Skip to main content

Po raz pierwszy w tym sezonie kibice Ekstraligi będą mieć kompletnie wolne w piątek. Wszystko dlatego, że rewanżowe mecze pierwszej rundy play-off zostaną w komplecie rozegrane w niedzielę o jednej porze. Start pierwszych biegów w Lublinie, Grudziądzu i Gorzowie o godzinie 19:15. Niestety wiele wskazuje na to, że większość kart została rozdana przed tygodniem. Oby jednak to nie przeszkodziło w zbudowaniu wielu emocji na wspomnianych torach.

Przypomnijmy, że po pierwszych meczach Motor, Sparta i Stal są znacznie bliżsi awansu do półfinałów. Właśnie w tej kolejności są sklasyfikowani w tabeli tej rundy play-offów. Warto dodać, że w niej najważniejsze są duże punkty, a zatem te za wygraną lub remis w meczu. W następnej kolejności jest suma małych punktów, a nie bilans dwumeczu. Krótko mówiąc lepiej wygrać 46:44 i dostać sromotne lanie 25:65, aniżeli dwukrotnie przegrać 43:47.

Motor Lublin – Falubaz Zielona Góra (54:35 po pierwszym meczu)
Jeśli ktoś liczył, że kryzys mistrza Polski potrwa dłużej, co może zapewnić emocje w parze z beniaminkiem, ten się długo nie łudził. Już po pierwszym meczu wszystko jest jasne, a lublinianie praktycznie zapewnili sobie nie tylko udział w półfinale, ale także bycie numerem jeden po tej rundzie i trafienie na lucky losera. 54 punkty zdobyte na wyjeździe to wynik kapitalny, zważywszy na fakt, jak wyglądała końcówka fazy zasadniczej dla Motoru. Niedawna wizyta w Winnym Grodzie nie poszła w las, tylko została idealnie wykorzystana. Wtedy Bartosz Zmarzlik odjechał niemal kompletny mecz – 14pkt – a teraz ponownie był bliski kompletu. Wygrał cztery wyścigi, a w jednym został wykluczony i to akurat było bolesne, ale głównie dla innego uczestnika tego wyścigu, o czym będzie dalej. W Zielonej Górze pozostali seniorzy nie zawiedli – Kubera 10+2, Lindgren 8+2 i udział w akcji meczu, gdy objechał Piotra Pawlickiego. Dodatkowo 7+1 ze strony Jacka Holdera to także dawno nieoglądany dobry występ Australijczyka poza domem. Jednak gwiazdą tamtego spotkania był Wiktor Przyjemski. Junior lublinian zgarnął drugi w krótkim odstępie czasowym komplet. Z Unią Leszno w domu było 9+3, a teraz 11+1, ponownie w czterech startach. Oczywiście pokonywał juniorów, ale przywiózł za swoimi plecami każdego seniora KSF z którym rywalizował – braci Pawlickich, Jensena oraz Hampela!

Motor teraz oczywiście liczy, że nie pójdzie w ślady kolejnych klubów biorących udział w fazie play-off. Gdyby się dobrze przyjrzeć, można powiedzieć, że jest jedynym, który nie ma problemów z kontuzjami. Oczywiście, gdyby w Grudziądzu nie wypadł Jason Doyle, wówczas nie byłoby historii z Michaelem Jepsenem Jensenem, ale jednak początkowo był to duży kłopot dla Gołębi. Teraz dla Motoru zagrożeniem może być natłok imprez Grand Prix, bo tych przez najbliższy miesiąc będzie aż cztery! Już w sobotę Wrocław, a później Ryga, Vojens i Toruń. W międzyczasie także tempa nabiorą zmagania w cyklu SGP2, gdzie lideruje duet juniorski z Lublina.

To, że Falubaz zakończy sezon na pierwszej rundzie play-off to było do przewidzenia, po tym, gdy udało im się wskoczyć do TOP6. Niestety to jednak dość bolesny koniec sezonu, ale głównie przez wzgląd na wydarzenia z pierwszego meczu. Chodzi wypadek z 13. biegu, gdy Jarosław Hampel miał ogromnego pecha. Najpierw został podcięty przez Bartosza Zmarzlika, później upadł z dużym impetem na tor, a na koniec wpadł w niego Piotr Pawlicki, który nie miał już gdzie uciekać. Efektem złamanie kości łokciowej oraz kciuka lewej ręki, co de facto oznacza koniec sezonu dla 42-letniego żużlowca. Jarosław Hampel to lider zielonogórskiego zespołu, zatem można spodziewać się zastępstwa zawodnika za jego udział. Tak to wygląda patrząc na awizowany skład Falubazu. Piotr Protasiewicz może oczywiście skorzystać z obu zawodników U24 – Michała Curzytka i Jana Kvecha, chociaż patrząc na nieporozumienia z Czechem w parkingu podczas pierwszego meczu, raczej trudno spodziewać się jego obecności w składzie drużyny.

GKM Grudziądz – Sparta Wrocław (40:50)
Wiele wskazuje na to, że właśnie z tej pary będzie lucky loser, który trafi na najlepszą drużynę z pierwszej fazy play-off. Po pierwszym meczu 10 punktów zaliczki jest po stronie Sparty Wrocław. Trzeba jednak pamiętać, że ekipa z Dolnego Śląska ma ogromne kłopoty na wyjazdach. Dość powiedzieć, że to niespotykane, by wicelider po fazie zasadniczej nie miał ani jednego zwycięstwa poza domem! Jedyny punkt wywalczyli rzutem na taśmę w Częstochowie. Teraz także nic nie zapowiada, by miało być lepiej. Spartanie nadal bez Taia Woffindena, co oznacza obecność w składzie Francisa Gustsa. Jeśli jednak Łotysz będzie jeździł, jak w pierwszym meczu, wówczas można spodziewać się rezerw ze strony juniorów, którzy radzą sobie coraz lepiej. Zwłaszcza widać to po dyspozycji zawodzącego dotychczas Jakuba Krawczyka. W końcówce rundy zasadniczej przywoził już 7 punktów z Leszna, 5 z Gorzowa, a w pierwszym spotkaniu ćwierćfinałowym 8. Powoli jego dyspozycja wygląda tak, jak w turniejach młodzieżowych. Przypomnijmy, że to przecież nowy mistrz Polski juniorów. Tyle że kłopotem Sparty poza domem jest postawa liderów. Bartek Kowalski u siebie to 2,359, a na wyjazdach… 0,909! Średnia Artema Łaguty w delegacjach to niby niezłe 2,000, co jednak nijak się ma do występów na Olimpijskim – 2,763. Dan Bewley też jest gorszy o 0,2 pkt/bieg względem meczów domowych. Jedynym, któremu się wyniki poprawiają na wyjazdach jest Maciej Janowski.

Teoretycznie taki Łaguta na torze w Grudziądzu powinien czuć się swobodnie, skoro spędził tam wiele lat. Tyle że pierwszy mecz przy Hallera w tym sezonie pokazał zaprzeczenie tej tezy. Sześć biegów, dwa zwycięstwa, a łączny dorobek to 8+1, co jak na lidera raczej było słabym występem. Wtedy nie zawiódł jedynie Janowski – 14 “oczek”. Paradoksalnie najlepszy wyjazdowy występ w sezonie zanotował tam Kowalski – 7+1 – który zresztą odniósł jedyną, jak dotąd, wygraną na wyjeździe! Na początku lipca GKM odniósł wygraną, która teraz dałaby pewną przepustkę do półfinału: 51:39. To był idealny przykład, jak jedzie praktycznie cała drużyna. Max Fricke wówczas przywiózł 13 punktów, a aż czterech zawodników kończyło w przedziale 8-9 punktów, nie licząc ich bonusów. Nawet słaby w tym sezonie Kacper Pludra nie przywiózł wtedy ani jednego zera!

Grudziądzanie mogą być względnie zadowoleni po pierwszym meczu. Oczywiście nie z końcówki, gdyż wtedy wzrosła przewaga Sparty. Tyle że wiele osób z otoczenia Gołębi podkreślało, że celem było przekroczenie bariery 40 punktów i to się udało. Wiele wskazuje na to, że jakakolwiek wygrana powinna dać awans do półfinału, choćby w roli czwartej ekipy, co byłoby już ogromnym sukcesem dla GKM-u. Dobrą informacją dla kibiców grudziądzkiego klubu jest fakt, że w fazie zasadniczej tylko Motor Lublin był w stanie wywieźć punkty z toru przy ulicy Hallera. Od tamtej pory sześć kolejnych zwycięstw, w tym to ostatnie – lanie nad Włókniarzem Częstochowa 60:30. Patrząc na pierwsze spotkanie spokojnym można być o postawę tercetu Fricke, Tarasienko i Jepsen Jensen. W rewanżu kluczem do wygranej powinna być inna trójka – Lidsey oraz duet juniorów. Na własnym torze Kevin Małkiewicz oraz Kacper Łobodziński mają obowiązek być lepsi od swoich rówieśników z Wrocławia. Jednocześnie odrobić z nawiązką juniorską rywalizacje z Olimpijskiego. Tam Spartanie na tych pozycjach mieli przewagę aż 13:3, co de facto pokazało, skąd wzięło się 10 punktów różnicy na koniec meczu!

Stal Gorzów – Apator Toruń (48:42)
Brak Emila Sajfutdinowa w zasadzie rozwiewał wątpliwości na temat tego, kto będzie zdecydowanym faworytem tego dwumeczu. Stal Gorzów wykorzystała absencje Rosjanina i po raz drugi w tym sezonie zdobyła Motoarenę. Paradoksalnie w fazie zasadniczej, gdy oba zespoły jechały w pełnych składach, to gorzowianie wygrali… wyżej – 50:40. Teraz jednak i tak zapewnili sobie zaliczkę przed rewanżem, a cel dla gorzowian może być tylko jeden – powalczyć o jak najwyższe zwycięstwo w domu. Trudno będzie dogonić Motor, bowiem już teraz różnica wynosi sześć punktów na korzyść mistrza Polski. Dodatkowo na Jancarzu zabraknie jednego z seniorów gorzowian. Mowa o Oskarze Fajferze, który brał w fatalnie wyglądającym wypadku w Szwecji. To był zresztą polski wyścig. Poza nim brali w nim udział Maciej Janowski, Patryk Dudek oraz Krzysztof Buczkowski, który był sprawcą całego zamieszania. Stal potwierdziła już wyniki badań, które mówią o zerwanym więzadle w prawym kolanie. Oczywiście za Fajfera nie można będzie zastosować zastępstwa zawodnika, tylko trzeba szukać kogoś z rezerwy. Mathias Pollestad odpada, gdyż jest wypożyczony do Polonii Piła. Wyborem Stanisława Chomskiego zapewne zostanie Adam Bednar. 17-letni Czech to wielki talent, który obecnie jest wyróżniającą się postacią w Ekstralidze U24 – średnia 2,081. Szkopuł w tym, że dość często notuje defekty i w tej materii jest czwarty w klasyfikacji ligi… Gdyby jednak Bednar został wyposażony w odpowiedni sprzęt, wówczas możliwym byłyby cenne punkty z jego strony. Na Jancarzu jest przecież w stanie ograć toruńskich juniorów plus Wiktora Lamparta. Gdyby to zrobił, wówczas każdy kibic z Gorzowa byłby zadowolony. Jednocześnie trzeba pamiętać, że Bednar może dokończyć sezon jako podstawowy zawodnik Stali…

Kontuzja Fajfera to bardzo małe i niezbyt jasne, ale światełko w tunelu dla Apatora. Oczywiście torunianie są w bardzo trudnej sytuacji. Nawet dobry występ na wyjeździe niczego przecież nie gwarantuje. Zważywszy na fakt, że trudno będzie odrobić stratę do Stali oraz domowy mecz GKM-u Grudziądz, to w kategoriach cudu trzeba rozpatrywać ewentualny awans Aniołów do półfinału. Bez wygranej w Gorzowie raczej nie ma na co liczyć. Oczywiście bez Emila walczyli do końca o triumf w Zielonej Górze, ale tutaj i przeciwnik mocniejszy, i sytuacja trudniejsza. Apator nie wygrał poza Toruniem od dwóch lat i niewiele się zanosi, by miał to zrobić w 2024 roku. Oczywiście kapitalny dzień mogą mieć Przedpełski, Robert Lambert i Dudek, ale poza nimi jeszcze ktoś musi dorzucić punkty. Duet Kawczyński i Lewandowski ostatnio nie zawodził, lecz na wyjazdach trudno oczekiwać od nich cudów. Tym bardziej od Wiktora Lamparta, który w minioną niedzielę wygrał swój pierwszy bieg w Ekstralidze od niepamiętnych czasów. To była zresztą jego trzecia trójka w tym sezonie i raczej więcej już w tym roku ich nie ujrzymy zakładając, że przed nim ostatni mecz.

Related Articles