Skip to main content

Rusza 5. runda walki o Drużynowe Mistrzostwo Polski. Oto, co czeka nas w piątek i niedzielę w Speedway Ekstralidze.

Piątek 18:00, Włókniarz Częstochowa – Wilki Krosno
Podium po odjechaniu trzech meczów przez Wilki Krosno to wynik więcej niż dobry. Beniaminek stawiany w roli outsidera, w ostatni długi weekend majowy wykonali plan w 120%, wygrywając dwa domowe mecze. Najpierw w czwartek niespodziewanie objechali Apatora, a w niedzielę poprawili z GKM-em Grudziądz. Oczywiście wykorzystali kłopoty obu klubów z kujawsko-pomorskiego, ale to przecież nie był problem krośnieńskiej ekipy. Jak dotąd świetnie spisuje się Vaclav Milik, który razem z Jasonem Doylem są liderami zespołu. Dobre występy także można przypisać duetowi Andrzej Lebiediew oraz Krzysztof Kasprzak. Plusów jest jeszcze więcej, bowiem pozytywnym zaskoczeniem jest duet juniorów. Wydawało się, że dobrze jadący w rozgrywkach Ekstraligi U24 będzie miał szansę na wskoczenie do składu. Tymczasem Krzysztof Sadurski i Denis Zieliński wykręcają wyniki ponad stan. 12 “oczek” przeciwko Apatorowi, 8 punktów przeciwko GKM-owi. Gdy dodamy siedem punktów z inauguracji w Lesznie wychodzi, że w tym momencie to… najlepsza para juniorska w lidze. Średnia meczowa do 9,00/pkt i w ten sposób są chociażby dwukrotnie lepsi od Sparty Wrocław czy Unii Leszno.

W zasadzie jedynym mankamentem drużyny Ireneusza Kwiecińskiego jest Mateusz Świdnicki. Były zawodnik Włókniarza Częstochowa na ten moment jest najgorszym seniorem wśród sklasyfikowanych w lidze oraz jedynym, który ma średnią poniżej punktu na bieg. Teraz nadzieją będzie powrót na domowy tor, na którym się wychował. Świdnicki przecież przez dwa ostatnie sezony był czołowym juniorem ligi w barwach Lwów. Dodatkowo był silnym zawodnikiem na swoim torze, czego potwierdzeniem są średnie – 1,721(2022) oraz 1,667(2021) przy ulicy Olsztyńskiej w Częstochowie.

Włókniarz nadal bez wygranej, ale w zdecydowanie lepszych humorach niż dotychczas. Do Wrocławia jechali nieco, jak na ścięcie, a niewiele zabrakło do wywiezienia punktu/ów. Porażka dwoma oczkami musiała boleć, bo dorzucając do tego dwa meczowe remisy wychodzi, że przy lepszych końcówkach mogli mieć już sześć, zamiast dwóch punktów w tabeli. Jednak spotkanie na Dolnym Śląsku dało dobry prognostyk pod kątem dyspozycji polskich seniorów. Zwłaszcza mowa o Maksie Drabiku i Jakubie Miśkowiaku. Pierwszy przegrał tylko raz – z Maciejem Janowskim. Wygrał pozostałe cztery biegi, pokonując wszystkie gwiazdy wrocławskiej ekipy. Miśkowiak także pokazał się z dobrej strony, czego efektem była możliwość jazdy w ostatnim wyścigu. Nieco zawiódł Leon Madsen, który zgarnął tylko 7 punktów, a sporego pecha miał Kacper Woryna, który tylko trzykrotnie pojawiał się na torze. Raz musiał być zastąpiony przez Kajetana Kupca po niebezpiecznym upadku.
Wydaje się, że teraz to idealna okazja na pierwszy ligowy triumf Lwów w 2023 roku. Przyjeżdża beniaminek, który może i wygrał dwa mecze, ale jednak pod względem siły trudno go porównywać do częstochowian. Krótko mówiąc pod Jasną Górą “muszą”, a w Krośnie “mogą”. Większy luz po stronie gości, ale umiejętności i prędkość powinny być po stronie gospodarzy.

Piątek 20:30, Apator Toruń – GKM Grudziądz
Derby województwa kujawsko-pomorskiego, a oba zespoły stamtąd zamykają tabelę Ekstraligi. Takiego scenariusza nikt się nie spodziewał, zwłaszcza w Toruniu i Grudziądzu. Teraz jednak stawka tego spotkania 5. kolejki idzie zdecydowanie w górę. Wygrany nie tyle weźmie pełną pulę, co po prostu uspokoi – przynajmniej na chwilę – swoją sytuacje. Przegrany znajdzie się w jeszcze większych tarapatach. O kłopotach obu klubów można byłoby napisać wiele.

Apator to w tym momencie głównie Emil Sajfutdinow. W klasyfikacji indywidualnej jego średnia robi wrażenie – 2,435. Szkopuł w tym, że kolejny torunianin – Robert Lambert – ma wynik gorszy o pół punktu na każdy bieg! Skala problemu jednak jest większa i najlepiej pokazuje to fakt, że inny z potencjalnych liderów, Patryk Dudek, ma wynik gorszy o niemal cały punkt! To ogromny kłopot, bowiem póki co nie odpalił także Wiktor Lampart na pozycji U24, średnio jeździ Paweł Przedpełski, a juniorzy to najgorsza para w lidze i zdobywają średnio 3,25 pkt/mecz(we dwóch). Wielopoziomowa zapaść musiała mieć przełożenie na wyniki. Porażki w Lesznie i Krośnie musiały boleć, gdyż poza Emilem reszta zawodziła. Albo raz, albo dwukrotnie. Sajfutdinow w obu spotkaniach zdobywał po 16pkt, co dało łącznie 32 z 81 “oczek” całego zespołu, czyli niemal 40%! Wspomniany Dudek ma kłopoty z drugich częściach meczów. W Krośnie zaczął od 3,3,2, a w Lesznie od 2,2. Tyle że w pierwszym przypadku dorzucił trzy wyścigi bez zdobyczy punktowej, a w drugim dwa i nie wyjechał na biegi nominowane.

Jeszcze “ciekawiej” jest za miedzą, w Grudziądzu. Gołębie były o krok od punktowania w Krośnie, ale tego dnia zawiodły dwie osoby. Przede wszystkim Gleb Czugunow. Rosjanin wygrał jeden bieg, ale w pozostałych więcej przejechał spacerowym tempem, markując kolejne defekty, aniżeli na pełnym gazie. To był absolutnie kompromitujący występ. Z kolei Nicki Pedersen mocno podzielił kibiców. Większość ma za złe wycofanie się z zawodów po dwóch biegach, zostawiając drużynę. Inni jednak twierdzą, że miał prawo na trudnym torze, zwłaszcza odczuwając skutki kontuzji. Duńczyk dodatkowo zaliczył upadek jeszcze w rozgrywkach w swojej ojczyźnie, czym na pewno sobie nie pomógł przed derbową rywalizacją w Toruniu.

Już wiadomo, że rywalizacja o skład w Grudziądzu uległa zmianie. Norbert Krakowiak został wypożyczony do PSŻ-u Poznań, co z ulgą mógł odebrać wspomniany Czugunow. Krakowiak to jedyny dostępny zawodnik, który mógł go zastąpić w roli U24, więc teraz Rosjanin jest w zasadzie nietykalny w awizowanym składzie. Pozostał Mateusz Szczepaniak, ale Polak nie ma bardzo kogo zastąpić.
W meczowym składzie na derby doszło do jednej zmiany. Wiktor Rafalski pojawił się w miejsce Kacpra Łobodzińskiego. Tym samym może dojść do rodzinnego pojedynku: Rafalski vs Przedpełski.

Niedziela 16:30, Motor Lublin – Unia Leszno
Wg tabeli faworytem można uznać gości z Leszna, chociaż tak oczywiście nie będzie. Powodów przemawiających za Bykami z Wielkopolski w zasadzie… nie ma. Oczywiście nie było ich zbyt dużo przed meczem z Apatorem u siebie czy wyjazdem do Grudziądza. Mimo tego wygrali te dwie potyczki. Najbardziej smakować mógł triumf nad torunianami. Brak kontuzjowanego Chrisa Holdera miał popsuć wszystkie plany w drużynie Piotra Barona. Prezes Piotr Rusiecki mówił, że jeśli tercet Nazar Parnicki oraz juniorzy uzbierają przynajmniej 10pkt, to jest szansa na wygraną. Uzbierali 12 i wygrali. Połowę tego dorobku zdobył absolutny debiutant Nazar Parnicki. Ukrainiec pokazał, że przedsezonowe sparingi nie były dziełem przypadku przypadku. Jednak 17-latek nie miał łatwego zadania, bowiem po pierwszym wyścigu został zmieniony. Zatem po starcie w biegu numer 1, pojechał dopiero w dziesiątym i… pokonał m.in. Roberta Lamberta. Potem ograł Pawła Przedpełskiego i z dwoma trójkami skończył mecz. Oczywiście teraz trudno będzie utrzymać taką dyspozycje, bo rozpoczęła się wrzawa medialna wokół młodego chłopaka, a i oczekiwania kibiców z pewnością poszły w górę. Jednak trzeba pamiętać, że za nim dopiero trzy biegi na poważnym poziomie.

Unia Leszno powinna jednak liczyć na kogoś innego. Zdecydowanym liderem drużyny jest Janusz Kołodziej, który ze średnią 2,571 otwiera indywidualną klasyfikacje ligową. Zaskakująco dobrze spisuje się także Grzegorz Zengota – 2,000. Gorsze wyniki mają Smektała oraz Lidsey, ale przecież we wspomnianym meczu z Apatorem obaj także zrobili dobre wyniki. “Smyk” był niepokonany przez ponad połowę meczu, a potem stracił punkty tylko na Emilu (dwa razy) i Lambercie. To jednak nadal może i prawdopodobnie będzie zbyt mało na duże punkty meczowe w Lublinie.

Motor wygrał dwa mecze, oba na wyjazdach. Teraz czas na przystosowanie się do domowego toru. Przeciwko Sparcie obiekt przy Zygmuntowskich nie był ich sprzymierzeńcem. Brak ścieżek do wyprzedzania sprawił, że słabe starty oraz błędy na trasie kosztowały znacznie więcej niż zwykle. Bartosz Zmarzlik wygrał tylko raz indywidualnie, a 4 z 5. biegów z jego udziałem kończyły się porażkami drużynowymi, w tym dwukrotnie 1:5! Jarosław Hampel tego dnia pokonał jedynie Kacpra Andrzejewskiego i Daniela Bewleya. Jednak na duży plus zasługuje postawa Fredrkia Lindgrena, który po słabej inauguracji w Częstochowie, pojechał dwa dobre spotkania. W dobrej formie także Dominik Kubera, któremu jednak przydarzają się pojedyncze wpadki. Znacznie więcej takowych po stronie duetu Jarosław Hampel i Jack Holder. Aż osiem z trzynastu biegów Hampel kończył na dwóch ostatnich pozycjach w tym sezonie, a w przypadku Holdera to także niemal połowa – 7 z 15. Kilka domowych treningów i znacznie niżej – na papierze – notowany rywal powinno sprawić, że lublinianie wrócą na zwycięską ścieżkę w domu.

Niedziela 19:15, Sparta Wrocław – Stal Gorzów
W teorii bez większych szans na punkty będzie Stal Gorzów na Olimpijskim we Wrocławiu. Na każdego solidnego zawodnika gorzowian, przypada topowy lider Sparty. Krótko mówiąc powinno to być jednostronne spotkanie. Tak jednak miało być ostatnio na Dolnym Śląsku, a kilku zawodników Włókniarza wówczas się przełamało. Może podobnie będzie również w najbliższą niedzielę.

Stal do tej pory była bliska punktów w Toruniu i u siebie z Motorem, a ponadto udało się zremisować w Częstochowie czy objechać GKM w domu. Teraz jednak poprzeczka idzie zdecydowanie do góry. Wydaje się, że ekipa Stanisława Chomskiego powinna być zadowolona, jeśli udałoby im się dojechać do 40 punktów. Do tego jednak potrzebna jest znacznie lepsza postawa Andersa Thomsena, niż ostatnio w domu, a także Oskara Fajfera, który po raz pierwszy w sezonie zawiódł. Ciekawią losy Wiktora Jasińskiego. Wychowanek Stali zdobył z Motorem 5+1, ale efekt wizualny od punktowego był przynajmniej dwukrotnie lepszy, mimo że pokonał tak naprawdę tylko dwóch rywali na torze.

Sparta cztery mecze i cztery wygrane. W miniony długi weekend dwukrotnie wygrali dwoma punktami. Jednak odbiór triumfu 46:44 w Lublinie, a u siebie był kompletnie inny. Pierwszy został uznany za bardzo cenny triumf na terenie mistrza Polski i głównego kontrkandydata do zdobycia tytułu mistrzowskiego w tym roku. W Lublinie nieco gorsze zawody zaliczył Daniel Bewley, ale reszta seniorów przywiozła niemal taki sam rezultat – Pawlicki 9+1, a reszta po 10pkt, różniąc się jedynie liczbą bonusów. Równa liczba punktów przez liderów sprawiła, że nawet mniejsza liczba “trójek” – 7:8 – nie przeszkodziła w zdobyciu twierdzy Lublin.

Przeciwko Włókniarzowi po dwa biegi bez punktów zaliczył aż tercet zawodników – Woffinden, Łaguta oraz Pawlicki. Zresztą Brytyjczyk nie pojechał w biegach nominowanych. Swoje zrobili Janowski czy Bewley, a cenne punkty – 6+1 – zgarnął w trzech biegach Bartłomiej Kowalski. I to jest właśnie ogromna moc drużyny Dariusza Śledzia. Jeśli nawet pojawiają się wpadki, to reszta je niweluje i nie pozwala rywalom na zbyt wiele. Podobnie powinno być także w niedzielny wieczór przeciwko Stali.

Related Articles