56 meczów fazy zasadniczej już za nami, teraz została esencja ligowego ścigania. Trzy rundy i tylko czternaście spotkań od odjechania, ale po nich poznamy medalistów DMP 2024. W ten weekend ruszają ekstraligowe play-offy. Pierwsza runda to oczywiście trzy dwumecze, po których dwie ekipy dołączą do Unii Leszno i Włókniarza Częstochowa kończąc sezon. Kto to będzie? Mocną wskazówkę poznamy po piątkowych i niedzielnym meczu.
Przypomnijmy, że pierwsza runda to spotkania drużyn z miejsc 1-6, 2-5 oraz 3-4. Drużyny będące wyżej po fazie zasadniczej jadą rewanże u siebie, z jednym zastrzeżeniem. Z racji, że w przyszły weekend Wrocław będzie organizatorem rundy Grand Prix, to dwumecz Sparta – GKM rozpocznie się na Dolnym Śląsku, a dopiero później przeniesie się do Grudziądza. Automatyczny awans do półfinałów uzyskają zwycięzcy pierwszej rundy. Dodatkowo najlepszy z przegranych, tzw. lucky loser, dołączy do tego grona i pojedzie z najlepszym ćwierćfinalistą. Czas zatem na pierwsze mecze.
Piątek, 18:00 Falubaz Zielona Góra – Motor Lublin
Beniaminek rzutem na taśmę wskoczył do play-offów, gdzie jako szósta ekipa pojedzie z mistrzem Polski i największym faworytem. Tyle że dla Falubazu sama obecność w TOP6 to już oznaka udanego sezonu. Zresztą pamiętajmy ich ostatni mecz fazy zasadniczej, gdzie wygrali zaledwie dwoma punktami z Apatorem. Dzięki temu o punkt wyprzedzili Włókniarza i o dwa zdegradowaną Unie Leszno. A przecież mogło być nieco inaczej, gdyby np. nie wywieźli remisu pod Jasną Górą, a w Winnym Grodzie triumfował Apator. Wtedy nastroje kibiców KSF nie byłyby tak dobre, jak są obecnie. Teraz jednak przystępują do fazy rozgrywek, w której nic nie muszą. Wszystko, co zdobędą będzie uznawane za bardzo duży sukces. Oczywiście nie będą faworytem dwumeczu z Motorem, ale dla nich celem powinno być znalezienie się wśród lucky loserów. Stąd pierwszy mecz będzie kluczowy, bo jeśli szukać gdzieś swojej szansy, to koniecznie na własnym torze. Z drugiej strony Falubaz w fazie zasadniczej tylko dwukrotnie przy Wrocławskiej przekroczył barierę 50 punktów. Dokładnie tyle zdobył ze Spartą oraz 53 “oczka” z najsłabszą Unią Leszno. Poza tym minimalnie pokonywał GKM czy Apator, a trzykrotnie goście wywozili komplet punktów – Włókniarz, Stal i Motor. Co ciekawe z Koziołkami porażka była najniższa, ale też najświeższa. Oba zespoły spotkały się zaledwie miesiąc temu, co akurat może być atutem dla gości, którzy mieli przetarcie przed ćwierćfinałowym pojedynkiem w Zielonej Górze.
W zasadzie jedynym zmartwieniem gospodarzy przed piątkowym meczem jest upadek Piotra Pawlickiego w Szwecji. Co prawda nie słychać o jego reperkusjach, to jednak młodszy z braci ostatnio wspominał, że odczuwa skutki poprzednich “dzwonów”, więc każdy kolejny kontakt z torem i bandą na pewno nie pomaga w dojściu do 100% sprawności. Co ciekawe w składzie na otwarcie play-offów nie ma Jana Kvecha. Czecha w awizowanym składzie zastąpił Michał Curzytek. Ten ostatni razem z Oskarem Huryszem i Krzysztofem Sadurskim we wtorek zanotowali komplety w Ekstralidze U24. Poziom znacznie niższy, niż dorosłe rozgrywki, ale dobre przetarcie przed, być może ostatnim meczem sezonu w Zielonej Górze.
Znacznie większe zmartwienia mają w Lublinie. Wygrana faza zasadnicza to efekt świetnej jazdy od początku sezonu. Tyle że od dłuższego czasu widać tendencje spadkową niemal całej drużyny. Jack Holder poza meczem z Unią Leszno, w ostatnich czterech spotkaniach notował wyniki na poziomie 5-7 “oczek” licząc z bonusami. To raczej nie są wyniki przystojące uczestnikowi Grand Prix. Cztery mecze bez dwucyfrówki z rzędu notuje Fredrik Lindgren, a dodatkowo widać spore kłopoty sprzętowe Bartosza Zmarzlika. 7 punktów we Wrocławiu na zakończenie fazy zasadniczej nie było przypadkiem. To pierwszy raz, gdy w tym sezonie zakończył spotkani bez “trójki” na koncie. Co ciekaw chwilę później doszło do historycznego momentu, bowiem pierwszy raz od 51. turniejów cyklu Grand Prix nie zobaczyliśmy Zmarzlika w półfinale! Taka historia miała miejsce w Cardiff, gdzie jednocześnie po raz pierwszy od długiego czasu nie korzystał wyłącznie z jednostek Ryszarda Kowalskiego. W boksie Zmarzlika pojawiły się silniki Petera Johnsa, co sugeruje, że trwa testowanie i być może to czas na gruntowne zmiany.
Lublinianie nadal są faworytem numer jeden do złota, ale zdecydowanie potrzebna jest zwyżka formy liderów. Plus Motoru jest taki, że tam nawet gorsza dyspozycja Lindgrena czy Zmarzlika to finalnie wyniki w okolicach 7-10 punktów, co przy tej liczbie dobrych zawodników kończy się wynikami na korzyść Koziołków. Dodatkowo najmocniejsza formacja juniorska, z Wiktorem Przyjemskim na czele. Ten ostatni niedawno ogłosił swoje pozostanie w Lublinie, jeżeli… Polonia Bydgoszcz nie awansuje do Ekstraligi. Patrząc na wynik ostatniego meczu 2. Ekstraligi z Poznania, ten scenariusz może się ziścić szybciej niż ktokolwiek się spodziewał.
Piątek, 20:30 Sparta Wrocław – GKM Grudziądz
Ogromna radość zapanowała w Grudziądzu po 13. biegu meczu z Włókniarzem Częstochowa. Wtedy para Wadim Tarasienko i Jaimon Lidsey podwójnie pokonała duński duet Madsen – Hansen zapewniając bonusa GKM-owi, który dawał pierwsze w historii klubu play-offy Ekstraligi. Swoją drogą grudziądzanie mieli mnóstwo szczęścia w ostatniej kolejce. Mecz przecież pierwotnie miał być rozegrany w piątek i nawet się rozpoczął. Pogoda sprawiła, że po pięciu biegach został przerwany na… całe szczęścia dla gospodarzy. Wówczas Włókniarz prowadził i nic nie zapowiadało, by Gołębie miały odrobić straty przy narastających opadach. Jednak zbieg okoliczności oraz załamanie pogody sprawiło, że nie udało się dojechać do ósmego biegu, który gwarantowałby zaliczenie wyników. To prawdopodobnie byłby gwóźdź do trumny nie tylko pod kątem play-offów, ale mógłby być także pod kątem… utrzymania w lidze! Tak się nie stało i Robert Kościecha z całym teamem mogli świętować. W tamto niedzielne popołudnie świetnie pojechali wszyscy liderzy. Jepsen Jensen komplet 14+1, Fricke 12+2, zaś “najsłabsi” z tego grona Tarasienko i Lidsey także dorzucili mocne argumenty do bonusa – 11+1 i 10+1. Świetną robotę zrobili także juniorzy: Małkiewicz 7+1 oraz Łobodziński 4. Tradycyjnie najsłabszy był Kacper Pludra, który zdobył tylko 2+1.
Tuż po zapewnieniu sobie awansu do play-offów kibice w Grudziądzu dostali kolejny prezent. Tym będzie pozostanie Maxa Fricke’a na kolejny sezon przy Hallera. Nie ma wątpliwości, że od Australijczyka można rozpoczynać budowanie składu, który w kolejnym sezonie będzie konkurencyjny dla pozostałych ligowców. Priorytetem powinno być także zatrzymanie zawodników pokroju Tarasienki, Jepsena Jensena oraz duetu juniorów. Sporą zagwozdką pozostaje kwestia drugiego krajowego seniora oraz pozycja U24. Tych ostatnich brakuje najbardziej na rynku. Oczywiście mówimy o zawodnikach mogących punktować na przyzwoitym poziomie, a nie wożących ogony, jak to w przypadku Pludry w Grudziądzu czy innych “asów” pokroju Wiktora Lamparta itd.
GKM powinien play-offy rozpoczynać od wyjazdu, ale tak jak pisałem wyżej, Sparta nie mogłaby się przygotować do rewanżu w kolejny weekend. Stąd zamiana gospodarzy, która może być bronią obusieczną dla obu stron tak naprawdę. Wiadomo, że Sparta będzie chciała sobie wypracować zaliczkę, tak jak chcieliby to zrobić grudziądzanie. Jedni i drudzy nie wygrali w fazie zasadniczej poza domem. Zresztą to spory paradoks, że druga drużyna ligi nie zwyciężyła poza Dolnym Śląskiem! U siebie Sparta jest niezwykle mocna, o czym przekonał się ostatnio Motor Lublin. Wicemistrz kraju wygrał, mimo że pojechało tak naprawdę… trzech zawodników. Swój pierwszy komplet ekstraligowy zgarnął Bartłomiej Kowalski, zdobywając 14+1. Nieco gorsi byli Artiom Łaguta(13+1) oraz Maciej Janowski(12). Patrząc na dyspozycje Kowalskiego bardzo dziwiła decyzja o przyznaniu dzikiej karty na wrocławską rundę GP w ręce Patryka Dudka. “Duzers” jest w wysokiej dyspozycji, ale Kowalski na Stadionie Olimpijskim to byłaby korzyść dla wszystkich. Kolejny zawodnik gospodarzy, który dodatkowo wykręca tam niesamowite wyniki. Średnia domowa to 2,382 i jest to szósty wynik pośród całej ligi, jeśli chodzi o występy na własnym obiekcie!
Poprzedni weekend był wyjątkowy przede wszystkim dla Janowskiego, który najpierw odjechał świetne zawody we Wrocławiu, a dzień później w Lublinie zdobył indywidualne mistrzostwo Polski w kapitalnym stylu, wygrywając wszystkie biegi ostatniej rundy IMP! Wrocławianie póki co królują w wygrywaniu indywidualnych tytułów, bowiem Jakub Krawczyk poszedł w ślady Janowskiego, ale wśród juniorów. Zresztą rok temu Kowalski uczynił to samo, gdy kończył przygodę ze zmaganiami młodzieżowymi. W kapitalnym stylu odrodził się także Dan Bewley, który wygrał rundę Grand Prix w Cardiff! A to dokładnie tydzień po tym, gdy się skompromitował w meczu z Motorem. Wtedy zdobył trzy punkty, korzystając z defektu Przyjemskiego, wykluczenia Kubery oraz pokonując jedynie Bartka Bańbora…
Niedziela, 19:15 Apator Toruń – Stal Gorzów
Nerwowe oczekiwanie trwa w Grodzie Kopernika. Groźny upadek Emila Sajfutdinowa w Anglii na początku sierpnia ma poważniejsze reperkusje. Nadal nie wiadomo czy Rosjanin pojedzie w pierwszym meczu play-offów w niedzielę! Regulamin oczywiście dopuszcza możliwość zastosowania zastępstwa zawodnika, które może być tak przeprowadzone, by nie blokować występu Emila w rewanżu. Zwłaszcza, że Sajfutdinow jest kontuzjowany od ponad dwóch tygodni. Ewentualna zz-etka to byłoby najlepsze wyjście z trudnej sytuacji, ale nie idealne. Wówczas trzeba byłoby liczyć na perfekcyjne zawody w wykonaniu Roberta Lamberta, Patryka Dudka oraz Pawła Przedpełskiego. Trudno liczyć na cuda ze strony Wiktora Lamparta, który znalazł się w awizowanym zestawieniu. Brakuje w nim Andersa Rowe, chociaż Anglik pokazał się z pozytywnej strony w meczu z GKM-em na Motoarenie. Wówczas przywiózł 7+1 w czterech startach, wygrywając nawet jeden bieg! Oczywiście głównie przywoził za plecami Kacpra Pludrę i juniorów, ale pokonał także Wadima Tarasienkę.
W związku z niepewnym startem Emila, Piotr Baron zdecydował się na zamianę numerami startowymi. W awizowanym składzie Rosjanin jest po 12., będąc dwukrotnie doparowym dla Wiktora Lamparta, a 13. przejmie Paweł Przedpełski. W przypadku wychowanka będzie zatem spora odpowiedzialność, jaką jest dwukrotna jazda z juniorem.
Położenie torunian będzie zatem mocno uzależnione od tego, co się dzieje i wydarzy w gabinetach lekarskich. Nawet nie w pełni zdrowy Emil Sajfutdinow to zdecydowanie lepsza opcja, niż zz-etka, gdzie margines błędu dla liderów i reszty jest niemalże zerowy. Ważnym punktem tego meczu będą także juniorzy. Paradoks całej sytuacji polega na tym, że do tej pory z tej całej mizerii jeśli wychodzili, to jedynie u siebie. Tymczasem w Zielonej Górze na zamknięcie fazy zasadniczej stała się rzecz niesłychana. Wygrali bieg młodzieżowy, co trzeba nazwać dużym sukcesem. Potem Krzysztof Lewandowski punktował w kolejnych biegach, więc to zdecydowanie duży plus względem dotychczasowych “osiągnięć”. Dla Apatora jednak wspomniany mecz w Zielonej Górze mógł być takim przełamaniem. Pojechali bez Emila i byli bliscy pierwszej wygranej poza domem od dwóch lat. Nadal jednak będą czekać i trudno tak naprawdę oczekiwać, by stało to się w pierwszej rundzie play-off. Tyle że dla kibiców Aniołów nie ma znaczenia czy wygrają poza domem, czy nie. Kluczem będzie znalezienie się w czwórce. Teoretycznie z pojedynku trzeciej z czwartą ekipą fazy zasadniczej powinien zostać wyłoniony lucky loser. Tyle teoria, a praktyka zacznie się w niedzielny wieczór.
Stal Gorzów na ostatniej prostej przegrała drugie miejsce po fazie zasadniczej. Gdyby nie to, wówczas jechaliby na pierwszy mecz do Grudziądza, a Apator mierzyłby się we Wrocławiu ze Spartą. Stal jednak w dwóch meczach zaprzepaściła szansę. Zabrakło jej punktu w dwumeczu ze Spartą, który zabrałby bonusa wrocławianom, co byłoby decydujące. Ale nikt nie zakładał także porażki w Lesznie, która zabrała… bonusa. 16 punktów Unia odrobiła, ale zabrakło jej oczka do bycia lepszym w dwumeczu. Podopieczni Stanisława Chomskiego zawiedli praktycznie w komplecie. Najlepszy tego dnia był Anders Thomsen, ale czy 9 punktów lidera może zadowalać… Podobnie w przypadku postawy Vaculika lub Woźniaka. Jednak tuż przed play-offami pojawił się jeden bardzo duży pozytyw. To dwa ostatnie występy Jakuba Miśkowiaka. 11+2 przeciwko Sparcie Wrocław to był najlepszy występ byłego mistrza świata juniorów w sezonie! O ile jednak w Gorzowie potrafił zaskoczyć, o tyle na wyjazdach do tej pory była tragedia. Dotychczas poza Gorzowem najlepszym występem – licząc punkty z bonusami – było 4+2 w Zielonej Górze. Teraz jednak przywiózł 7 “oczek” w Lesznie, notując dodatkowo swoje trzecie indywidualne zwycięstwo biegowe na wyjeździe. To dobry omen przed play-offami, gdyż przez większość fazy zasadniczej to właśnie punktów Miśkowiaka brakowało zdecydowanie najbardziej. Przyroda lubi jednak równowagę, więc we wspomnianych dwóch meczach spory zjazd zaliczył Oskar Fajfer…