To już nie rozgrywki drugoligowe, tylko… Krajowa Liga Żużlowa. Pod taką nazwą w sobotnie popołudnie rozpocznie się sezon w najniższej żużlowej klasie rozgrywkowej w Polsce. Miało być emocjonująco, tymczasem przed nami kolejny dziwny sezon. Z zapowiadanego ciekawego sezonu, robi się po prostu groteskowo. Tylko sześciu przedstawicieli zobaczymy na drugoligowych torach, a 33% z nich pojedzie o pietruszkę… Niemożliwe? Działacze żużlowi już dawno temu udowodnili, że dla nich nie ma granic. Kolejną udało się przekroczyć w tym przypadku.
Dopiero 12 kwietnia na start staną ekstraligowe kluby, na co rzecz jasna czeka cały żużlowy świat. Wtedy rozpocznie się sezon na dobre, ale zanim do tego dojdzie, będzie mały przedsmak w postaci najsłabszych polskich – i nie tylko – klubów, które zainaugurują ligę w Polsce. Od tego sezonu drugi i trzeci poziom rozgrywkowy przeżył mały lifting nazw. Zwyczajowo I liga, teraz występuje jako Metalkas 2. Ekstraliga. Sponsor tytularny nikogo nie dziwi, ale próba kopii bundesligowych zmagań piłkarskich już tak. Jednak na tym działacze nie poprzestali. II liga jako się rzekło będzie Krajowa Ligą Żużlową. Ot paradoks, w końcu to jedyne rozgrywki w naszym kraju, gdzie 33% uczestników to drużyny spoza Polski. Taka to właśnie krajowa liga… Gdyby nazwa była największym kłopotem, wówczas można by o tym pisać wyłącznie w sposób humorystyczny. Niestety ponownie nie dopisała kwestia uczestników.
Jeszcze przed chwilą wydawało się, że pojedzie siedem drużyn. Już wtedy pomysł z play-offami, w których wystartuje… sześć ekip wydawał się być irracjonalny. Długo czekano na decyzje w Krakowie, ale ostatecznie w Nowej Hucie zrezygnowali ze startu w tym sezonie. Teraz chcą uzbierać siły na sezon 2025 i ruszyć bez kłopotów. Po wycofaniu klubu z Krakowa w zasadzie faza zasadnicza straciła rację bytu. Odjechanoby wówczas dziesięć kolejek, by wyeliminować dwóch uczestników. Tymczasem i do tego nie dojdzie. Finalnie na starcie jest sześć ekip, które powalczą o cztery miejsca w play-offach. Te zredukowano bowiem do półfinałów i finału o awans.
Do ostatnich godzin ważyły się losy Unii Tarnów. Finalnie Jaskółki mają odjechać cały sezon, dzięki włączeniu się zarządu województwa małopolskiego. To zamknęło budżet i umożliwiło start w tym sezonie! Dzięki temu w pierwszej kolejce zobaczymy zgodnie z planem komplet meczów. Spotkanie Startu Gniezno z Unią będzie niedzielnym hitem i będzie je można zobaczyć na Canal+Sport 5. Na start, w Wielką Sobotę w Pile zainaugurujemy sezon meczem Polonii z Kolejarzem Opole.
Poznaliśmy składy awizowane na pierwszy ligowy mecz sezonu 2024💪#speedway #żużel @KrajowaLZ pic.twitter.com/ZAvExf4vOA
— Kolejarz Opole (@kolejarzopole) March 27, 2024
W niedzielę wielkanocną odbędzie się z kolei mecz ekip, które spokojnie i bardzo chętnie pojechałyby o pełną pulę w sezonie, czytaj: awans, ale nie mogą tego zrobić. Landshut Devils podejmuje Lokomotiv Daugavpils. Niemcy i Łotysze mogą maksymalnie jeździć na tym poziomie ligowym przez względy formalne. Drużyna z Bawarii sportowo utrzymała się przecież w I lidze, ale żeby dalej w niej startować musiałaby mieć zarejestrowaną spółkę akcyjną na terenie Polski. To mijało się z celem, dlatego trafili do II ligi. Przypomnijmy, że z innego względu kilka ładnych lat temu Lokomotiv nie uzyskał promocji do Ekstraligi. Łotewska drużyna przecież wygrała dwukrotnie pierwszoligowe rozgrywki, ale brak zgody Ekstraligi sprawił, że nie oglądaliśmy ich w walce o mistrzostwo Polski. To były jeszcze czasy, gdy obiekt w Daugavpils był trudny do rozgryzienia, więc brak dopuszczenia tej ekipy był bezpiecznym rozwiązaniem dla ówczesnych uczestników rywalizacji o medale. – Jest mi bardzo szkoda tych drużyn, bo to zespoły z aspiracjami, które bardzo by chciały się dostać do lig wyżej w ramach normalnych, sportowych realiów – powiedział Jacek Frątczak na łamach Przeglądu Sportowego.
Spółki skarbu państwa błogosławieństwem lub przekleństwem
Są miejsca, gdzie pieniądze tychże podmiotów potrafią ustawić kluby w roli potentata. Tak dzisiaj wielu postrzega dwukrotnego mistrza Polski – Motor Lublin. Tyle że Unia Tarnów kilkanaście lat temu również była takim nuworyszem w polskim żużlu. Transfer Bartka Zmarzlika do Lublina był spodziewany, natomiast ówczesne przyjście braci Gollobów – szczególnie Tomasza – oraz Tony’ego Rickardssona to była gigantyczna sensacja. Jaskółki także zgarnęły mistrzowskie tytuły, ale nie uchroniło ich to przed kłopotami w kolejnych latach. Na tarnowskich Mościach Ekstraliga była z przerwami, ale od kilku lat fani w Małopolsce muszą zmagać się z mniejszymi lub większymi kłopotami.
Miniony sezon dawał sporą nadzieję, że lada moment wszystko ustąpi. Unia dotarła do półfinału, gdzie zdecydowanie poległa w dwumeczu z odwiecznym rywalem – Stalą Rzeszów. Jednak po awansie Żurawi do I ligi oraz ofensywie transferowej wydawało się, że nie będzie mocnych na tarnowian. Unia jednak od wielu tygodni przechodziła spore kłopoty. Grupa Azoty przeżywa trudne chwile, a wyniki spółki za poprzedni rok przedstawiają się po prostu słabo – straty na poziomie miliardów złotych! – Zaraportowane w ostatnich kwartałach wyniki finansowe powodują, że Grupa Azoty podjęła trudną decyzję o ograniczeniu działań sponsoringowych. W pierwszej kolejności spółka poinformowała o niepodejmowaniu współpracy z Unią Tarnów ŻSSA w sezonie 2024. Pismo w tej sprawie zostało przekazane do Unii Tarnów ŻSSA 11 marca br. – w związku tym taki komunikat przesłała rzeczniczka spółki do Gazety Krakowskiej. Z niego jednoznacznie można było odczytać, że Grupa Azoty nie wspomoże nawet złotówką Unie. Wedle doniesień z klubu, potrzebne było znalezienie aż 1,5 miliona złotych na wystartowanie i dokończenie sezonu. To gigantyczna kwota, a bez jednego konkretnego sponsora, trudno byłoby dojechać do finiszu sezonu. Kamil Góral prezes klubu w rozmowie z Przeglądem Sportowym zapewnił jednak, że jeśli klub wystartuje, to znaczy, że dojedzie do końca. Dzięki wsparciu zarządu województwa wszystko wskazuje na to, że tak się stanie.
***
Przypomnijmy jednocześnie, że Polonia Piła także przeżywa kłopoty po wycofaniu się ze sponsoringu Enei, kolejnej ze spółek skarbu państwa. Jednak w przypadku drużyny z Wielkopolski wydaje się, że nie skończy się takim drastycznym krokiem, jak to ma miejsce na południu kraju. Tak czy siak lekko nie będzie, bowiem tylko za ubiegły sezon potentat z branży energetycznej wyłożył około 600 tysięcy złotych na wsparcie tej ekipy, co stanowiło około 30% budżetu wg szacunków Mateusza Puki z portalu WP Sportowefakty.
Kto faworytem do awansu?
Ponarzekałem ponarzekałem, ale czas coś powiedzieć o drużynach, które pojadą w Krajowej Lide Żużlowej. Jasnym jest, że awans zgarnie ktoś z czwórki: Unia, Start Gniezno, Kolejarz Opole, Polonia Piła. Sportowo zdecydowanie najlepiej wyglądają tarnowianie. Nazwiska zawodników po prostu robią wrażenie. David Bellego, Timo Lahti czy Daniel Jeleniewski to żużlowcy, którzy spokojnie poradziliby sobie ligę wyżej. Dodajmy do tego Adriana Cyfera, którego udało się zgarnąć od Polonii Piła. Marko Lewiszyn w roli zawodnika U24 także powinien być solidnym punktem. Najgorzej wygląda formacja juniorska, którą w pierwszym meczu tworzyć będzie duet Jan Heleniak oraz Miłosz Grygolec. Ten ostatni trafił na Mościce w ramach wypożyczenia z Krosna.
Drugą najmocniejszą drużynę zbudowano w pierwszej stolicy Polski. Sam Masters, Hubert Łęgowik to zawodnicy gwarantujący wysoką średnią, podobnie jak Kevin Woelbert. Dodatkowo z I ligi zszedł Kevin Fajfer, co także powinno wzmocnić zespół. Warto pamiętać o czołowym juniorze świata Casperze Henrikssonie, jadącym na pozycji U24. Tam powinien być czołową postacią ligi wśród wszystkich U24. Ostatni sezon w roli juniora odjedzie Mikołaj Czapla, który po wycofaniu zagranicznych młodzieżowców powinien być wyróżniającym się juniorem.
W Opolu chcieliby awansu, ale na papierze nie ma wielkiej mocy. Śmiechem żartem władze i kibice Kolejarza mogą powiedzie “kiedy, jeśli nie teraz”. Od wielu lat w stolicy polskiej piosenki próbują dostać się na zaplecze Ekstraligi, ale nadal bez powodzenia. Kłopoty w Opolu są jednak na inauguracje. Nie pojadą ani Mathias Thoernblom oraz Emil Breum(są minimalne szansę) i już skład kolejarskiej ekipy wygląda bardzo biednie. Liderem będzie niewątpliwie Robert Chmiel, ale poza nim trudno szukać pewniaków. Nie są takimi ani Tomasz Orwat, ani Lars Skupień czy U24 Kevin Juhl Pedersen. Trzeba przyznać, że straty takich zawodników, jak Oskar Polis czy Adam Ellis to ogromne ciosy dla opolan.
Z kolei w drugim wielkopolskim klubie kadra jakościowa, ale bardzo krótka. Jonas Jeppesen czy Wiktor Trofimow jeszcze niedawno jeździli w Ekstralidze. To wciąż nie są starzy żużlowcy, ale w trzeciej klasie rozgrywkowej powinni być wyróżniającymi się postaciami. Podobnie zresztą, jak Norbert Kościuch. Co ciekawe 2 z 3 tych zawodników nie było klasyfikowanych w ubiegłym sezonie poziom wyżej. Wysoko w statystykach indywidualnych był z kolei Adam Ellis. Brytyjczyk przekroczył barierę średniej 2,00 w ubiegłym sezonie i w tym pilanie również liczą na jego mocną jazdę, tym bardziej po transferze z Kolejarza Opole. Seniorów uzupełnią Jonas Knudsen oraz Dan Gilkes, którzy łapią się zarówno jako U24 i U23. Raczej Duńczyk będzie podstawowym zawodnikiem pilan. Formacja juniorska to wybitnie nieutalentowany Błażej Wypior oraz wypożyczony z Motoru bardzo młody – rocznik 2007 – Dawid Grzeszczyk.
W zagranicznych ekipach nie brakuje jakości. W przypadku Niemców główną siłę mają stanowić… Szwedzi. Trafili tam m.in. byli uczestnicy cyklu Grand Prix – Antonio Lindbaeck i Kim Nilsson. Zwłaszcza obecność tego drugiego powinna robić wrażenie w tym miejscu. W końcu Nilsson przed chwilą ścigał się ze Zmarzlikiem, Lindgrenem czy Vaculikiem. Teraz zrobi to w nieco innym towarzystwie. Zdecydowanie jednak widać spore ubytki w kadrze diabłów z Bawarii. Rozchwytywani byli liderzy – Kai Huckenbeck powalczy o awans do Ekstraligi z Polonią Bydgoszcz, zaś Dmitri Berge pojawił się w Krośnie. Norick Bloedorn mógłby nadal być juniorem w niemieckiej ekipie, ale ambitnie wybrał rolę U24 w ROWie Rybnik. To ogromna nadzieja niemieckiego speedwaya. W końcu mówimy o 20-letnim żużlowcu.
Łotysze wzmocnili się Rene Bache z Unii Tarnów, a także powracającym Olegiem Michaiłowem. Nie tak miały toczyć się losy brązowego medalisty mistrzostw świata juniorów z 2020 roku. Wtedy Michaiłow wyprzedził m.in. Dana Bewleya, Jakuba Miśkowiaka czy Jana Kvecha. Gdzie dzisiaj jest wychowanek Lokomotivu, a gdzie reszta chyba nie trzeba nikomu pisać. Zresztą nawet Luke Becker będący wówczas 13. juniorem świata, dzisiaj jest na znacznie wyższym poziomie. Niestety w przypadku Michaiłowa kariera seniorska idzie po grudzie, co nie jest odosobnionym przypadkiem. Podobnie było/jest z Maksimem Bogdanowem – innym medalistą IMŚJ – czy Kjastasem Poudżuksem, który zapowiadał się na znacznie lepszego jeźdźca. Ten ostatni oczywiście jest w składzie Loko, podobnie jak chociażby Jewgienij Kostygow czy Danił Kołodiński, który ma pełnić rolę podstawowego zawodnika U24. Paradoksalnie dość biednie wygląda formacja juniorska, która przez lata dostarczała mnóstwo punktów w meczach z udziałem ekipy Nikołaja Kokina.