzi sobie gorzej. Jeśli nie wygra – wszyscy powtórzą to po raz kolejny. Jeśli jednak zobaczymy ją wznoszącą nad głowę kolejne trofeum, będzie to dowód jak wielką tenisistką się stała, a mit o niezbyt sprzyjającej trawiastej nawierzchni po prostu zostanie obalony.
Przed startem Wimbledonu Polka zagrała w turnieju rangi 250 w Bad Homburg w Niemczech. Polka wygrała trzy mecze, by w przed półfinałem z Lucią Bronzetti wycofać się z rywalizacji. Iga tłumaczyła wycofanie problemami zdrowotnymi, ale raczej to efekt losowania Wimbledonu. Czterokrotna zwyciężczyni wielkoszlemowych imprez rozpoczyna rywalizację już w poniedziałek. Chciała odpocząć przez kilka dni od meczów i spokojnie potrenować na londyńskiej trawie.
Ubiegłorocznego triumfu w turnieju pań bronić będzie Jelena Rybakina. Kazaszka wygrała w 2022 roku swoje pierwsze wielkoszlemowe trofeum, w finale pokonując Ons Jabeur. Rybakina zarobiła tamtym zwycięstwem okrągłe 0 punktów do rankingu, gdyż zeszłoroczny Wimbledon nie był punktowany. To efekt konfliktu władz turnieju z władzami WTA. Anglicy postanowili nie dopuścić do gry zawodników z Rosji i Białorusi. To oczywiście sankcja za agresję tych państw na Ukrainę. Z jednej strony można było żałować nieobecności naprawdę świetnych zawodników i zawodniczek, a z drugiej strony rozum i godność człowieka podpowiadały, że to jedyne słuszne rozwiązanie, mające na celu sekowanie agresorów na arenie międzynarodowej – również w sporcie. W tym roku – stety albo niestety – organizatorzy Wimbledonu się ugięli i w rywalizacji obejrzymy już sportowców z tych państw. Oznacza to, że w turnieju pań nie zabraknie np. Aryny Sabalenki, która wyrosła na główną rywalkę Świątek. Tenisistka z Mińska wygrała w tym roku Australian Open. W Paryżu poległa w półfinale. W Londynie będzie chciała przeprowadzić atak na fotel liderki rankingu.
Zacięta walka o fotel lidera rankingu trwa też wśród panów, gdzie niedawno znów na prowadzenie wrócił Carlos Alcaraz. Ale Hiszpan nie będzie faworytem w Londynie. W jego przypadku, mimo młodego wieku, utarło się już przekonanie, że jest specem od gry na nawierzchni ziemnej. We French Open przegrał jednak w Novakiem Djokoviciem, głównie przez problemy zdrowotne w trakcie meczu. Serb wygrał potem cały turniej. Była to dla niego 23. wiktoria w karierze, dająca mu samodzielne prowadzenie w tej klasyfikacji. Teraz jest głównym faworytem do wygranej nr 24. W końcu jest obrońcą tytułu i siedmiokrotnym zwycięzcą Wimbledonu. A jeśli wygra, będzie oczywiście liderem rankingu. No i za kilka tygodni stanie przed drugą w życiu szansą na skompletowanie Kalendarzowego Wielkiego Szlema. Dwa lata temu się nie udało – w US Open Nole nie wytrzymał i w finale poległ z Daniłem Miedwiediewem. Poległ tak wyraźnie, że był to swoisty szok. Wydawało się, że szansa na cztery wielkoszlemowe wiktorie w sezonie przepadła bezpowrotnie. Tymczasem niewykluczone, że Serb dokona tego w wieku 36 lat.
Novak nie przegrał na wimbledońskiej trawie od 2017 roku. Wtedy w ćwierćfinale zszedł z kortu podczas meczu z Tomasem Berdychem. W 2018, 2019, 2021 i 2022 wygrywał turniej na kortach All England Lawn Tennis and Croquet Club, a w 2020 impreza nie została rozegrana z powodu pandemii koronawirusa.
Czy ktokolwiek może zagrozić Djokovicowi w Londynie? Wydaje się, że tylko młody i niesamowicie sprawny Alcaraz. Mało kto wierzy w sukces kogoś innego. Przecież Roger Federer skończył już karierę, a Rafael Nadal ciągle nie gra z powodu nękających go kontuzji.
Na koniec dwa słowa o Polakach. Poza Igą Świątek w singlowych turniejach będziemy mieli jeszcze Magdę Linette, Magdalenę Fręch i Huberta Hurkacza. Linette i Fręch maksymalnie osiągały w Wimbledonie etap III rundy. Hurkacz dwa lata temu zagrał w półfinale, wcześniej w imponującym stylu ogrywając Federera, dla którego zresztą był to ostatni wielkoszlemowy mecz w karierze. Rok temu Hubi poległ jednak już w I rundzie, a w tym sezonie nie prezentuje formy, która każe myśleć o nim jako o kandydacie do gry w drugim tygodniu turnieju. Przydałoby się jednak podreperować ranking – dziś wrocławianin wylądował na 18. pozycji na liście ATP.
Świątek rozpocznie poniedziałkowe zmagania na korcie nr 1 – Iga zagra z Chinką Lin Zhu. Linette również w poniedziałek zmierzy się ze Szwajcarką Jil Teichmann. Fręch zaczyna z grubej rury – we wtorek stanie naprzeciwko zeszłorocznej finalistce, czyli Jabeur. Z kolei Hurkacz w poniedziałek będzie rywalizował z Hiszpanem Albertem Ramosem-Vinolasem.