Skip to main content

Według kalendarza długi weekend odbywał się w Polsce na początku czerwca. Tamten był przeznaczony dla wszystkich, a teraz czas na podobne święto dla fanów żużla. Od czwartku do niedzieli, z sobotnią przerwą, czeka nas pięć meczów PGE Ekstraligi. Do spotkań 11. kolejki dorzucamy jeszcze zaległości z poprzedniej rundy i mamy naprawdę ciekawie zapowiadających się kilka żużlowych dni!

Czwartek, 20:30 Wilki Krosno – Włókniarz Częstochowa
To już trzecie podejście do tego spotkania. W pierwszym przypadku – 16 czerwca – wszyscy czekali na decyzje do samego końca. Ostatecznie o 20:00, pół godziny przed meczem, odwołano mecz przez opady deszczu. Powtórka miała się odbyć dokładnie tydzień później – 23 czerwca. Tym razem decyzja zapadła dzień wcześniej, ze względu na niekorzystne prognozy pogody. Po kolejnym tygodniu będzie trzecia szansa na wyrównanie zaległości.

Dla obu ekip to bardzo ważne spotkanie. Wilki Krosno oczywiście chciałyby zgarnąć nawet punkt, który przybliżyłby ich do utrzymania i dał szansę na pozostanie w Ekstralidze. Jednak będzie o to niesamowicie trudno. Włókniarz uskrzydlony wygraną w Toruniu po niesamowitej pogoni, będzie jeszcze trudniejszym rywalem, niż miał być. Oczywiście można doszukiwać się dziur w składzie w postaci słabszej dyspozycji Jakuba Miśkowiaka. Jednak trzeba pamiętać, że na pozycjach juniorskich teoretyczna przewaga gospodarzy może zostać zniwelowana przez Franciszka Karczewskiego. Wychowanek Włókniarza rok temu odjechał cały sezon w barwach Wilków, więc tor przy Legionów zna dobrze, nawet po pewnych zmianach, jakie tam zaszły.
Zresztą poza Karczewskim Lech Kędziora dysponuje potężnymi armatami: Maks Drabik, Kacper Woryna, Leon Madsen i Mikkel Michelsen to zestaw, który raczej nie powinien mieć kłopotów z wywiezieniem kompletu punktów z Podkarpacia. Kompletu, bowiem taki jest cel częstochowian. Dla nich to by oznaczało wskoczenie na pozycje wicelidera i zepchnięcie Motoru na trzecią lokatę.

Wilki na ostatnim miejscu z dwoma punktami straty do Unii oraz GKM-u. Oczywiście dla krośnian najważniejsze będą potyczki w 11. i 14. kolejce, gdy pojadą w Grudziądzu oraz u siebie z Unią Leszno. Każda okazja do punktowania jednak jest dobra. Szans dużych w teorii nie mają, ale druga połowa ostatniego meczu ze Spartą pokazała, że wcale nie muszą chować głowy w piasek. W ostatnich sześciu gonitwach przeciwko liderowi zanotowali wynik 20:16, ale to głównie zasługa duetu Jason Doyle i Vaclav Milik, który przywiózł wówczas… 17 z 20 punktów! Ich postawa nastraja optymistycznie, jednak nie ma wątpliwości, że we dwóch to oni meczu z żadnym rywalem w tej lidze nie są w stanie wygrać.

Piątek, 18:00 Apator Toruń – Unia Leszno
11. kolejka przypadkowo została podzielona wg pewnego klucza. TOP4 jeździ między sobą, 5. miejsce z 6., a do tego pojedynek dwóch najsłabszych ekip. Na start jednak mecz drużyn, które w tym momencie zamykają grono ekip, jakie trafią do fazy play-off. Oczywiście to wszystko może być bardzo płynne. Wszystko przez ostatnie kolejki. W tym momencie maksimum dla tych drużyn to piąta lokata po fazie zasadniczej i rywalizacja z kimś z dwójki Motor/Włókniarz w pierwszej rundzie play-offów. Szóste miejsce to pewna jazda ze Spartą. Cóż, w obu przypadkach prawdopodobieństwo odpadnięcia jest bardzo wysokie, bo nawet trudno będzie dotrzeć do grona lucky loserów. Z drugiej strony awans do play-offów = pewne utrzymanie. To zwłaszcza w przypadku Unii Leszno byłoby bardzo cenne.

Leszczynianie nadal muszą sobie radzić w okrojonym składzie. Janusz Kołodziej widnieje w składzie, ale nie wiadomo czy wystąpi. Co ciekawe na czwartkowym treningu przedmeczowym pojawi się wychowanek Unii Tarnów i nie będzie osamotniony, jeśli chodzi o powroty po kontuzji. Na tym samym treningu mają jeździć Nazar Parnicki oraz Grzegorz Zengota. Czy któregoś z tej trójki zobaczymy na torze w piątek? To już inna para kaloszy. Jeżli nie, wówczas za Kołodzieja zobaczymy zastępstwo zawodnika. To by oznaczało konieczność rywalizowania praktycznie w pięciu. W składzie przecież jest także Australijczyk James Pearson, który jeśli dostanie szansę to będzie pojedyncza okazja do wyjazdu na tor. Raczej należy liczyć na zmiany ze strony Damiana Ratajczaka oraz Antoniego Mencela. Oczywiście pod ósemką powinien pojawić się także Hubert Jabłoński, który także zapewni nieco większą głębie składu. Jakość? Tutaj głównie trzeba polegać na duecie Bartosz Smektała i Jaimon Lidsey. Ta dwójka ostatnio napędza wyniki Byków. Teraz muszą mieć wsparcie w przynajmniej dwóch jeźdźcach, co mogłoby pomóc w zdobyciu bonusa. Nie ma co ukrywać, że to będzie cel nadrzędny dla Unii. Do tego potrzebują zdobyć aż 42 punkty. Lekko nie będzie, ale jakąś nadzieją powinna być obecność Adriana Miedzińskiego. “Miedziak” może dawno w Toruniu nie jeździł, ale jednak zna Motoarenę, jak mało kto.

Dla Unii to początek meczów o wszystko. Przed nimi przecież końcówka z meczami bezpośrednimi. Teraz Apator, za tydzień pojedynek z GKM-em Grudziądz, może nawet o trzy punkty. Domowy mecz ze Spartą będzie trudny nawet w kontekście “oczka”, ale na koniec być może batalia o być albo nie być w Ekstralidze z Wilkami w Krośnie, gdzie nie będzie praktycznie marginesu błędu!

Zresztą Apator doprowadził sam do sytuacji, w której również nie ma za bardzo marginesu błędu. Ostatnia porażka z Włókniarzem Częstochowa oznacza, że wcale nie tak daleki jest dystans od wypadnięci poza fazę play-off. Częstochowianie wywieźli komplet punktów z Motoareny jako kolejny zespół. W tym momencie wydaje się, że punkt bonusowy torunian w Grudziądzu może być tym najcenniejszym w sezonie. Nie ma jednak wątpliwości, że w meczu otwierającym 11. kolejkę Anioły muszą wygrać i najlepiej – dla nich – gdy zrobią to za trzy punkty. Do tego potrzebnych będzie 50 punktów. Na zdobycze ze strony Emila Sajfutdinowa i Roberta Lamberta raczej nie ma co narzekać, poza wpadką Anglika w Lublinie. Pozytywnie pojechał ostatnio Patryk Dudek, który zaczął korzystać z usług Dariusza Sajdaka w parku maszyn. Dla niezorientowanych warto powiedzieć, że to były mechanik Jasona Crumpa, Tony’ego Rickardssona czy Grigorija Łaguty w ich najwyższych formach. Przeciwko Lwom wystarczyło to na 11 punktów, a teraz w teorii powinien mieć łatwiejszych rywali, więc i o punkty łatwiej. Jednak torunianie mają kłopot z pozotałą częścią zespołu. Paweł Przedpełski ośmieszał się na torze traconymi pozycjami, a Wiktor Lampart był w stanie objechać jedynie niesamowicie wolnego Jakuba Miśkowiaka oraz juniora rywali. O młodzieżowcach z Torunia szkoda pisać, ponieważ to zdecydowanie najsłabsza formacja w całej lidze. Ich średnia punktowa 3,30/mecz to po prostu kompromitacja i zerowe wsparcie dla seniorów.

Ciekawą kwestią pozostaje przygotowanie toru. Na ten ostatni mocno narzekali wszyscy podczas spotkania Apatora z Włókniarzem. – Był przygotowany bardzo słabo. Wydaje mi się, że w Częstochowie jesteśmy bardzo pilnowani, aby było przygotowanie toru zgodnie z wytycznymi. Z jakichś powodów Toruń miał wolną rękę i wszyscy widzieli, że tak doświadczeni zawodnicy jak Robert Lambert, który jest jednym z najlepszych na świecie, zaliczył upadek. Mieliśmy również juniorów “latających” po całym torze, bo ten nie był najlepiej przygotowany – celnie puentował po meczu Mikkel Michelsen na łamach mediów.

Piątek, 20:30 Motor Lublin – Stal Gorzów
Po raz drugi w karierze Bartosz Zmarzlik pojedzie przeciwko Stali Gorzów. Być może nie ostatni, gdyż istnieje spora szansa na potencjalny mecz Motoru ze Stalą w pierwszej rundzie play-offów. Teraz jednak lublinianie chcą zrobić wszystko, by skończyć fazę zasadniczą na pozycji wicelidera i właśnie ominąć Stal. Gorzowianie oczywiście mają szansę jeszcze na wyższą, niż czwarta lokata, jednak po ewentualnej wygranej Włókniarza w Krośnie i swojej porażce w Lublinie, w zasadzie trzy ostatnie mecze odjadą… o nic. Przewaga nad Apatorem będzie bezpieczna, podobnie jak strata do trzeciego miejsca. Stanisław Chomski na mecz z mistrzem Polski zdecydował się na jedną, ale wyczekiwaną zmianę w składzie. Mowa tutaj o wymianie Wiktora Jasińskiego na Matthiasa Pollestada. Norweg zastąpił wychowanka gorzowskiego klubu w podstawowym składzie. Jasińskiego w awizowanym składzie brakuje, ale prawdopodobnie znajdzie się pod “ósemką” finalnie na mecz. To ma być jeden z pierwszych testów dla norweskiego młodzieżowca, który do tej pory dostawał pojedyncze biegi w meczach. Szkopuł w tym, że dostawał je głównie w drugich połowach spotkań i pierwszy raz na tor wyjeżdżał w momencie, gdy niektórzy zdążyli odjechać trzy lub cztery biegi.

Gorzowianie przegrali w tym sezonie już mecz z Motorem u siebie. Teraz będzie znacznie trudniej. Lubelski teren uchodzi za jeden z najtrudniejszych w lidze. Gospodarze są niesamowicie spasowani już ze swoim obiektem. Boleśnie przekonały się o tym wszystkie ekipy poza Spartą, która miała szczęście pod względem terminu meczu – na początek, gdy Motor nie mógł trenować wcześniej. Teraz wydaje się, że na mistrza Polski w domu nie będzie mocnych. Oczywiście zobaczymy, jak sprawy będą się miały, gdy przyjedzie Sparta w play-offach lub Włókniarz pod koniec fazy zasadniczej. Gorzowianie mają jednak zbyt mało argumentów na Motor.

Lublinianie u siebie to przede wszystkim cały zespół jadący fenomenalnie. Zaczynając od Bartosza Zmarzlik, który już w tym sezonie zanotował 6 kompletów w 10. meczach! Taki wynik robi ogromne wrażenie. Ponadto każdy z jeżdżących liderów zespołu – a tych jest wielu – ma u siebie średnią powyżej 2,00pkt/bieg. Zaczynając od Hampela i jego 2,045, przez Mateusza Cierniaka 2,238, Jacka Holdera 2,280, a kończąc na Fredriku Lindgrenie ze średnią domową 2,400. Warto dodać, że ten ostatni w środku tygodnia został po raz kolejny indywidualnym mistrzem Szwecji. Lindgren wygrał turniej w Malilli zaliczając tylko jedną porażkę w fazie zasadniczej. Podobnym wynikiem legitymował się Jacob Thorsell, który przyjechał drugi w finałowym biegu. Co ciekawe trzeci był… Timo Lahti. Będąc przy fińskich klimatach początkowo wydawało się, że w zespole Motoru znowu może pojawić się Fin Antti Vuolas, w miejsce awizowanego pod “dychą” Jana Rachubika. Tak może się wydarzyć, jednak hitem środy okazała się informacja o powrocie na tor Dominika Kubery. “Domin” we wtorek odjechał pierwsze kółka na torze przy Alejach Zygmuntowskich. Kolejną próbą ma być czwartkowy trening. Jeśli wszystko będzie w porządku możliwe, że wróci już w piątek na mecz ze Stalą. Jednak menadżer Janusz Ziółkowski tonował nastroje w mediach. Finalna decyzja podjęta zostanie przez lekarzy, także na podstawie samopoczucia samego zainteresowanego.

Niedziela, 16:30 GKM Grudziądz – Wilki Krosno
Jeden z najważniejszych meczów tego sezonu w fazie zasadniczej. Stawką może nie są najwyższe miejsca, ale chodzi przecież o kwestie utrzymania się w lidze. Krótko mówiąc stawka przy Hallera w Grudziądzu będzie bardzo wysoka, dosłownie i w przenośni. Na ten moment zdecydowanym faworytem tej potyczki będą gospodarze. Oba zespoły dzielą dwa punkty(sytuacja sprzed meczu Wilki-Włókniarz), ale gdyby porównać formę, to tutaj mamy sporą różnicę. Może nie jest to przepaść, jednak chyba każdy widzi, że GKM się rozwija z meczu na mecz, a Wilki raczej “zwijają”. Pierwsze spotkanie jest pewną nadzieją dla beniaminka z Podkarpacia. Wtedy Wilki wygrały 49:41 i celem minimum będzie obrona bonusa. W kontekście rywalizacji z grudziądzanami wiele to nie da, ale w przypadku rywalizacji z Unią Leszno o 7. miejsce już może być dość ważne. Czy krośnianie mają jakiekolwiek atuty po swojej stronie? W teorii tak. Jednym z nich Krzysztof Kasprzak, który kilka lat spędził w zespole Gołębi, więc będzie mógł podzielić się znajomością toru. Podobnie zresztą, jak junior Denis Zieliński. Temu ostatniemu jednak koniec przygody w Grudziądzu nie będzie się najlepiej kojarzył. W lipcu 2021 roku po makabrycznym upadku w meczu z Apatorem doznał złamania kości ramiennej z przemieszczeniem oraz złamania dwóch żeber. W połowie wakacji zakończył tamten sezon i rywalizacje w grudziądzkich barwach.

Nie ma jednak wątpliwości, że krośnianie najbardziej liczą na Jasona Doyle’a. Australijczyk przed tygodniem nie był jednak najmocniejszym ogniwem Wilków w meczu ze Spartą. Kapitalne zawody odjechał – w końcu! – Vaclav Milik. Czech słabo rozpoczął zawody, od punktu w dwóch biegach, ale potem stracił tylko oczko w kolejnych czterech gonitwach i jako jedyny był w stanie pokonać wszystkich seniorów lidera Ekstraligi! Być może to zwiastun na powrót do dyspozycji z początku sezonu, gdy notował udane zawody. Mowa o m.in. pierwszym meczu z GKM-em, gdy był liderem zespołu notując 13+1, a przegrał jedynie z Maxem Frickiem.

To właśnie Australijczyk powinien być liderem grudziądzan. W klasyfikacji najlepszych żużlowców wyżej jest Nicki Pedersen: 2,136 do 2,060 na korzyść Duńczyka, jednak wydaje się, że ostatnio to właśnie forma Fricke’a jest wyższa. Z niekłamaną przyjemnością ogląda się popisy tego zawodnika. Nie ma co się oszukiwać ten duet to coś, czego brakuje w tym momencie zarówno w Lesznie, jak i Krośnie. Małym minusem może być jednak środowa sytuacja z Danii, gdy Nicki Pedersen wycofał się po dwóch wyścigach z meczu ligowego, w którym zanotował wypadek. Co poza tym? Swoją stałą dyspozycje prezentuje Wadim Tarasienko kręcący się, co mecz w przedziale 6-8 punktów i spełniający idealnie wymagania drugiej linii. Znacznie trudniej przewidzieć z kolei to, co zrobią w dany weekend Gleb Czugunow i Frederik Jakobsen. W teorii powinno być coraz lepiej i tak jest w przypadku Rosjanina. Duńczyk niedawno dostał ultimatum od trenera Janusza Ślączki – albo rezygnacja z ligi angielskiej, albo z niego w składzie GKM-u. Duńczyk wybrał jazdę w Polscę i miał niebywałego pecha w meczu z Apatorem, gdzie zanotował m.in. defekt na prowadzeniu. W tamtym meczu jednak nie brakowało jego punktów, dzięki znakomitej postawie juniorów, którzy zgarnęli razem 13pkt! 7 “oczek” Kacpra Łobodzińskiego oz 6+3 po stronie Kacpra Pludry i potrójny udział w podwójnych zwycięstwach tego drugiego robią wrażenie. W tym momencie duet juniorów GKM-u to trzecia formacja młodzieżowa w lidze. Wyprzedzają m.in. Spartę z Bartłomiejem Kowalskim, a są za Unią Leszno i Motorem Lublin. Te wyniki nie mogą dziwić, skoro mistrz kraju ma Mateusza Cierniaka, a leszczynianie jeżdżą całą ławą juniorów wobec kontuzji liderów i Ratajczak, Mencel oraz Jabłoński łącznie w każdym meczu robią zazwyczaj nieco więcej biegów od kolegów z innych ekip.

Niedziela, 19:15 Włókniarz Częstochowa – Sparta Wrocław
Hit 11. kolejki na jej zakończenie. W momencie pisania tych słów Włókniarz jest jeszcze na trzecim miejscu w tabeli, lecz wiele wskazuje na to, że przed rozpoczęciem się tej rundy spotkań, to będzie mecz wicelidera z liderem. Jednocześnie Włókniarz to drużyna, która jak do tej pory była najbliższa pokonania Sparty Wrocław. Lwy jeszcze nie będąc w wysokiej dyspozycji, potrafiły przywieźć aż 44 “oczka” na Olimpijskim. Wtedy brylował… były spartanin Maksym Drabik, ktory po jedynce z bonusem na start, potem wszystko wygrywał. Wówczas zabrakło punktów poobijanego Kacpra Woryny oraz średnio jadącego Leona Madsena. Teraz Włókniarz jest w innej dyspozycji i końcówka rundy zasadniczej to będzie prawdziwa batalia o drugą pozycje w tabeli. Nie ma co ukrywać, że Sparty wyprzedzić się już nie uda, a celem dla Włókniarza oraz Motoru będzie uniknięcie Stali Gorzów w pierwszej rundzie play-off. Wydaje się, że w tej rywalizacji nieco uprzywilejowani będą mistrzowie kraju, jednak nie można ekipie spod Jasnej Góry odbierać szans.

Tym bardziej po pościgu jaki sobie urządzili za Apatorem w Toruniu. Fatalnie tamte zawody rozpoczął Mikkel Michelsen, który potem brylował na torze. Kolejne znakomite zawody odjechał Kacper Woryna. Wychowanek ROW-u Rybnik rozpoczął od defektu na drugiej pozycji, gdy jechał z Leonem Madsenem na 5:1. Potem zresztą zanotował pięć kolejnych “dwójek”, w tym trzykrotnie były to drugie miejsca za kolegą z pary przy wygranej 5:1. Woryna w klasyfikacji pokutuje za początek sezonu, gdy miał kłopoty zdrowotne, jednak jego realna siła to okolice TOP10, a nie 24. lokata jaką aktualnie zajmuje. Co ciekawe jest jednym z najrówniej jeżdżących zawodników: 9 wygranych i drugich miejsc oraz po siedem trzecich i czwartych lokat.

Prawdziwy cud musiałby się wydarzyć na Dolnym Śląsku, by Sparta nie wygrała fazy zasadniczej. Tyle punktów przewagi oraz terminarz sprzyja ku temu, by lada moment wrocławianie mogli oficjalnie mówić o sobie jako najlepszej drużynie pierwszej części sezonu. Zapewne jednak ekipa Dariusza Śledzia ma chrapkę na komplet, czyli zgarnięcie 35 punktów, które gwarantuje 14 zwycięstw w fazie zasadniczej.

W Częstochowie zespół będzie potrzebował tego samego, co ostatnio w Krośnie. Tam kwintet seniorów zgarnął łącznie 46 punktów, czyli wygrał tak naprawdę mecz bez udziału juniorów. Innym plusem był rozkład punktów. Piotr Pawlicki z 7 “oczkami” nie wszedł do biegów nominowanych i był “najsłabszym” seniorem tego dnia. Tyle że jego koledzy byli na bardzo podobnym poziomie tego dnia. Bewley 8, Łaguta 9, Janowski 10 i Woffinden 11. Tylko cztery punkty między najsłabszym a najmocniejszym zawodnikiem pokazuje siłę tego zespołu.
Warto jeszcze dodać, że w tym tygodniu z występu w Anglii zrezygnował Artiom Łaguta. Rosjanin przedstawił zwolnienie lekarskie po zatruciu, do którego miało dojść między niedzielnym pojedynkiem w Polsce a poniedziałkowym spotkaniem na Wyspach. Władze ligi angielskiej zdecydowały się… zawiesić Rosjanina na siedem dni. To jednak wiele nie dało, skoro i tak we wspomnianym okresie jego ekipa nie jechała więcej meczów.

Related Articles