Motor – Sparta, a później Sparta – Motor. Na taki finał czekali wszyscy podkreślając, że czeka nas wielki finał. Niestety, już wiadomo, że zamiast tego jest wielki szpital. Mowa oczywiście o stronie wrocławskiej, która do pierwszego spotkania o złoto przystąpi bez dwóch swoich liderów, a także jednego z rezerwowych. To w zasadzie przekreśla szansę wrocławian na mistrzostwo i daje autostradę Motorowi Lublin do obrony tytułu.
Niedziela, 19:15 Motor Lublin – Sparta Wrocław
Oba zespoły zrobiły swoje i awansowały do wielkiego finału. Nieco większe perturbacje miała Sparta, która zremisowała w Toruniu. Jednak u siebie we Wrocławiu nawet kończąc mecz pięcioma zdrowymi zawodnikami nie dali szans Apatorowi i wygrali 51:39. To było prawdziwie pyrrusowe zwycięstwo, czyli okupione ogromnymi stratami. Jeszcze podczas GP w Cardiff kontuzji ręki doznał Tai Woffinden. Brytyjczyka zastąpił więc jego rodak – Charles Wright. 34-latek dostał sprzęt byłego mistrza świata, opiekę jego mechaników oraz całego wrocławskiego teamu. Zaczął dobrze, bowiem przywoził za sobą Wiktora Lamparta i Pawła Przedpełskiego, a więc wykonywał plan w 100%. Niestety, potem wjechał z ogromnym impetem w bandę i na tym jego sezon się skończył. Złamany obojczyk, złamane żebra, obite biodro i zapewne kilka innych obrażeń, o których nie było głośno w mediach. To nie był tak wielki kłopot, gdyby nie… ogromny pech Macieja Janowskiego. Defekt sprzęgła przed 6. biegiem kończył się wystrzeleniem motocykla spod “Magica” i kontuzją stawu skokowego prawej nogi. Zarówno Janowski, jak i Woffinden wycofali się już z sobotniej rundy GP w Vojens, co oznacza niemożność występu w pierwszym meczu finałowym. W teorii Brytyjczyk jeszcze może wrócić na rewanż – w przypadku Janowskiego te szansę są znacznie mniejsze, by nie powiedzieć zerowe – ale to prawdopodobnie niewiele zmieni.
Miejsce Janowskiego i Wrighta względem półfinałowego rewanżu zajmą w składzie Connor Bailey oraz Kacper Andrzejewski. Brytyjczyk pod numerem dwa, a młodzieżowiec z Wrocławia pod trójką. Pierwszy z nich to indywidualny mistrz Wielkiej Brytanii juniorów, ale cudów raczej nie należy się spodziewać. W Ekstralidze U24 wykręcił średnią 1,417 w dziesięciu meczach, co plasowało go poniżej Andrzejewskiego, ale także Mateusza Panicza, innego wrocławskiego juniora. Wydaje się, że jedyna ich szansa na jakąkolwiek jazdę to… dobry wynik dla Sparty. Gdy wrocławianie będą przegrywać, wówczas za jednego z nich pojawią się rezerwy taktyczne, a za drugiego rezerwy zwykłe ze strony juniorów.
#awizowane zestawienie na pierwszy mecz finałowy.#ToJestSparta #WTS pic.twitter.com/zKEm92mALa
— WTS Sparta Wroclaw (@WTSSparta) September 14, 2023
Przypomnijmy, że w niedawnym meczu tych ekip na Olimpijskim Sparta jechała w pełnym składzie, a Motor bez Jacka Holdera. To lublinianie osłabieni wygrali 49:41 na początku sierpnia. Teraz mają podwójny handicap trudno uwierzyć, by po pierwszym meczu było, co zbierać jeszcze z wrocławian. Oczywiście juniorzy Sparty w starciu z Apatorem zrobili ogromną robotę. Kowalski 11+1, a gdyby nie wykluczenie, być może zgarnąłby nawet komplet punktów. Z kolei 16-letni Kevin Małkiewicz przywiózł 7+1, dwukrotnie wygrywając podwójnie w parze z Kowalskim, w tym raz pokonując Roberta Lamberta. Tyle że teraz skala trudności pójdzie w górę kilkukrotnie, a zatem trzeba będzie objeżdżać czołowych żużlowców z GP czy najlepszą formacje juniorską w Ekstralidze!
To nie najnowsze statystyki, ale przecież juniorzy Motoru zdobywają średnio 9,39 pkt/mecz, czyli niemal trzy razy więcej od ostatnich rywali Sparty – juniorów Apatora. Mateusz Cierniak już wyzdrowiał, a prawdopodobnie tuż przed finałem Ekstraligi zapewni sobie drugi z rzędu tytuł mistrza świata juniorów. W piątkowy wieczór w Vojens musi tylko dopełnić formalności, dzięki czemu pójdzie w ślady Darcy’ego Warda, Emila Sajfutdinowa oraz Maksyma Drabika, którzy dwukrotnie zdobywali ten tytuł. Dodajmy, że dwaj pierwsi robili to w podobny sposób – rok po roku.
Duet Cierniak i Bańbor to mniej więcej podobna siła, do pary Kowalski i Małkiewicz, bo też i konstrukcja tego duetu jest podobna. 21-latek na światowym poziomie, który lada moment wejdzie do seniorskiego speedwaya oraz 16-latek wchodzący w poważne ligowe ściganie, z ogromnym potencjałem.
Lublinianie jednak w tym finale mają ogromną przewagę seniorską. Zmarzlik na pierwszym, Kubera siódmy, Holder 10., Lindgren 11. oraz Hampel 18. To miejsca w klasyfikacji najlepszych zawodników żużlowców Motoru. Dodajmy do tego, że w półfinałach niebywałą formą popisał się teoretycznie ten “najsłabszy”. Hampel już ma średnią 1.901, ale jeśli utrzyma dyspozycje z poprzednich rund play-off, to istnieje szansa, że skończy rozgrywki z dwójką z przodu. Do zdrowia i formy wrócił Jack Holder, a pozostała trójka to klasa sama w sobie. Krótko mówiąc nie ma jakichkolwiek dziur w składzie i podstaw, by szukać niespodzianki. W tym wypadku nawet sensacji, bowiem trudno spodziewać się, by Sparta miała trzema liderami seniorskimi plus Kowalskim zbliżyć się do Motoru. Nikt nie wątpi w moc Łaguty (2,279 i 5. miejsce) czy Bewleya (2,116, 9), którzy napędzą ten zespół. Trzeba jednak pamiętać, że tam wszyscy musieliby jechać na ponad 100% możliwości, a taki Piotr Pawlicki to zdecydowanie najsłabszy z seniorów, którzy dostali się do finału (średnia 1,680 i 29. miejsce w lidze). W tym momencie jedyna nadzieja dla wrocławian to chyba… kontuzje zawodników Motoru podczas wyjazdu do Vojens. Jedzie tam czwórka – Cierniak w SGP2 oraz Zmarzlik, Holder i Lindgren w GP – i chyba tylko ogromny pech lublinian mógłby tutaj wyrównać szansę.
Betard Sparta w szóstym biegu straciła swojego kapitana Macieja Janowskiego! 😢 Teraz dużo spoczywać będzie na barkach juniorów. W ósmym starcie Kevin Małkiewicz pokazał kawał dobrego żużla. 🔥
📺 Oglądaj w CANAL+ online: https://t.co/bkrOyfyRHk pic.twitter.com/oozgwDsPlG
— CANAL+ SPEEDWAY (@CPLUS_SPEEDWAY) September 10, 2023
Niedziela, 16:30 Apator Toruń – Włókniarz Częstochowa
Zanim na tor wyjadą finaliści, czeka nas pierwszy pojedynek o trzecie miejsce. W obu przypadkach można mówić o ogromnym zawodzie w półfinałowych spotkaniach. Dla Apatora z perspektywy sezonu możliwość rywalizacji o medale to wynik ponad stan. Z drugiej strony zmarnowali swoją ogromną szansę od losu i nie pokonali zdziesiątkowanej Sparty. Trudno jednak o tym myśleć, a co dopiero mówić, jeśli we Wrocławiu pojechało dwóch zawodników – Sajfutdinow i Dudek. Z kolei tercet Lampart, Lambert oraz Przedpełski zdobył łącznie 11 punktów, czyli tyle, ile Bartłomiej Kowalski po drugiej stronie. Zresztą najbardziej zawalił Lambert. Zanotował trójkę, ale było to w biegu, gdy wykluczony został Janowski i pokonali z Lampartem osamotnionego Małkiewicza, z którym zresztą zdążył jeszcze przegrać w biegu 12. Poza tym aż trzy zera, co można uznać za jedną wielką kompromitacje. Policzkiem był także fakt, że jego tuner – Ashley Holloway – po parkingu paradował w… bluzie Sparty Wrocław, będąc w teamie wrocławian.
Nie będziemy się pastwić nad postawą juniorów Apatora, ale toruńscy młodzieżowcy po raz czwarty w sezonie nikogo nie pokonali na torze, zbierając jedynie punkty albo sobie, albo na tzw. “trupach”, czytaj: defektach, wykluczeniach i innych literkach w programie meczowym. Jedna wielka kompromitacja i ktoś powinien pójść po rozum do głowy w kontekście następnych sezonów. Oczywistym jest, że wszyscy czekają na końcówkę kwietnia 2024 i 16. urodziny Antoniego Kawczyńskiego, ale Apator powinien poszukać także drugiego juniora.
Włókniarz jednak też półfinałowe spotkania może uznać za kompromitacje. Sama porażka w dwumeczu z Motorem Lublin wstydem nie była, bo i Lwy nie były żadnym faworytem. Tyle że zdobycie 68 punktów przez 30 biegów to już wynik urągający jednemu z kandydatów do medali. Zresztą paradoks całej sytuacji polega na tym, że gdyby w pierwszej rundzie play-off zdobyli trzy “oczka” więcej, wówczas z Apatorem spotkaliby się w półfinale i mieli ogromną szansę na finał. A tak szansę na finał zostały zaprzepaszczone już w Częstochowie. 36:54 i potem 32:58 to najlepszy komentarz za postawę Lwów w meczach z Motorem. Teraz jednak jest szansa na medal, więc muszą się podnieść.
Po drugim półfinale pozytywem błysnął Jakub Miśkowiak, któremu poza meczem przy Olsztyńskiej z Motorem, pozostałe spotkania w play-offach wyszły na naprawę dobrym poziomie. Z tonu w Lublinie spuścił Leon Madsen, ale z racji pierwszego meczu, gdzie jako jedyny trzymał honor Włókniarza, trudno go tutaj winić za taki stan rzeczy. Najwięcej pretensji powinno być do krajowych “liderów”. Woryna 5, Drabik 6 – to zdobycze tych zawodników w obu spotkaniach łącznie. Gdyby nie bonusy w przypadku wychowanka ROW-u, to obaj skończyliby półfinałową rywalizacje ze średnimi poniżej punktu na bieg! To istna kompromitacja zawodników jeszcze niedawno rozpatrywanych pod kątem reprezentacji Polski przy okazji Drużynowego Pucharu Świata.
Psów wieszać nie można na Mikkelu Michelsenie, lecz po Duńczyku spodziewano się znacznie więcej. Ani jednego wygranego biegu przez jedenaście półfinałowych gonitw, a w dodatku porażka z Bartoszem Bańborem. Jak na lidera bardzo daleko od zadowalającej dyspozycji.
Jak widać po obu stronach trudno mówić o wielu pozytywach. Mnóstwo zawodzących zawodników, słabe formacje juniorskie i pojedyncze nazwiska, które jadą zgodnie z planem. Taki jest obraz Apatora oraz Włókniarza w przededniu startu rywalizacji o trzecie miejsce. Brązowy medal jednak powinien być czymś, o co jedni i drudzy powalczą z pełną powagą. Dlaczego? Motor i Sparta w tym sezonie byli i są zdecydowanie najmocniejsi, zatem dla reszty pozostał brąz jako najwyższy skalp. Zwłaszcza dla torunian trzecie miejsce byłoby czymś dużym w kontekście tego, jak wyglądała tabela ligowa choćby w połowie rundy zasadniczej. Jedni i drudzy mieli duże apetyty przed sezonem, ale jak widać rzeczywistość kazała zejść na ziemię jednym i drugim. Torunianie nie wykorzystali szansy na finał, a Włókniarz wykorzystał swoją szansę w pierwszej rundzie, gdy Stal Gorzów była osłabiona brakiem Thomsena.